RELACJA NA ŻYWO Z MECZU VIVE KIELCE - BARCELONA W EUROSPORT.PL

Mistrzowie Polski i Hiszpanii zmierzyli się w tym sezonie już po raz trzeci. W rozgrywkach grupowych dwukrotnie minimalnie lepsi byli podopieczni Tałanta Dujszebajewa. Finał Ligi Mistrzów to jednak zupełnie inna bajka. W Kolonii trudno było wskazać zdecydowanego faworyta.

W 2016 roku Vive jedyny raz wygrało w Lidze Mistrzów, ogrywając po rzutach karnych Veszprem. Tym razem było bardzo blisko powtórki z historii...

Zacięte mecze Łomży Vive z Barceloną

Przed meczem w ekipie Vive oczywiście panowały bojowe nastroje. - Zrobimy wszystko, aby zatriumfować w Lidze Mistrzów - zapowiadał rozgrywający Daniel Dujshebaev. - Przyjechaliśmy tu w jednym celu, żeby wygrać oba mecze - wtórował mu Arkadiusz Moryto.

Jak można było się spodziewać, konfrontacja Vive i Barcelony była bardzo zacięta i wyrównana. Na początku spotkania ze strony kielczan trafiali Nicolas Tournat i Branko Vujović.

Barcelona szybko jednak odpowiadała na te trafienia i po pięciu minutach prowadziła 4:2. Hiszpanie spokojnie rozgrywali atak pozycyjny, a pierwsze skrzypce w nim grali byli zawodnicy Vive Luka Cindrić i Angel Fernandez.

Po golu Vujovicia było 5:3 dla rywali. Po chwili jednak Dika Mem podwyższył prowadzenie Barcy. Duma Katalonii od pierwszych minut dobrze broniła wysoką, aktywną defensywą. Z kolei mistrzowie Polski mieli problemy ze złapaniem odpowiedniego rytmu gry.

W pewnym momencie w ataku zaczął trafiać Szymon Sićko. Dzięki jego akcjom po 11 minutach kielczanie przegrywali 5:7.

Kielczanie muszą gonić

Od tego momentu padała bramka za bramkę i ekipa z Hiszpanii nie pozwalała zniwelować minimalnej straty.

Dopiero w 21. minucie Vive doszło na jedną bramkę, kiedy trafił Alex Dujshebaev. Syn trenera był jedną z ważnych ofensywnych opcji kielczan pod koniec pierwszej połowy.

Najważniejsze, że mistrzowie Polski zaczęli lepiej bronić (dobrze spisywał się Andreas Wolff) i nie pozwalali rywalom na łatwe gole. W 26. minucie Vive doprowadziło do remisu 12:12, po świetnej zbiórce Arcioma Karaloka.

Obaj trenerzy na zmianę poprosili o czas, licząc na osiągnięcie jakiejś przewagi jeszcze przed przerwą. Tę udało się osiągnąć Barcelonie. Najpierw trafił były zawodnik Vive Braz Janc, świetnie odpowiedział Sićko, ale na kilka sekund przed końcem z kontry wynik na 14:13 ustalił do przerwy Aleix Gomez.

Twarda walka w drugiej połowie

Po zmianie stron jako pierwsi ze strony Vive trafiali Wlad Kulesz i Daniel Dujshebaev. Rywale potrafili jednak bardzo szybko odpowiedzieć na te ciosy.

Kielczanie po raz drugi w meczu wyszli na prowadzenie po precyzyjnym rzucie Alexa Dujshebaeva (17:16). Kolejnego gola dla polskiej ekipy rzucił z dystansu Kulesz. Mistrzowie Hiszpanii nadal mieli  jednak skuteczną odpowiedź na akcje rywali.

Trwała twarda walka i nikt nie potrafił wypracować sobie większej przewagi. W 42. minucie, po genialnej indywidualnej akcji, swojej drużynie prowadzenie 21:20 dał ponownie starszy z braci Dujshebaev.

