Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Sergio Busquets i Luis Suarez przepraszają kibiców. "To będzie bolało"

Emil Riisberg

08/05/2019, 06:29 GMT+2

Atmosfera w szatni Barcelony musiała być przygnębiająca po takiej porażce. - To koszmarna noc dla nas wszystkich - przyznał Sergio Busquets. Były też przeprosiny.

Foto: Eurosport

Katalończycy "dokonali" czegoś niewyobrażalnego. Tylko w sobie znany sposób roztrwonili trzybramkową przewagę z pierwszego meczu i kolejny rok z rzędu muszą zapomnieć o finale Ligi Mistrzów.

W zeszłym tygodniu wygrali 3:0, we wtorek piłkarze Liverpoolu roznieśli ich 4:0. I stał się cud.

- Byli od nas lepsi. Rzucili się na nas od początku. Kiedy traci się gola tak szybko, trudno się podnieść. Owszem, mieliśmy swoje okazje, ale nic z tego - próbował wytłumaczyć to, co się wydarzyło na Anfield, załamany pomocnik Barcelony.

- Sami jesteśmy sobie winni. To koszmarna noc dla nas wszystkich - dodał.

Przypomniał się Rzym

Jeszcze przed kamerami, tuż po zakończeniu spotkania, wydusił z siebie przeprosiny. - Przepraszam kibiców, bo znów poczuliśmy to, co rok temu w Rzymie. Bardzo trudno odpaść po uzyskaniu tak dobrego wyniku w pierwszym meczu - stwierdził.

Rok temu Barcelona zatrzymała się w Lidze Mistrzów na ćwierćfinale, po dwumeczu z Romą. Wtedy również roztrwoniła trzybramkową zaliczkę. W pierwszym spotkaniu, na Camp Nou, Katalończycy wygrali 4:1. W Rzymie przegrali 0:3.

- To będzie bolało i pozostanie w nas na długo. Tak samo, jak długo nie będzie można wymazać z pamięci tego, co się wydarzyło w Rzymie. Sami jesteśmy sobie winni. To koszmarna noc dla nas wszystkich - stwierdził na koniec hiszpański pomocnik.

Suarez: to nie wina trenera

Wytłumaczyć zdarzeń czarnego wtorku nie potrafił również Luis Suarez.
- Nie zrzucajmy tego na trenera. On przedstawił nam plan na mecz, a my mieliśmy go wykonać. To my graliśmy, to my zawiedliśmy. Boli i to bardzo. Nie ma żadnych usprawiedliwień. Musimy przeprosić rodzinę, dzieci i kibiców - rzekł na gorąco.

Valverde: najbliższe dni okropne

A co na to trener Ernesto Valverde? On wie, że najbliższe dni będą dla niego i jego piłkarzy koszmarne. - Po laniu takiego kalibru musimy przygotować się na to, że najbliższa przyszłość będzie okropna, także dla naszych kibiców. Przepraszamy was za to. Musimy ponieść tę karę, pozbierać się i zakończyć sezon z jeszcze jednym trofeum. Na razie jesteśmy rozbici. Trzeba pogratulować rywalom - stwierdził.

Na razie Barcelona jest pewna jednego tytułu - w kiszeni ma mistrzostwo Hiszpanii, o Puchar Króla zagra 25 maja. Valverde natomiast nie może być pewny, że pozostanie na stanowisku.
Liverpool - Barcelona 4:0 (1:0)
Divock Origi (7, 79), Georginio Wijnaldum (54, 56).

Sędzia: Cuneyt Cakir (Turcja).
Pierwszy mecz: 3:0 dla Barcelony. Awans: Liverpool.

Liverpool: Alisson Becker - Trent Alexander-Arnold, Joel Matip, Virgil van Dijk, Andrew Robertson (46. Georginio Wijnaldum) - Jordan Henderson, Fabinho, James Milner - Xherdan Shaqiri (90. Daniel Sturridge), Sadio Mane, Divock Origi (85. Joe Gomez).
Barcelona: Marc-Andre ter Stegen - Sergi Roberto, Gerard Pique, Clement Lenglet, Jordi Alba - Arturo Vidal (75. Arthur), Sergio Busquets, Ivan Rakitic (80. Malcom) - Lionel Messi, Luis Suarez, Philippe Coutinho (60. Nelson Semedo).
Autor: twis / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama