Trener Barcelony Hansi Flick ostro skrytykował terminarz rozgrywek

Po wtorkowym wyeliminowaniu Borussii Dortmund w ćwierćfinale Ligi Mistrzów Duma Katalonii, jako jedyna drużyna w Hiszpanii, ciągle jest w grze o trzy trofea. Do pierwszego półfinałowego starcia z Interem Mediolan (30 kwietnia) rozegra jeszcze trzy mecze na krajowym podwórku: w lidze z Celtą Vigo (w sobotę) i Mallorcą (22.04) oraz w finale Pucharu Króla z Realem Madryt (26.04).

Między obiema konfrontacjami z mediolańczykami zespół Wojciecha Szczęsnego i Roberta Lewandowskiego zmierzy się jeszcze na wyjeździe z Valladolid. Spotkanie to wyznaczono na 3 maja na godzinę 21.00. Termin ten, trzy dni przed rewanżem z Interem, bardzo oburzył trenera Barcelony.

- To nie jest wymówka ani narzekanie, ale kiedy gramy poza domem, dlaczego nie możemy rozpoczynać meczów o 16, 18 lub 18.30? Dla mnie to żart. Nie widziałem tego nigdzie indziej, to się zdarza tylko w lidze hiszpańskiej. Chciałbym zobaczyć tego gościa, który jest za to odpowiedzialny. Nie ma pojęcia, co oznacza dla zawodników możliwość dłuższego odpoczynku - grzmiał podczas piątkowej konferencji prasowej Flick.

Nawiązał tym chociażby do sytuacji z tego tygodnia, kiedy wyjazdowe starcie z Leganes Barcelona musiała rozgrywać w sobotę o 21, a już we wtorek czekał ją rewanż w Dortmundzie.

- Znowu to zrobili. W Mediolanie sytuacja się powtórzy. Przyjedziemy do Barcelony bardzo późno, o czwartej rano. Dwa dni przed meczem z Interem. Ludzie, którzy ustalają kalendarz, nie chcą o tym rozmawiać, a to nie jest dobre. Każda liga chroni klub, który gra w Lidze Mistrzów, zwłaszcza w półfinale. Bundesliga, Premier League... im zależy. Tutaj mówią: niech grają, wrócą o 5.00 rano - irytował się Niemiec.

Sobotnie, domowe starcie z siódmą w tabeli Celtą Vigo rozpocznie się o godzinie 16.15. Przed 32. kolejką będąca na fotelu lidera Duma Katalonii ma cztery punkty przewagi nad Realem Madryt i siedem nad Atletico.

(lukl)