Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Igrzyska olimpijskie Paryż 2024 bez polskiej sztangi. "Gra nie idzie o stołki, gorzej być już nie może"

Eurosport
📝Eurosport

Akt. 29/04/2024, 09:31 GMT+2

Sprawa jest poważna, zawstydzająca - na pomoście w Paryżu zabraknie w olimpijskiej rywalizacji sztangistów i sztangistek w biało-czerwonych barwach, prawdopodobnie, bo w Polskim Związku Podnoszenia Ciężarów wciąż liczą na to, że jedna jedyna nominacja jednak będzie. - Zawodnicy bardziej niż o wynikach myślą dzisiaj o pieniądzach - mówi Szymon Kołecki, znakomitość tego sportu.

Kołecki ze złotym medalem z IO w Pekinie

Igrzyska olimpijskie Paryż 2024 oglądaj w Eurosporcie i serwisie Max
To dźwiganie ponad głowę nieludzkich ciężarów dyscypliną jest wielce widowiskową, barwną i emocjonującą, trudną do wyobrażenia. W programie igrzysk gości od pierwszej edycji tych nowożytnych, czyli od roku 1896 - z przerwami na Paryż 1900, Londyn 1908 i Sztokholm 1912. W początkach - ciekawostka - siłacze podnosili ciężar albo jedną ręką (do wyboru, prawą lub lewą) albo obiema, a kategorie wagowe nie istniały.
Biało-Czerwoni na igrzyskach po raz pierwszy wystąpili w Helsinkach, w 1952 roku. Było ich czterech - Augustyn Dziedzic, Henryk Skowronek, Edward Ścigała i Czesław Białas. Najwyższe miejsce, 17. w kat. 56 kg, wywalczył Dziedzic - 245 kg w trójboju (70 kg wyciskanie, 80 kg rwanie, 95 kg podrzut). Tak jest, w tamtych czasach oprócz obowiązujących dziś rwania i podrzutu także wyciskano.
Kobiety na olimpijski debiut czekać musiały długo, do roku 2000.
W tabeli medalowej igrzysk Polska miejsce zajmuje 12. - sześć złotych, sześć srebrnych, 22 brązowe. Te mistrzowskie tytuły zdobyli oni - Ireneusz Paliński (Rzym 1960), Waldemar Baszanowski (Tokio 1964, Meksyk 1968), Zygmunt Smalcerz (Monachium 1972), Szymon Kołecki (Pekin 2008) i Adrian Zieliński (Londyn 2012). Ostatnie medale to te z Londynu, poza Adrianem Zielińskim było tam jeszcze srebro Bartłomieja Bonka i brąz Tomasza Zielińskiego
W Paryżu - na dziś wszystko na to wskazuje - Biało-Czerwonych zabraknie. Po raz pierwszy od ich debiutu, od roku 1952, nie licząc zbojkotowanych przez Blok Wschodni igrzysk Los Angeles 1984. Pytanie i najprostsze, i najtrudniejsze - dlaczego?

"Zawodnicy byli inni, mentalnie i charakterologicznie"

Kołecki sztangistą był wybitnym. Sukcesy? Olimpijskie złoto i srebro (Pekin 2008 i Sydney 2000 - w Pekinie po dyskwalifikacji przyłapanego na dopingu Ilji Iljina z Kazachstanu). Dwa srebra i dwa brązy mistrzostw świata. Pięć mistrzostw Europy. Imponujące.
Mówi Kołecki: - Odpowiedź podzielę na dwie części. Pierwsza - liczba zawodników uczestniczących w igrzyskach ograniczona została mniej więcej o 25 procent. Dotychczas startowano albo w ośmiu, albo w 10 kategoriach wagowych, w każdej z nich po 20-kilka osób. Teraz będzie po pięć kategorii, po 12 osób. To pokłosie oczywiście dopingowych wpadek. Kwalifikacji do zdobycia było zatem zdecydowanie mniej. Ale... Prawda jest taka, że w tym wyścigu po olimpijskie eliminacje odpadli najsłabsi, bo ci, którzy mają szanse na miejsca w czołowej ósemce, do Paryża pojadą. A my takich zawodników i zawodniczek nie mamy, niestety. Okazaliśmy się bardzo słabi, co z kolei jest pokłosiem dewastacji kadry, co rozpoczęło się w roku 2016, szczerze to przyznaję. To ta druga część odpowiedzi.
picture

