Real Madryt znów wielki w Lidze Mistrzów
📝Eurosport
Akt. 01/06/2024, 23:56 GMT+2
Real Madryt rządzi w Europie. Finał w Londynie był kosmiczny. W pierwszej połowie rządziła Borussia Dortmund, strzelała groźnie, ale bramka była jak zamurowana. Po przerwie Real pokazał klasę. Wyprowadził dwa ciosy. Bolesne i zwycięskie. Real - Borussia 2:0 w wielkim finale Ligi Mistrzów.
To finał Ligi Mistrzów, jakiego dawno nie było. Na Wembley bez angielskich klubów, za to z wyraźnym faworytem. Realem, który w cuglach wygrał wyścig po tytuł w Hiszpanii. Borussia skończyła sezon w Bundeslidze dopiero na piątym miejscu. Różnica wyraźna, podobnie jak z listą tytułów.
Real szykował miejsce w klubowej gablocie na 15. trofeum za Champions League. Borussia dopiero na drugie. To jedno jedyne zdobyła 27 lat temu. Dla Realu to 18. taki finał w historii, dla BVB - dopiero trzeci. Przepaść. Jak u Dawida z Goliatem.
- Gdybyśmy zagrali z Realem dziesięć razy, to prawdopodobnie większość meczów byśmy przegrali. Ale w tym jednym jedynym wszystko jest możliwe - szukał dobrych stron przed meczem Edin Terzić, trener dortmundczyków.
Lenny Kravitz rozgrzał wypełnione po brzegi Wembley i można było grać piłkarski koncert.
Borussia postraszyła
Niespodzianki nie było. Real dłużej utrzymywał się przy piłce, pieczołowicie budował akcję za akcją. Raz przyspieszył Vinicius, postraszył też niesamowity Jude Bellingham, najgroźniejsze żądło zespołu, Anglik rok temu kupiony właśnie z Borussii, ale to skazani na pożarcie dortmundczycy powinni po pierwszej połowie prowadzić i to wyżej niż 1:0!
Oni postawili na kontry, którymi siali popłoch u rywali. Najpierw strzelał Julian Brandt, ale nieznacznie się pomylił. Kibice Realu odetchnęli, ale się nie uspokoili, bo za chwilę piekielnie szybki Karim Adeyemi ruszył z kontrą, której nie zakończył golem i tylko on wie dlaczego. Przed sobą miał jedynie Thibauta Courtoisa, wracającego na finał do madryckiej bramki tylko z powodu problemów zdrowotnych rewelacyjnego Ukraińca Andrija Łunina. Adeyemi jakby wystraszył się szansy, przed jaką stanął. Zwklekał i został dogoniony przez obrońcę.
To nie wszystko. Niclas Fuellkrug za moment strzelił w słupek! Real był w opałach, to bylo dziewięć minut, które wstrząsnęły mistrzami Hiszpanii. Dawid straszył bezzębnego Goliata, ale miał ogromnego pecha, a mógł go strącić w przepaść.
Gdy Vinicius próbował wziąć sprawy w swoje ręce, interweniował Mats Hummels. Niemiec, mimo 35 wiosen na karku, zrobił to ze spokojem, jak profesor. Real był bezradny, potrzebował przerwy, by ochłonąć. Był oszołomiony. Borussia oddała w pierwszej połowie 8 strzałów, faworyci - tylko dwa, niegroźne.
Toni Kroos dał sygnał do ataku
Kolegom sygnał do wzięcia się w garść dał po przerwie Toni Kroos, ten, który po 10 pięknych latach w Madrycie ogłosił, że czas kończyć z piłką. To jego ostatni mecz w Realu, przed nim tylko Euro, później już piłkarska emerytura. Strzelił z wolnego mocno, Gregor Kobel miał duże problemy z odbiciem piłki.
To było ostrzeżenie nr 1, kolejne przyszło sekundy później, gdy głową strzelał Dani Carvajal. Nieznacznie się pomylił, slychać było jęk zawodu. To kilkadziesiąt tysięcy kibiców w białych koszulkach.
Gdy wydawało się, że Real zapanował nad poczynaniami na Wembley, Adeyemi przerzucił madrycką obronę, piłka doleciała do Fuellkruga, ten strzelił tzw. szczupakiem. Courtois nie bez problemów go zatrzymał. Borussia znów przemówiła, jakby jej piłkarze chcieli przypomnieć o sobie: halo, my tu ciągle jesteśmy i potrafimy być groźni.
Kroos podawał, Carvajal trafił
Wreszcie skończyło się przeciąganie liny. Kwandrans przed końcem Wembley "zapłonęło". W rolach głównych Kroos i Carvajal. Niemiec podawał, Hiszpan trafił do siatki po strzale głową. W białych sektorach euforia, cisza w żółtych.
Po paru minutach mógł być nokaut. Bellingham miał sześć metrów do bramki i przed sobą tylko bramkarza, ale zabierał się do strzału tak wolno, że zdołał go powstrzymać Nico Schlotterbeck. Decydowały centymetry. Mogło być 2:0 dla Realu.
Teraz to bramka Borussii przeżywała oblężenie. Strzelali jeszcze Eduardo Camavinga i Nacho. Kobel nie zawodził, aż przyszła minuta 83. Koszmarny błąd popełnił Ian Maatsen, który zamiast do kolegi, podał piłkę pod nogi Bellinghama, ten wyłożył ją Viniciusowi i szaleństwo w Londynie. 2:0 dla madrytczyków.
Borussia odpowiedziała kilkadziesiąt sekund później, nawet trafił do siatki Fuellkrug, ale sędzia słusznie dojrzał pozycję spaloną. To było jak trzeci cios dla niemieckiego zespołu. Już się nie podniósł. Madryt nie pójdzie dzisiaj spać. Real z 15. tytułem najlepszego klubu w Europie. Campeones!
Real Madryt - Borussia Dortmund 2:0 (0:0)
Bramki: Carvajal (72.), Vinicius Junior (83.).
Real Madryt: Thibaut Courtois - Dani Carvajal, Antonio Ruediger, Nacho, Ferland Mendy - Federico Valverde, Eduardo Camavinga, Toni Kroos (85. Luka Modrić) - Rodrygo (90. Eder Militao), Jude Bellingham (85. Joselu), Vinicius Junior (90+4. Lucas Vazquez).
Borussia Dortmund: Gregor Kobel - Julian Ryerson, Mats Hummels, Nico Schlotterbeck, Ian Maatsen - Emre Can (80. Donyell Malen), Marcel Sabitzer, Julian Brandt (80. Sebastien Haller) - Jadon Sancho (87. Jamie Bynoe-Gittens), Niclas Fuellkrug, Karim Adeyemi (72. Marco Reus).
(twis/TG)
dołącz do Ponad 3 miliony użytkowników w aplikacji
Pobierz
Zeskanuj
Powiązane tematy
Udostępnij