Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Jaszczuk zawieszona po bijatyce w Turcji. Kara po Challange Cup

Emil Riisberg

03/04/2015, 06:23 GMT+2

Europejska Fedracja Piłki Ręcznej (EHF) zawiesiła szczypiornistkę Pogoni Baltica Szczecin Hannę Jaszczuk na dwa mecze rozgrywek Challange Cup. Białorusinka została ukarana w wyniku skandalicznych zamieszek, do jakich doszło w marcu podczas pojedynku z tureckim Ardesen. - Mecz był transmitowany przez tamtejszą telewizję. Turcy wybrali momenty, które potwierdzały ich wersję wydarzeń - przyznaje w

Foto: Eurosport

Ze względu na oszczędności oba ćwierćfinałowe spotkania Challange Cup rozegrano w Turcji. Po drugim meczu na parkiecie doszło do bijatyki. Brali w niej udział nawet kibice. Skończyło się tym, że jeszcze godzinę po końcowym gwizdku polski zespół bał się opuścić szatnię.
Chociaż według relacji polskich zawodniczek, to rywalki zainicjowały bójkę, EHF uznała, że to szczypiornistka Baltiki była prowodyrką całego zajścia. Pewne jest to, że obie panie miały sobie coś do wyjaśnienia. W trakcie spotkania Jaszczuk dostała czerwoną kartkę, bo rzuciła w rywalkę piłką, reagując w ten sposób na jej brutalny faul. Rywalka otrzymała karę dwóch minut.
"Podczas tradycyjnego podziękowania za mecz, zawodniczka uderzyła jedną z rywalek w plecy, a potem zadała cios w twarz kolejnej, która próbowała interweniować. Reakcja powinna być przemyślana. Takiego zachowania na boisku nie usprawiedliwia ani fakt, że mogła być prowokowana, ani to, że działa w samoobronie. Trzeba kontrolować swoje emocje" - czytamy na stronie EHF.

Turcy zmanipulowali?

Dla Pogoni taka decyzja jest sporym zaskoczeniem. Głównie dlatego, że EHF zawiesiła Jaszczuk po zapoznaniu się z materiałem wideo, jaki podesłali im gospodarze.
- Wysłaliśmy swój film, ale nie był on brany pod uwagę. Mecz był transmitowany przez tamtejszą telewizję. Turcy wybrali momenty, które potwierdzały ich wersję wydarzeń. Skoncentrowali uwagę federacji na tym, że to nasza zawodniczka atakowała. Uderzenia Turczynki na nagraniu nie widać. Dziwne jest też to, że incydenty do jakich doszło po spotkaniu nie zostały zapisane w protokole pomeczowym ani przez delegata, ani przez sędziów - mówi Mańkowski.

Nie ma czasu na odwołanie

Jaszczuk nie będzie mogła zagrać w półfinałowym dwumeczu z Galiczanką Lwów (pierwsze spotkanie w najbliższą sobotę). Pogoń nie zdecydowała się na złożenie odwołania.
- Nie było gwarancji, że decyzja zostanie zmieniona przed naszym meczem półfinałowym (4 kwietnia). Dodatkowo musielibyśmy ponieść dodatkowe koszty (tysiąc euro). Zresztą nie chcemy już szumu wokół tej sprawy. Mamy zamiar udowodnić, że awans nam się należał, nic nie jest w stanie ans złamać i żadne inne rzeczy nie będą miały wpływu na naszą postawę - wyjaśnia prezes Pogoni.

"Chcieli nas pobić"

Komisja nie odniosła się jeszcze do zachowania miejscowych kibiców, którzy jeszcze trakcie meczu rzucali w sędziego różnymi przedmiotami. Arbiter musiał z tego powodu przerwać spotkanie.
- Wszystko zaczęło się od momentu, gdy zaczęliśmy wygrywać dużą ilością bramek. Naprawdę gorąco zrobiło się w 57. minucie po podyktowaniu dla nas rzutu karnego. Wtedy właśnie przerwano spotkanie - relacjonował trener Baltiki Adrian Struzik.

Unikną kary?

Fani z Turcji musieli być mocno zaskoczeni obrotem sprawy. W pierwszym spotkaniu ich zespół wygrał trzema bramkami, w rewanżu poległ pięcioma i dość niespodziewanie został przez Polki wyrzucony za burtę rozgrywek. - Kibice zaczęli zbiegać z trybun i chcieli nas po prostu pobić. Na szczęście w porę zostali zatrzymani przez policję - dodawał drugi trener polskiego zespołu Łukasz Kalwa.
- Nic mi nie wiadomo na temat konsekwencji, jakie miałyby spotkać Ardesen z powodu zachowania jego kibiców - mówi nam Mańkowski.
Autor: TG / Źródło: sport.tvn24.pl, eurohandball.com
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama