Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Robert Lewandowski - Cezary Kucharski. Od Znicza Pruszków do Bayernu Monachium - historia ich współpracy

Emil Riisberg

26/09/2020, 04:30 GMT+2

"Mierz w gwiazdy, wylądujesz na Księżycu" - zwykł mawiać do swoich piłkarzy Cezary Kucharski. Jeden z nich posłuchał i w końcu tam trafił. Zawrotna kariera Roberta Lewandowskiego pokazała, co znaczy spotkać na swojej drodze odpowiedniego menedżera. Ich współpraca długo wyglądała modelowo. Wspólnie obalili kilka stereotypów, choć ten, że pieniądze dzielą, tylko utwierdzili. Smutny koniec tej bajki

Foto: Eurosport

Lata wspólnej pracy sprawiły, że stali się najpotężniejszym duetem w polskim futbolu. Byli, wydawało się, nierozłączni, a kolejne sukcesy tylko umacniały ich sportowo-biznesową więź.
Kucharski od początku był przekonany, że Lewandowskiego stać na robienie wielkich rzeczy. Był rok 2008, gdy do menedżera zadzwonił Zbigniew Boniek z pytaniem, kim jest ten Lewandowski. "Będzie lepszy od ciebie" - usłyszał w odpowiedzi.
Lewandowski rósł na boisku, Kucharski działał strategicznie, odbiegając od stereotypu pazernego menedżera, który nad dobro piłkarza często przedkłada zgarnięcie dla siebie sowitej prowizji. Im wyższej, tym lepiej, rzecz jasna.
Kucharski nie uległ takiej pokusie. Dla Lewandowskiego był partnerem, doradcą, czasem mentorem, niekiedy zderzakiem (to ostatnie wymyślił Kucharski). Taki wizerunek - profesjonalistów w każdym calu - wykreowali, ale z czasem pojawiały się na nim rysy.
Niektóre bardzo głębokie.

Bomba wybuchła

Niemiecki tygodnik "Der Spiegel" ujawnił ostatnio, że Kucharski domaga się od Lewandowskiego dziewięciu milionów euro. Kwota widnieje w pozwie, który trafił do jednego z sądów w Warszawie. Sprawa dotyczy nieprawidłowych rozliczeń, których Lewandowski miał niezgodnie z prawem dokonywać w założonej przez nich spółce RL Management.
Wątpliwości budzą podpisywane przez Lewandowskiego, ponoć na własną rękę, umowy reklamowe, a piłkarz nie powinien był tego robić, bo prawa do jego wizerunku posiadała wyłącznie firma RL Management. I jeszcze jeden zarzut - pieniądze ze spółki Lewandowski miał przeznaczać do celów prywatnych, a pożyczka, udzielona przez spółkę jego żonie Annie, nigdy nie została zwrócona (mowa o 2,5 mln euro).
To nie wszystko. Według tygodnika Lewandowski ponoć ma na sumieniu oszukiwanie niemieckiego fiskusa. Gazeta w artykule przywołała doradcę Lewandowskich, który w 2017 roku miał ostrzegać ich przed "poważnymi kłopotami", jeśli będą ukrywać informacje o dochodach.
Rzeczniczka Lewandowskiego natychmiast wystosowała oświadczenie. "Pan Cezary Kucharski próbuje wymusić na Robercie Lewandowskim zapłatę nienależnych mu środków. Ustosunkowywanie się do ewentualnych zarzutów na łamach mediów traktujemy jako próbę wywierania nacisku na nas poprzez szkalowanie reputacji Roberta Lewandowskiego i tworzenie fikcyjnego wyobrażenia o sprawie co miałoby w przyszłości wpływać na postrzeganie tejże sprawy przez sąd" - to fragment komunikatu (pełną jego treść można przeczytać tutaj) przesłanego do redakcji eurosport.pl.
Kucharski komentować sprawy nie chce. "Na razie publicznie nie wypowiadam się" - napisał w SMS-ie.
A Bayern? - Klub w ogóle nie zareagował na publikację "Der Spiegel". Tak samo zachował się choćby w przypadku Xabiego Alonso, który kilka lat temu miał problemy z hiszpańskim urzędem skarbowym - mówi w rozmowie z eurosport.pl Frank Linkesch, dziennikarz magazynu "Kicker".
Kucharski, jako piłkarz kojarzony głównie z Legią Warszawa, choć pojechał też z reprezentacją na mundial w roku 2002 (wystąpił w jednym meczu), zwrócił uwagę na Lewandowskiego w pruszkowskiej hali, gdzie zimą 2007 ćwiczyła drużyna miejscowego Znicza.
Natychmiast zaczął działać. Musiał przekonać do siebie nie tylko zawodnika, ale i jego mamę Iwonę. Ona była szczególnie wrażliwa na punkcie kariery syna, który mocno przeżył odrzucenie go przez Legię. Menedżer roztoczył konkretną wizję kariery, która została zaakceptowana przez rodzinę Lewandowskich. Nie protestowała też Anna, wtedy jeszcze dziewczyna Roberta.
Kucharski, choć dopiero rozpoczynał działalność w branży menedżerskiej, biznesie trudnym, gdzie sentymentów nie ma żadnych, przeczuwał, że trafił mu się talent jakich mało. Chęć szybkiego zarobku na nim od razu wykluczył. Karierę Lewandowskiego potraktował jak długoterminową inwestycję.
A Lewandowski po ciosie w Legii podniósł się. Według Kucharskiego przekonał się wtedy, że piłka bywa brutalna, ale pozwoliło mu to zahartować się. W Zniczu był lokalną gwiazdą, królem strzelców trzeciej i drugiej ligi. Klub z Pruszkowa z czasem okazał się dla niego za ciasny.

