Winy po części odkupione. Polska pozostaje w najwyższej dywizji Ligi Narodów

Reprezentacja Polski odcierpiała fatalne, czwartkowe spotkanie z Holandią. Biało-Czerwoni wygrali z Walią 1:0 w ostatniej kolejce grupy 4. dywizji A Ligi Narodów i dzięki temu udało im się pozostać w najwyższej klasie rozgrywek.
TAK RELACJONOWALIŚMY MECZ WALIA - POLSKA >>>
Po czwartkowej porażce 0:2 z Holandią atmosfera wokół kadry zrobiła się bardzo gęsta. Problemem zawodników Czesława Michniewicza był jednak nie tylko wynik, ale też styl gry. Czy też jego brak.
Szczęsny wprowadzał pewność
Niedzielne starcie kończące obecną edycję fazy grupowej Ligi Narodów wiązało się więc z szeregiem obaw, zwłaszcza w kontekście zaczynającego się za dwa miesiące mundialu. Z Walijczykami Biało-Czerwoni zagrali o kilka celów: pierwszym, najpoważniejszym było pozostanie w najwyższej dywizji rozgrywek, do czego wystarczył remis.
Wysokiego zwycięstwa lub szczęśliwego układu meczów w innych grupach kadrowicze potrzebowali z kolei, aby najprawdopodobniej powalczyć o rozstawienie z pierwszego koszyka w losowaniu eliminacji mistrzostw Europy 2024.
Najważniejszy cel był jednak poniekąd nienamacalny - zmazać plamę po występie w Warszawie i wlać nadzieję w serca kibiców przed imprezą roku w Katarze.
Twarda walka od początku
Pierwsza połowa raczej na wspomniane wcześniej obawy odpowiedzią nie była. Jak można było się spodziewać w starciu z brytyjskim rywalem, gra była bardzo twarda, szybka, intensywna. Obie strony miały mimo to problem z dokładnością, przez co konkretnych akcji bramkowych brakowało.
W najlepszej sytuacji znalazł się więc piłkarz, który… formalnie strzału nie oddał. Szymon Żurkowski został obsłużony kapitalnym podaniem przez Piotra Zielińskiego i wychodził już na czystą pozycję w szesnastce gospodarzy, lecz wskutek złego przyjęcia został dogoniony przez walijskich obrońców.
W naszej drużynie po strzale zdołali jeszcze oddać Robert Lewandowski i Piotr Zieliński, lecz nie sprawili Wayne'owi Hennesseyowi większych problemów. Bohaterem pierwszej połowy można więc było określić bramkarza, ale tego znajdującego się po drugiej stronie. Wojciech Szczęsny był w niedzielę bardzo dobrze dysponowany i z dużą pewnością powstrzymywał próby rywali, w tym choćby dwukrotnie Daniela Jamesa.
Moment magii Lewandowskiego
Polska defensywa, nie tylko dzięki wpływowi pewnego na linii i przy wyjściach do górnych piłek Szczęsnego, sprawowała się w Cardiff poprawnie, dlatego też łatwiej było o korzystny wynik. Dodatkowo znalazło się też trochę miejsca na odrobinę magii. Tą popisał się, rzecz jasna, Lewandowski.
To właśnie ustawiony tyłem do bramki kapitan reprezentacji po przeszywającej centrze Jakuba Kiwiora zagrał fenomenalnie, na raz z Karolem Świderskim, któremu w 58. minucie nie pozostało nic innego, tylko nabiec na piłkę i uderzyć potężnie po ziemi.
Polska swoje w ofensywie zrobiła i mogła już oddać się spokojnej grze jak najdalej od własnej bramki. A najważniejsze też, że gdy tylko miejscowi decydowali się ofensywne próby, to udawało się je zatrzymać kapitalnemu tego wieczora Szczęsnemu.
To wszystko wystarczyło reprezentantom Polski ku temu, aby po części odkupić winy po fatalnym występie na PGE Narodowym i przede wszystkim pozostać w najwyższej dywizji Ligi Narodów. Najważniejsze jednak, że na mistrzostwa świata w Katarze znów możemy spoglądać z odrobiną nadziei.
Walia - Polska 0:1 (0:0)
Bramka: Karol Świderski (58.)
Walia: Hennessey - Roberts (85' Thomas), Cabango, Rodon, Norrington-Davies (58' Moore) - Johnson, Morrell, Levitt (72' Colwill), Bale, Williams - James.
Polska: Szczęsny - Bednarek, Glik, Kiwior - Bereszyński (90' Gumny), Krychowiak, Żurkowski (83' Szymański), Zieliński, Świderski (65' Piątek), Zalewski - Lewandowski.
żółte kartki: Norrington-Davies, Williams, Johnson, Moore - Krychowiak, Bereszyński, Glik.
sędziował: Andris Treimanis (Łotwa).
widzów: 31 520.