Szymon Kołecki

Foto: Newspix

Kto w roku 2016 był prezesem PZPC? Tak jest, Kołecki - stanowisko zajmował od 1 grudnia 2012 do 9 sierpnia 2016, kiedy podał się do dymisji. - Za czasów mojej prezesury doszło do największej afery w historii tej dyscypliny w Polsce, kadra narodowa mężczyzn właściwie się rozpadła - przyznaje Kołecki.
Działo się wtedy dużo.
9 sierpnia 2016, trwają igrzyska w Rio de Janeiro. Do Polski dociera informacja, że olimpijczyk Tomasz Zieliński miał pozytywny wynik badania próbki B i został wykluczony z zawodów. Kilka godzin później na konferencji prasowej prezes Kołecki informuje, że w organizmie kolejnego zawodnika, Krzysztofa Szramiaka, który do Rio nie poleciał, wykryto podniesiony poziom hormonu wzrostu. Obaj ciężarowcy w czerwcu zostali skreśleni przez Kołeckiego z kadry narodowej - nie chcieli uczestniczyć w szkoleniu centralnym, wybierając indywidualny tok przygotowań.
- My nie wyraziliśmy na to zgody i na posiedzeniu zarządu wykluczyliśmy ich z kadry - wspomina Kołecki. - A na kolejnym posiedzeniu zarząd przegłosował moją decyzję i ich przywrócił, co uważałem za wielkie niebezpieczeństwo dla dyscypliny. Stąd dymisja, nie mogłem tego firmować moim nazwiskiem.
Minęło niecałe osiem lat i polskiej sztangi w igrzyskach najprawdopodobniej zabraknie. Co zrobić, by z tej zapaści ją wydobyć? Gdzie są następcy Kołeckiego, a przynajmniej kandydaci na następców?
- Jako środowisko jesteśmy słabi, to trzeba sobie powiedzieć wprost, z otwartą przyłbicą. To nie jest to samo pokolenie, które było 20 lat temu. Kiedy ja trafiłem do kadry, zawodnicy byli inni, mentalnie i charakterologicznie. Jeszcze w 2000 roku było dobrze, a potem już coraz gorzej. Dzisiaj zawodnicy bardziej niż o wynikach myślą o pieniądzach. Dużo, jeżeli nie wszystko, zależy od trenerów i środowiska właśnie. Wierzbno, z którego pochodzę, to mała miejscowość, a właśnie tam autorytetem jest trener Adam Kraska. Tak samo dobrze dzieje się w Nowym Tomyślu, gdzie są charyzmatyczni trenerzy i prezes. Oby więcej takich ośrodków.

"Naprawę środowisko musi rozpocząć od siebie"

