W końcu bił się dla Polski. "O zdradzie zaczęli mówić, jak odniosłem sukces"
Michalczewski wraca na ring. Zmierzy się z... prezydentem...
Video: TVN 24 Poznań Michalczewski wraca na ring. Zmierzy się z... prezydentem...14.11. | Jeden z najbardziej utytułowanych polskich pięściarzy Dariusz Michalczewski zmierzy się w ringu bokserskim z prezydentem Poznania Jackiem Jaśkowiakiem. Do starcia dojdzie w sobotni wieczór podczas Gali Boksu Białych Kołnierzyków. Dochód z imprezy zostanie przeznaczony na chore dzieci.zobacz więcej wideo »Walka w szczytnym celu
Video: tvn24 Walka w szczytnym celu07.10 | Teraz niespotykana i niecodzienna walka, ale w szczytnym celu. Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak wcieli się w rolę boksera, a jego przeciwnikiem będzie wielokrotny mistrz świata Dariusz Michalczewski. Wszystko w ramach charytatywnej gali boksu. Prezydent Poznania już trenuje i mówi wprost: to ma być walka na serio, proszę mnie nie oszczędzać. O starciu profesjonalisty z amatorem.zobacz więcej wideo »19.10 | Dariusz Michalczewski pomoże nastoletniej akrobatce
19.10 | Dariusz Michalczewski pomoże nastoletniej akrobatce16-letnia Kamila z Krakowa marzy o tym, by na międzynarodowych zawodach wystąpić z orzełkiem na piersi. Brakowało jej pieniędzy, ale wszystko wskazuje na to, że marzenie wreszcie ma szansę się ziścić. Wyjazd dziewczyny na Światowe Igrzyska w grupie wiekowej 15-16 lat w skokach na ścieżce, chce sfinansować Dariusz Michalczewski. Słynny „Tiger” obejrzał w Faktach materiał Renaty Kijowskiej i zdecydował – trzeba pomóc. zobacz więcej wideo »Dariusz Michalczewski krytykuje Tomasza Adamka
Dariusz Michalczewski krytykuje Tomasza AdamkaDariusz Michalczewski w polityce się orientuje i sam do polityki nie zamierza wchodzić.zobacz więcej wideo »Dzieci skakały na bungee z Michalczewskim
Video: TVN 24 Pomorze Dzieci skakały na bungee z Michalczewskim16.09| 30 dzieci skoczyło na bungee przy gdańskiej PGE Arenie. Podejmując to wyzwanie miały nie tylko pokonać swój strach, ale i nauczyć się podejmować decyzje samodzielnie. Akcję zorganizowali Dariusz Michalczewski wraz ze swoją fundacją "Równe szanse". zobacz więcej wideo »Michalczewski: do polityki powinny iść osoby niezależne finansowo
Video: tvn24 Michalczewski: do polityki powinny iść osoby niezależne...17.12 | Dariusz Michalczewski przyznał w "Kropce nad i", że denerwuje go polska polityka. - Wkurza mnie mówienie nieprawdy, robią ludzi w konia - mówił. Zaznaczył jednak, że sam w politykę angażować się nie chce, bo jest zbyt leniwy i nie ma na nią nerwów. zobacz więcej wideo »
Polski hymn? Polskie barwy? Promotor zbladł, a później, dopiero dzień przed walką, przyniósł kontrakt. Można było się bić. 20 kwietnia 2002 roku w gdańskiej hali Olivia zbliżała się północ, kiedy z głośników popłynął Mazurek Dąbrowskiego. - Pierwszy raz zdarzyło się, że walczyłem sam ze sobą - mówi po latach Dariusz Michalczewski. #Polskatymzyla
Polska tym żyła to cykl najważniejszych wydarzeń polskiego sportu w tym wieku. Przypominamy głośne zwycięstwa, ale też wstydliwe porażki
To były emocje, pewnie gdzieś głęboko skrywane przez lata. W końcu pierwszy raz na zawodowym ringu reprezentował polskie barwy. A jeszcze bronił pasa mistrza świata, do tego w rodzinnym Gdańsku. Na trybunach siedziała rodzina, na czele z mamą Marią. Wielu znajomych też przyszło.
