Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Taras Romanczuk wyzywany od banderowców przez Dominika Furmana?

Emil Riisberg

17/02/2019, 13:25 GMT+1

Pomocnik Jagiellonii Białystok Taras Romanczuk zarzucił Dominikowi Furmanowi z Wisły Płock, że ten nazwał go banderowcem w sobotnim meczu ekstraklasy.

Foto: Eurosport

Romanczuk urodził się na Ukrainie, ale ma polskie korzenie i od roku polskie obywatelstwo. Żeby je uzyskać, musiał zrzec się ukraińskiego. W związku z tym, jak relacjonował w rozmowie z "Przeglądem Sportowym", na Ukrainie znaleźli się tacy, którzy uznali go za zdrajcę.
- Pojawiają się takie głosy. Dokonałem wyboru i nic nie poradzę na to, że według ukraińskich przepisów nie można mieć podwójnego obywatelstwa - tłumaczył.

W notatniku selekcjonera

Dobre występy w barwach Jagiellonii i polski dowód osobisty w ręku skłoniły poprzedniego selekcjonera Adama Nawałkę do sprawdzenia Romanczuka w polskiej kadrze. Obrońca został powołany w marcu zeszłego roku na towarzyskie mecze z Nigerią i Koreą Południową. Zadebiutował w tym drugim.
Nie pojechał z Biało-Czerwonymi na mistrzostwa świata do Rosji (choć był w szerokiej kadrze), ale znalazł się też w notatniku nowego selekcjonera. Jerzy Brzęczek powołał piłkarza na mecz z Włochami w Lidze Narodów i sparing z Irlandią, choć przy jego nazwisku pozostało 1A.
Powołanie Romanczuka do reprezentacji Polski od początku wywoływało kontrowersje, ale dotyczyły one głównie przydatności zawodnika do kadry, nie jego pochodzenia.
W sobotę rozpętał burzę, zarzucając piłkarzowi Wisły, że ten nazwał go banderowcem. Do zdarzenia miało dojść w trakcie meczu 22. kolejki ekstraklasy, w którym mocno między nimi iskrzyło. Po golu Jakuba Wójcickiego w 95. minucie Jagiellonia pokonała zespół z Płocka 1:0. Wobec zarzutów Romanczuka wynik zszedł jednak na dalszy plan.
- Gramy przeciwko rasizmowi, a on dzisiaj wyzywa mnie od Bandery. Trudno opanować emocje, znając historię mojej rodziny, która została zamordowana również przez Banderę. A on mnie tak nazywa. To brak szacunku. Myślę, że to ostatni raz, kiedy podałem mu rękę - powiedział dziennikarzom Romanczuk.

Słowo przeciwko słowu

"Furman, dramacie. Taras nie jest żadnym banderowcem. Nie masz prawa tak mówić! Zrobię wszystko żeby Cie ukarali" - napisał na Twitterze prosto z szatni kierownik drużyny Jagiellonii Arkadiusz Szczęsny.



Do wpisu Szczęsnego szybko odniósł się dyrektor sportowy Wisły. "Rozumiem ze ma pan sztywne dowody z przebiegu rozmowy Romanczuk - Furman ?? ( jeśli tak to sam będę wnioskował o surowa karę ) Proszę się zastanowić co jeśli tak nie było?" (pisownia oryginalna - red.) - zaapelował o ostudzenie emocji Łukasz Masłowski, który poradził kierownikowi drużyny Jagiellonii, by 10 minut po meczu cieszył się ze zwycięstwa, a nie pisał tweeta.



W osobnym wpisie zareagowała też Wisła.
"W związku z rzekomą sytuacją na linii Furman - Romanczuk Wisła Płock otwarcie protestuje przeciwko bezpodstawnemu oskarżaniu i oczernianiu naszego zawodnika" - brzmi komunikat płockiego klubu.



Do tej pory w sprawie nie zostały ujawnione żadne dowody, mamy zatem słowo przeciwko słowu.

Boniek apeluje o spokój

Kolejne relacje przytoczyli dziennikarze. Według Piotra Wołosika z "Przeglądu Sportowego" Furman powiedział do Romanczuka: "Jesteś banderowcem i farbowanym lisem". Wołosik przypomniał, że dziadków pochodzącego z Ukrainy piłkarza zamordowali właśnie banderowcy.



Wersję drugiej strony przedstawił Krzysztof Marciniak z Canal+. - Obrażaliśmy się wzajemnie w trakcie meczu, ale nie nazwałem go banderowcem. Możemy się spotkać na Komisji Ligi i wyjaśnić sprawę - miał powiedzieć Furman w rozmowie z Marciniakiem.



W niedzielę Furman opublikował też oświadczenie na oficjalnej stronie Wisły, w którym napisał: "Chciałem stanowczo i kategorycznie zaprzeczyć, by w trakcie całych zawodów z moich ust padły w stronę Tarasa Romanczuka cytowane po meczu przez przedstawicieli Jagiellonii obraźliwe słowa. Faktem jest, że podczas spotkania wielokrotnie dochodziło do spięć pomiędzy zawodnikami obu drużyn. Prawdą jest także to, że piłkarze nie szczędzili sobie złośliwości i kierowali w swoją stronę słowa uznawane za wulgarne. (...) W żadnym momencie nie doszło jednak do zdarzenia opisywanego przez zawodnika Jagiellonii Tarasa Romanczuka, a także kierownika drużyny Pana Arkadiusza Szczęsnego".
Należy się spodziewać, że sprawa trafi do Komisji Ligi, choć najpierw muszą opaść emocje. "Spokojnie" - zaapelował na Twitterze prezes PZPN Zbigniew Boniek.
Autor: łup / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama