Serie A: Kompromitacja Napoli w meczu u siebie z Atalantą

Wraz ze zdobyciem pierwszego od 33 lat Scudetto mistrzowski projekt pod Wezuwiuszem praktycznie rozpadł się jak domek z kart. Najważniejszym problemem okazały się jednak nie pomniejsze zmiany kadrowe, a letnia rezygnacja trenera Luciano Spalettiego.

Od tamtego czasu zespół z Neapolu prowadziło już trzech trenerów i żaden, łącznie z obecnym Francesco Calzoną, nie był w stanie na dłużej zaradzić zapaści drużyny, która w zeszłym sezonie zdobywała serca i uznanie także postronnych fanów.

Nie inaczej było w sobotę na Stadionie im. Diego Maradony.

Wyższość Atalanty dało się dostrzec właściwie w każdym fragmencie spotkania. Tak było, gdy w 26. minucie Aleksiej Miranczuk wykorzystywał fatalne ustawienie obrońców gospodarzy i trafiał z bliska. To samo miało miejsce, gdy tuż przed przerwą Gianluca Scamacca po udanym, agresywnym pressingu uderzał precyzyjnie z linii pola karnego. A już zupełną bezradność Napoli wypunktował trzy minuty przed końcem Teun Koopmeiners, który popisał się płaskim, sprytnym strzałem tuż przy słupku.

Piotr Zieliński, rozochocony po wtorkowym awansie na Euro z reprezentacją Polski, wbiegł na boisko z ławki wraz ze startem drugiej połowy, ale beznadziejnego obrazu gry mistrzów Włoch nie zmienił. Dość powiedzieć, że neapolitańczycy formalnie byli lepsi zaledwie o jedną bramkę od Rakowa, który jesienią w Lidze Europy także przegrał u siebie z Atalantą, z tym, że aż 0:4.

Ekipa broniąca tytułu jest obecnie na 7. miejscu w tabeli, do liderującego Interu tracąc - uwaga! - 31 punktów. Zapaść trwa.

Bramki: Aleksiej Miranczuk (26.), Gianluca Scamacca (45.), Teun Koopmeiners (87.)

(mb/br)