Szczypiorniści Vive pracowali ile sił w defensywie, na wysokości zadania stawał też Wolff. W formie był również golkiper rywali Perez de Vargaz, który m.in. obronił rzut karny Moryty.

Trenerzy rotowali składami, a gra była bardzo intensywna. Dzięki dobrej obronie i dwóch bombach Kulesza w ataku Vive wyszło na prowadzenie 24:23 na dziesięć minut przed końcem meczu.

Potem kielczanie mieli swoje szanse na podwyższenie wyniku, ale Barca znajdowała na to odpowiedź. Gra pozostawała na styku.

Cztery minuty przed końcem był remis po 24. Następnie jakimś cudem trafił Alex Dujshebaev, a po chwili odpowiedział Melvyn Richardson.

Walka do ostatnich sekund

Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Moryto trafił z karnego, ale niestety w dwóch kolejnych akcjach górą byli rywale. Na 27:27 w 58. minucie przymierzył Karalok.

Barcelona miała piłkę, a Vive grało w osłabieniu. Richardson wywalczył rzut karny, a Aleix Gomez rzucił celnie w pierwsze tempo. Było 28:27 dla Barcy na 1,5 minuty przed końcem. Niestety, w kolejnej akcji Kulesz zgubił piłkę. W ataku na szczęście pomylił się też Dika Mem.

Kielczanie posiadali piłkę 40 sekund przed końcem. Trener Vive poprosił o czas. Jego podopieczni musieli trafić, by doprowadzić do remisu. Udało się! Kulesz ściągnął na siebie dwóch zawodników, podał do Karaloka, a ten z koła trafił na 28:28 dwie sekundy przed końcową syreną. Mieliśmy dogrywkę!

Dogrywka w finale Ligi Mistrzów

Pierwszy atak pozycyjny Barcy w dogrywce powstrzymał Wolff. Po chwili był bez szans przy rzucie z dystansu Timothey'ego N'Guessana. Skutecznie odpowiedział Dylan Nahi.

Emocje były olbrzymie, a każda akcja wzbudzała niesamowity aplauz kibiców obu drużyn. Fani Vive bili brawo przede wszystkim Wolffowi, który kapitalnie bronił w kilku akcjach.

Szkoda, że jego koledzy z pola raz za razem mylili się w ataku pozycyjnym. Po pierwszej części dogrywki było 30:29 dla rywali.

Kolejną odsłonę meczu niesamowitym rzutem zaczął Daniel Dujshebaev. Na 31:30 z rzutu karnego trafił Moryto. Reprezentant Polski wytrzymał presję także w kolejnej takiej szansie. Vive prowadziło 32:31 na niespełna minutę przed końcem. Rywale wyrównali i mieliśmy wielką szansę na wygraną. Alex Dujshebaev huknął jednak obok słupka i doszło do rzutów karnych.

Niestety, jako pierwszy pomylił się Alex Dujshebaev, a szczypiorniści Barcelony trafiali bez pudła. Hiszpański zespół wygrał karne 5:3. Duma Katalonii zatriumfowała więc drugi sezon z rzędu w Lidze Mistrzów. To także jedenasty tytuł tego klubu w historii.

Po finałowym meczu Ligi Mistrzów wybrano najlepszego zawodnika (MVP) turnieju Final Four. Został nim gracz Łomży Vive - Arciom Karalek.

Łomża Vive Kielce - FC Barcelona 32:32 (13:14, 15:14, 4:4) - rzuty karne: 3:5

Łomża Vive: Wolff, Kornecki - Alex Dujshebaev (4 bramki), Daniel Dujshebaev (4), Karalok (4), Kulesz (4), Moryto (4), Vujović (4), Sićko (3), Tournat (2), Nahi (2), Karacić (1), Gębala, Olejniczak, Paczkowski, Sanchez-Migallon.

FC Barcelona: Perez de Vargas, Maciel - Gomez (9), Mem (5), N'Guessan (5), Arino (3), Fernandez (3), Richardson (2), Fabregas (1), Janc (1), Langaro (1), Makuc (1), Petrus (1), Benali, Cindrić, Zein.