- W pewnym momencie gadałem do ścian i zacząłem nadawać im imiona. To kwestia mentalna. Obserwujesz siebie i wyobrażasz sobie wszystkie symptomy tej choroby, nawet te, których nie masz. Cierpisz z powodu tego, co czujesz oraz tego, co wydaje ci się, że czujesz – powiedział piłkarz AC Milan dziennikowi "Corriere della Sera".

Czekał na to, co się wydarzy

- Kiedy okazało się, że mam koronawirusa, na początku byłem zrelaksowany, a nawet ciekawy. Pomyślałem, że sprawdzę czym jest ten koronawirus. Ta choroba dotknęła cały świat, spowodowała wielką tragedię, a teraz dotknęła również mnie. Siedziałem w domu i czekałem na to, co się wydarzy – wyznał.

- Miałem bóle głowy. Nie były bardzo mocne, ale irytujące i pod tym względem było ciężko. Częściowo straciłem również smak. Siedziałem w domu poirytowany, że nie mogę wyjść i odpowiednio trenować. Fakt, że nie możesz nic robić, to coś okropnego – podkreślił.

Wrócił i strzelał

W październiku, już po przejściu choroby, Ibrahimović nagrał film, na którym nawoływał do przestrzegania reguł bezpieczeństwa i zakładania maseczek.

"Wirus rzucił mi wyzwanie i wygrałem. Ale ty nie jesteś Zlatanem, nie rzucaj mu wyzwania" – mówił.

Po 18 dniach kwarantanny Ibrahimović wrócił na boisko i strzelał gole w każdym meczu, w którym wystąpił. Zdobył 8 bramek w pięciu spotkaniach ligowych. Łącznie ma na koncie 10 trafień.

Obecnie Szwed jest wyeliminowany z powodu kontuzji mięśniowej.