"Tiger" nie mógł zawieść
- Byłem dość twardy, ale ten moment mnie zaskoczył, choć w sercu cały czas czułem się Polakiem. Prawie wszystkie swoje walki doskonale pamiętam, ale z tamtej niewiele zostało w pamięci. Nawet z imprezy po niej. Taka była wtedy adrenalina - przyznaje w rozmowie z eurosport.pl.
O samym pojedynku z Amerykaninem Joeyem DeGrandisem niewiele można napisać. Druga runda, czysty lewy sierpowy i nokaut. Tamtego wieczora z Amerykanina żaden był "Dynamit", bo taki nosił pseudonim. DeGrandis po wszystkim wyzna dziennikarzom, że ciosu mistrza nie zauważył, a lądowania na deskach nawet nie pamiętał.
Gdy jeszcze w ringu dochodził do siebie, Michalczewski wskoczył na jeden z narożników i uniósł ręce w geście triumfu. Kibicie oszaleli, świętowali razem z nim, choć niektórzy mogli być zawiedzeni, że cały ten pokaz trwał za krótko.
- Słyszałem już komentarze, że niektóre moje walki trwały za długo, że powinienem je zakończyć szybciej. DeGrandis? Zawodnik jak zawodnik, któryś tam z czołówki - odpowiada "Tiger", który wtedy po raz 21. obronił tytuł wersji WBO.
Od samego pojedynku ciekawsze były okoliczności, w jakich do niego doszło. Galę w Polsce wymyślił Klaus-Peter Kohl, wtedy szef Universum i promotor Michalczewskiego, który skontaktował się ze współpracującym z grupą Andrzejem Grajewskim, biznesmenem działającym również w Niemczech. Od słowa do słowa i panowie dobili targu. Padło na Gdańsk, rodzinne miasto Michalczewskiego.
- Inicjatywa wyszła od Kohla i Grajewskiego. Ja bardzo chciałem walki w Polsce, ale nie sądziłem, że uda się ją zorganizować. Byłem skoncentrowany na boksie. Nie interesowały mnie kulisy tylko z kim mam się bić i gdzie. Ale jak doszło do konkretów, od razu pomyślałem o polskim hymnie. I jeszcze w Gdańsku. To było moje marzenie. Nikomu o tym nie mówiłem, nawet najbliższym. Dwa albo trzy tygodnie przed walką powiedziałem promotorowi o moim pomyśle. Zbladł - mówi Michalczewski.
- Ale za bardzo nie miał wyjścia. Chciał, żebym walczył, zarabiał pieniądze dla niego i siebie - dodaje po chwili.
Brakowało podpisu. Tego najważniejszego
Na koniec została jeszcze niemiecka telewizja.
Michalczewski: - Chcieli wypłacić mniej pieniędzy, a ja się na to nie zgodziłem. I dzień przed walką, po ostatnim treningu, gdy już zrobiłem wagę, nie miałem podpisanego kontraktu. Gaże były ustalone, ale stacja Premiere miała ogromne problemy finansowe. Planowali później się jakoś rozliczyć, ale bez umowy na piśmie te pieniądze byłyby niepewne. Zadzwoniłem do Kohla i powiedziałem, że jak do godziny 14 nie przyjedzie do Sopotu z kontraktem, walę pierwszą "lufę". Tak naprawdę nie wiem, czy bym się napił, ale w końcu formalności zostały dopełnione. Miałem podpisane papiery.
Nieoficjalnie wiadomo, że "Tiger" zarobił milion dolarów, DeGrandis dziesięć razy mniej. To była pierwsza i zarazem ostatnia walka Michalczewskiego w ojczyźnie.
Jednak w kolejnych zawsze już bił się w biało-czerwonych barwach. We wrześniu 2002 w Brunszwiku mierzył się z Jamajczykiem Richardem Hallem.
- Niemieccy kibice super mnie przyjęli, ale walka w moim wykonaniu była tragiczna. W trzech pierwszych rundach przeżywałem trudne chwile, takie bomby dostawałem. Przy życiu trzymał mnie polski hymn, nie chciałem zawieść rodaków mieszkających w Niemczech, którzy byli na trybunach. Udało się, przetrwałem ten kryzys - podkreśla.