Co na to związek? Sytuacja jest dynamiczna, wiadomości prawie z ostatniej chwili.
"W dniu 24 kwietnia 2024 roku w siedzibie Polskiego Związku Ponoszenia Ciężarów w Warszawie, z udziałem przedstawiciela Ministerstwa Sportu i Turystyki, odbyło się posiedzenie Komisji Konkursowej na stanowisko Kierownika Wyszkolenia PZPC. Funkcję powierzono Mirosławowi Chorosiowi, byłemu trenerowi Kadry Narodowej Mężczyzn. Decyzja została zatwierdzona przez obradujący tego samego dnia Zarząd PZPC. Jednocześnie przyjęta została rezygnacja Piotra Wysockiego z funkcji trenera Kadry Narodowej Mężczyzn" - brzmi związkowy komunikat.
Prezes PZPC Waldemar Gospodarek grzecznie odsyła do Marka Kaczmarczyka, specjalisty ds. komunikacji i mediów. Pan Marek prosi o przysłanie pytań pocztą elektroniczną. Odpowiedzi udziela wyczerpujących, widać, że na polskiej sztandze zależy mu bardzo.
- Posiedzenie Zarządu zostało zaplanowane jakiś czas temu. Ostatnie kwalifikacje w Pukhet w Tajlandii, z początku kwietnia, zamknęły okres przygotowań i pewien cykl. Trenerzy kadr kobiet i mężczyzn, wygrywając konkursy na stanowiska, przygotowali programy i nakreśli cele. Z pewnością znalazły się w nich takie pozycje jak uzyskanie olimpijskich miejsc na Paryż. Skoro to się nie udało, dla mnie naturalną sprawą jest rozliczenie z tych planów. Władze związku postanowiły odwołać trenera kadry mężczyzn Piotra Wysockiego, a ten z kolei złożył rezygnację. Skoro tak, to została ona przyjęta. Co do trenera kadry kobiet Antoniego Czerniaka - mamy tu jeszcze element wyczekiwania na ostateczne rozstrzygnięcia w sprawie uzyskania kwalifikacji przez Weronikę Zielińską. Co do wyboru nowego szefa wyszkolenia - konkurs ogłoszony został ponad miesiąc temu, a od kilku miesięcy mieliśmy w PZPC wakat na tym stanowisku. Wybrano Mirosława Chorosia, który już kiedyś szefował pionowi szkolenia w PZPC oraz był trenerem kadry narodowej seniorów.
Dlaczego Polska nie ma olimpijskich kwalifikacji w podnoszeniu ciężarów, po raz pierwszy od dekad?
- To nie jest elitarny sport, ani też sport powszechny. Akurat trafiliśmy na generacyjny kryzys pokoleniowy, tak to widzę. Szymon Kołecki, którego bardzo szanuję, powiedział niedawno, że młodzi nie mają teraz w sobie pasji, by trenować latami, nie chcą czekać. Chcą być czempionami od razu. A Szymon na swoje sukcesy pracował całe życie. Jest także sprawa systemu uzyskiwania kwalifikacji olimpijskich - kiedyś wystarczyło miejsce kraju w gronie ośmiu najlepszych drużyn w mistrzostwach świata poprzedzających igrzyska i na igrzyska jechał "cały autobus". Potem pojawiły się limity. Przy naszych możliwościach kadrowych kwalifikacje na Paryż okazały się niezwykle trudne. Na dokładne analizy czas powinien nadejść jak najszybciej. Gra nie idzie o stołki, lecz o przyszłość ciężarowego sportu, gorzej przecież być już nie może. Powiem tak - naprawę środowisko musi rozpocząć od siebie, we własnych głowach, a potem działać transparentnie, wspólnie, mądrze i z rozwagą.
Co musi się wydarzyć, by Weronika Zielińska - kat. 81 kg - w igrzyskach jednak wystartowała? By na olimpijskim pomoście kibicować choć tej jedynej Polce?
picture

Weronika Zielińska

Foto: Getty Images

- W ostatnich zawodach olimpijskich kwalifikacji w Tajlandii pani Weronika była 10. Ważniejszy jest jednak wynik uzyskany w dwuboju - 241 kg. Pani Weronika walczyła o poprawienie miejsca w rankingu IWF (International Weightlifting Federation), dającym bilet do Paryża. Do rywalizacji w Tajlandii zajmowała w tym rankingu miejsce 16., z wynikiem 239 kg, po tym starcie przesunęła się na 15. W igrzyskach wystąpi 10 najlepszych sztangistek z tegoż rankingu plus dwie dokooptowane na podstawie specjalnych regulaminów przygotowanych przez IWF. W rankingu są jednak zawodniczki, które startowały w kilku kategoriach wagowych i one wybiorą pewnie tę kategorię, która da im szansę na uzyskanie lepszego miejsca w olimpijskiej rywalizacji. Wstępnie obliczaliśmy i jest duże prawdopodobieństwo, że w kategorii do 81 kg ubyłyby Weronice trzy zawodniczki z grona tych, które są sklasyfikowane przed nią. To nadal byłoby 12. miejsce, a nie 10., ale po relokacjach pozostałaby jeszcze nadzieja na "dzikie karty" dla poszczególnych kontynentów. Weronika akurat jest aktualną mistrzynią Europy seniorek, więc mamy nadzieję, że to jej pomoże i uzyska przychylność światowych władz. Wiem, skomplikowane. Jak to się skończy? Przekonamy się pod koniec maja.
Igrzyska olimpijskie w Paryżu od 26 lipca do 11 sierpnia.
(rk/po)
eurosport.pl
dołącz do Ponad 3 miliony użytkowników w aplikacji
Bądź na bieżąco z najnowszymi newsami, wynikami i sportem na żywo
Pobierz
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama