Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Dyskwalifikacja Sun Yanga. "Wszyscy wiemy, że nie jest czysty"

Emil Riisberg

04/03/2020, 12:48 GMT+1

Wielu rywali nie tolerowało go od dłuższego czasu. Niektórzy, zamiast stać obok niego na podium, woleli w ogóle nie pojawiać się na ceremonii medalowej. - Wszyscy - nie tylko ja, ale całe środowisko pływackie - wiedzą, że nie jest czysty - przekonuje Chad le Clos, jeden z największych rywali kontrowersyjnego chińskiego pływaka Suna Yanga, zawieszonego właśnie na osiem lat.

Foto: Eurosport

28-letni Sun ma w kolekcji sześć medali olimpijskich, w tym trzy złote - dwa z Londynu i jeden z Rio. Czy wywalczył je uczciwie? Tu pojawiają się wątpliwości. Właśnie nałożono na niego ośmioletnią dyskwalifikację z powodu unikania kontroli antydopingowych.
Sprawa ciągnęła się od 2018 roku. Mimo nacisków Światowej Agencji Antydopingowej (WADA), Międzynarodowa Federacja Pływacka (FINA) nie wycofała go z ubiegłorocznych mistrzostwach świata.
Na dystansie 400 metrów stylem dowolnym sięgnął po złoto. Wicemistrz Mack Hroton na ceremonii się nie pojawił. Australijczyk nie chciał stać na podium obok Azjaty. Odmówił mu też uściśnięcia dłoni. W ten sposób wyraził swoje niezadowolenie z faktu, że Chińczykowi w ogóle zezwolono na start w tej imprezie.

"Wszyscy wiedzą"

Yang solidnie pracował na to, żeby środowisko go znienawidziło. W 2014 roku został zdyskwalifikowany za doping na trzy miesiące.
Po surowej karze nałożonej na niego teraz przez CAS w język nie gryzł się Chad le Clos, jeden z jego największych rywali.
- Nie jest to dla mnie zaskoczeniem. Absolutnie. Oblał dwa testy już w 2014 roku. Wszyscy - nie tylko ja, ale całe środowisko pływackie - wiemy, że nie jest czysty. W końcu został ukarany - nie krył satysfakcji le Clos.
Reprezentant RPA ze smutkiem wspomina jeden z finałów w Brazylii. Na dystansie 200 metrów stylem dowolnym tytuł uciekł mu przez Yanga. Pędzący niczym torpeda Chińczyk wyprzedził go, popisując się niespotykanie efektownym finiszem.
- Jeszcze na ostatniej długości byłem na prowadzeniu, a on mnie dogonił. Był jedynym facetem, który to zrobił. Właśnie biłem rekord kraju, Afryki, a on minął mnie, jakbym 25 metrów przed końcem przestał w ogóle płynąć. To niespotykane - wspomina.

Domaga się złota

Le Clos domaga się, żeby teraz przyznano mu złoto. Wówczas byłby dwukrotnym mistrzem olimpijskim, bo w 2012 roku triumfował na 200 metrów motylkiem. Uważa, że pokrzywdzeni są wszyscy, nie tylko on. Wyznał, że zawsze żałował straconej szansy na świętowanie drugiego tytułu olimpijskiego.

- Gość, który był dziewiąty, powinien być ósmy, tak samo jak ten siedemnasty powinien zostać sklasyfikowany jako szesnasty. Oczywiście, zasłużyłem na złoto. Chciałem dorzucić je do moich osiągnięć. Kiedy Wayde van Nikierk i Caster Semenya wygrywali na igrzyskach w 2016 roku, było to coś wielkiego. W kraju zapanowała euforia, oni przeżywali swoje wspaniałe chwile. Ja tego nie doświadczyłem - żałuje.
Autor: TG/łup / Źródło: Reuters, eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama