Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Finał Pucharu Polski 2023. Trener Marek Papszun po meczu Legia Warszawa - Raków Częstochowa. Co powiedział?

Eurosport
📝Eurosport

03/05/2023, 08:46 GMT+2

Marek Papszun nie krył rozczarowania po przegranym finale Pucharu Polski. Trener Rakowa Częstochowa podkreślił, że w starciu z Legią Warszawa nie pomógł drużynie chociażby przeprowadzanymi zmianami. - Nie popisałem się w tym temacie - przyznał.

Marek Papszun z Rakowa został trenerem sezonu

Podopieczni Papszuna walczyli we wtorek o trzeci triumf w Pucharze Polski z rzędu. Choć od szóstej minuty i czerwonej kartki dla Yuriego Ribeiro grali w przewadze, to w regulaminowym czasie oraz dogrywce nie zdołali zdobyć żadnej bramki, a następnie przegrali w rzutach karnych 5-6.
- Gratuluję swojej drużynie tej drogi, jaką przeszliśmy w rozgrywkach Pucharu Polski. [...] Robiliśmy wszystko, żeby wygrać. Niestety, nie strzeliliśmy gola, choć sytuacji stworzyliśmy sporo. W rzutach karnych przeciwnik okazał się lepszy - przyznał Papszun podczas konferencji prasowej po finale.

Papszun: nie mogliśmy się przestawić

Szkoleniowiec zaznaczył, że spotkanie było specyficzne, głównie ze względu na fakt, że praktycznie cały czas jego zespół grał w 11 na 10.
- Sytuacja, można powiedzieć, komfortowa, ale jednak nie do końca. Trzeba być odpowiedzialnym, umiejętnie zarządzać meczem. My nie mogliśmy się przestawić. Przygotowywaliśmy się na inne spotkanie, a nagle okazało się, że musimy grać w ataku pozycyjnym - podkreślił.
- Nie wykorzystaliśmy okresu w tej części gry, gdy Legia też nie mogła się przeorganizować. Dopiero zmiany, przejście rywali na grę trójką obrońców, uporządkowały ich szyki. [...] Nam zabrakło trochę jakości i szczęścia, jak to w życiu bywa. Nie przypominam sobie, żeby Legia stworzyła jakąś groźną sytuację - dodał, żałując szczególnie pierwszej połowy.
Papszun przyznał także, że nie miał pretensji do Mateusza Wdowiaka, czyli jedynego piłkarza, który pomylił się w serii jedenastek.
- Rozmawiałem z Mateuszem tuż po meczu, jeszcze bezpośrednio na boisku. Powiedziałem mu, żeby nie brał tego do siebie. To jest normalna sprawa w futbolu, każdemu to się mogło przytrafić. Strzelał dobrze na treningach, ale wiadomo, tutaj dochodzi presja i noga zadrżała. Nie ma żadnych winnych tej porażki. Nigdy tak nie było w naszej drużynie i teraz też tak nie będzie - zauważył.

Papszun o samokrytyce i pracy sędziego

Szkoleniowiec przyznał samokrytycznie, że pewne rzeczy mógł zrobić lepiej.
- Piłkarzom nie mogę niczego zarzucić. Sobie - trochę tak. Mogłem lepiej zarządzać zmianami w pewnych momentach. To mi nie wyszło. Tymi zmianami nie do końca pomogłem zespołowi, chodzi o kwestie osobowe, ale też momenty przeprowadzania tych zmian. Na pewno nie popisałem się w tym temacie - stwierdził Papszun.
Nie mogło również zabraknąć pytania o Piotra Lasyka. Przed meczem trener Rakowa dziwił się bowiem, że do prowadzenia finału nie wyznaczono "najlepszego polskiego sędziego". Jak ocenił pracę arbitra z Bytomia po meczu?
- Trzeba to jeszcze przeanalizować. Na pewno nie zauważył ewidentnego faulu na czerwoną kartkę. Dobrze, że był VAR. Co tu dalej komentować... - przyznał.
Co ważne, zespół Papszuna jest bardzo blisko zdobycia pierwszego w historii mistrzostwa Polski. Na cztery kolejki przed końcem sezonu ma 11 punktów przewagi nad Legią. Czy wtorkowa porażka wpłynie w jakikolwiek sposób na końcówkę sezonu ligowego?
- Nie sądzę. Mamy zespół, który szybko potrafi się pozbierać, nawet po tak bolesnej porażce. Jestem dobrej myśli. Nie ma się co oszukiwać - mamy olbrzymią przewagę, wystarczy nam jeden punkt. Chcemy ten cel osiągnąć już w najbliższym meczu, z Koroną w Kielcach. Musimy się otrząsnąć po tej porażce, bo mamy do zdobycia mistrzostwo. To jest cel nadrzędny i będziemy dążyć, aby to się stało jak najszybciej - zapowiedział szkoleniowiec częstochowian.
dołącz do Ponad 3 miliony użytkowników w aplikacji
Bądź na bieżąco z najnowszymi newsami, wynikami i sportem na żywo
Pobierz
Udostępnij