W 10. rundzie Michalczewski trafił raz, drugi, trzeci. Sędzia przerwał pojedynek, Hall przegrał przez techniczny nokaut. "Tiger" w 2003 pokonał jeszcze Amerykanina Derricka Harmona, ale w tym samym roku stracił tytuł na rzecz Julio Cesara Gonzaleza. Meksykanin w kontrowersyjnych okolicznościach, niejednogłośnie na punkty, wygrał w Hamburgu. Michalczewski był o krok od przejścia do historii, mógł wyrównać rekord legend boksu - Rocky'ego Marciano (49 zwycięstw z rzędu), Joe Louisa (25 wygranych walk w obronie tytułu). Zabrakło niewiele.
Michalczewski w 2005 ogłosił zakończenie kariery, kilka miesięcy po porażce z Francuzem Fabricem Tiozzo o pas federacji WBA.
Bilans i tak miał imponujący: 48 wygranych (38 przez nokaut), 23 zwycięskie walki w obronie mistrzowskiego pasa, 2 porażki. Na szczycie w wadze półciężkiej utrzymał się dziewięć długich lat. Jedni mówią, że w ringu i poza nim zarobił 30 milionów euro, sam Michalczewski zwierzył się kiedyś, że tych milionów mogło być nawet 50. Większość, do czego też się przyznał, przehulał, ale coś tam zainwestował i - jak twierdzi - wystarcza na godne życie.
Chciał więcej. Uciekł
Żeby dojść do sławy i takich pieniędzy, musiał uciec. W roku 1988, wspólnie z pięściarzem Dariuszem Kosedowskim, postanowili nie wracać z Republiki Federalnej Niemiec po turnieju w Karlsruhe.
- W Polsce powoli wszystko się waliło, zabierali sportowcom etaty. Był moment, że w naszym kraju lepiej mi się wiodło, miałem więcej pieniędzy niż w Niemczech, ale nie było co kupić. Potem przyszła inflacja. Miałem miliony w szafie i jak dałem torbę pieniędzy, dostałem dolary w kieszeń. Jednak przede wszystkim chciałem być wielkim sportowcem. Uciekłem - wspomina.
Nie ukrywa, że u zachodnich sąsiadów na początku pracował za jedzenie. A to w bibliotece, a to w sklepie z warzywami. Ale też harował na sali treningowej i wygrywał z miejscowymi. Przez Polski Związek Bokserski został zdyskwalifikowany, ale otrzymał niemiecki paszport. Następnie załapał się do bokserskiego Bayeru Leverkusen, wywalczył mistrzostwo Niemiec i Europy (1991).
W końcu odezwał się Kohl. Kariera, już ta zawodowa, nabierała rozpędu. Aż w 1994 roku wystrzeliła, kiedy zdobył tytuł mistrza świata wagi półciężkiej WBO, pokonując na punkty Amerykanina Leeonzera Barbera.
- O tym, że zdradziłem kraj, zaczęli mówić, jak odniosłem sukces, bo sukces boli. Gdyby nie to, miałbym sobie niemiecki paszport, gdzieś pracował, żył i nikt by o mnie nie słyszał. Ale mnie te głosy nie interesowały. Byłem żądny tego sukcesu - mówi Michalczewski.
- Niemcy dały mi wszystko, możliwość osiągnięcia sukcesu, choć w Polsce też je miałem. Byłem przecież mistrzem kraju seniorów. Budowałem tutaj podwaliny z trenerem Piotrem Aleszko, później z Andrzejem Gmitrukiem i Czesławem Ptakiem - dodaje.
- A w Niemczech po prostu dostałem możliwość rozwijania talentu - kończy.
Poprzednie teksty z cyklu Polska tym żyła:
Anita Włodarczyk chciała zakończyć karierę. "Kosmiczny konkurs" wszystko zmienił
Gang Nawałki namieszał, ale wracał przybity. "W szatni smutek i złość"
"Pokażę im, kim jest dziewczyna z Olsztyna". Jędrzejczyk zszokowała świat
"Zapytałem, jak to zrobił. Odpowiedział: ja pie****ę, sam nie wiem"
W tyle gotuje się jajko na twardo. Lewandowski wywrócił świat do góry nogami
"Mózg powiedział: rzucaj!". Do cudu wystarczyła "jedna Wenta"
"Rafał, nie oglądaj się! Pchamy, pchamy!". Majka nie dał się pożreć Rekinowi
Walka, której nie było. "Gołota mógł Tysona znokautować"
"Tylko ostatni idiota zrobiłby coś takiego". Bracia uznani za oszustów
Rok wcześniej otarł się tam o śmierć. Kubica wrócił i wygrał