Koszmarna połowa Tottenhamu. Może go zabraknąć w pucharach

O zajęciu miejsca w czołowej czwórce i tym samym awansie do Ligi MIstrzów londyńczycy mogli zapomnieć już kilka tygodni temu. Scenariusz, że w przyszłym sezonie zabraknie ich w Lidze Europy, a nawet w Lidze Konferencji, wydawał się jednak nieprawdopodobny. A jednak. W sobotę Koguty podejmowały bezpośredniego rywala w walce o puchary i kompletnie pokpiły sprawę.

Zawód jest tym większy, że wszystko rozpoczęło się dla Tottenhamu idealnie. Po krótko rozegranym rzucie wolnym kapitalnym uderzeniem z około 25 metrów popisał się Harry Kane.

Do końca pierwszej połowy gospodarze mieli przewagę, ale drugi raz trafić do bramki Brentfordu nie potrafili.

Po zmianie stron na boisku rządził już tylko jeden zespół. Goście szybko doprowadzili do wyrównania, a potem dorzucili kolejne dwa gole. W każde trafienie zaangażowany był Bryan Mbeumo, który najpierw dwukrotnie trafił do siatki, a potem popisał się asystą przy ustalającej wynik spotkania bramce Yoane'a Wissy.

Porażka sprawia, że Tottenham pozostaje na siódmym miejscu, które daje jedynie występ w Lidze Konferencji Europy. O utrzymanie pozycji będzie walczył z Aston Villą i Brentfordem.

Sobotnie spotkanie było dla Tottenhamu ostatnim w tym sezonie przed własną publicznością. Po końcowym gwizdku z murawy długo nie schodził Kane, który żegnał się z kibicami. Niewykluczone, że w przyszłych tygodniach najlepszy angielski napastnik opuści londyński klub, o czym spekuluje się za każdym razem, gdy Tottenham zalicza kiepski sezon.

Jak na razie Kane nie podjął decyzji, co do ewentualnego przedłużenia umowy z Kogutami. Obecna wygasa po następnym sezonie.