SMS do Kucharskiego

Chciało go pół ekstraklasy. Padło na Lecha, który wcale nie oferował najwięcej. Kucharskiemu z analiz wyszło, że Lewandowski rozwinie skrzydła w poznańskiej ekipie, której ofensywny styl gry zaszczepił trener Franciszek Smuda.
Nie pomylił się. Przy okazji udowodnił Lewandowskiemu, że nie patrzy na niego jak na kurę znoszącą złote jajka. Piłkarz - jak opisano w jego biografii "Nienasycony" - wysłał kiedyś SMS-a, w którym powiedział wprost: chcę iść tam, gdzie będzie mi najlepiej, a nie gdzie otrzymasz najwyższą prowizję. Lewandowski oczekiwał, że wybiorą taką ofertę, która pozwoli mu na podnoszenie umiejętności, a nie napchanie kieszeni agenta.
Kucharskiemu, tak przynajmniej sam wielokrotnie tłumaczył, zależało na nieustannym rozwoju Lewandowskiego. Robert miał robić krok po kroku, każdy kolejny klub, do którego miał trafiać, powinien być lepszy. Panowie ufali sobie coraz bardziej, a w piłce, tej na najwyższym poziomie, zaufanie to towar deficytowy.
Po paśmie sukcesów w Lechu trzeba było wybrać zagraniczny klub. W ofertach Kucharski wręcz przebierał. Wysoko licytował Blackburn, wówczas przedstawiciel Premier League. Złote góry oferował Szachtar Donieck, regularny uczestnik Ligi Mistrzów.
- Oferta Szachtara? W karierze piłkarza najwięcej zarabia się w wieku 28 lat i więcej. Najważniejsze to podejmować decyzje, żeby tak się później stało. Gdyby trafił do Doniecka, byłby dziś w Bayernie? Myślę, że nie. Z kolei propozycja z Blackburn była konkretna. Lech bardzo chciał, żeby Robert tam poleciał, bo Anglicy mogli zaoferować więcej niż Borussia. Ale on nie rozpaczał, że tam nie dołączył. Był emocjonalnie przekonany do gry w Dortmundzie - opowiadał eurosport.pl Kucharski.
Lewandowski w BVB odnalazł piłkarskiego ojca Juergena Kloppa. Charyzmatyczny trener stworzył młodą, grającą bez kompleksów drużynę, która w kraju zdetronizowała Bayern, w Europie była groźna dla każdego. Lewandowski na tym korzystał. Wyrósł na gwiazdę pierwszej wielkości, między innymi wbijając cztery gole Realowi w półfinale Ligi Mistrzów.
Nie dziwiło, że Królewscy zapragnęli mieć Polaka u siebie, oferując wyższy kontrakt niż Bayern. Kucharski tłumaczył Lewandowskiemu, że w Monachium będzie numerem jeden, w Madrycie jednym z wielu. Obaj dotrzymali też wcześniej danego słowa szefom bawarskiego klubu, którzy za lojalność ponoć dopisali do umowy kilkanaście milionów euro ekstra.
W ten sposób, w 2014 roku, wdarli się na szczyt.

Lewandowski zmienił agenta, bo "chciał trafić do Realu"

Kucharski w Niemczech współpracował z agentem Maikiem Barthelem. Dbali tam o interesy Roberta. Nie szli na kompromisy. Polski agent wojował z władzami BVB, którzy uważali, że Lewandowski nie może zarabiać najwięcej w niemieckim zespole (w końcu klub ustąpił).
- Kucharski w Niemczech zawsze był postrzegany jako twardy negocjator - mówi Heiko Niedderer z gazety "Bild".
Barthel zaś drażnił najważniejsze osoby w Bayernie. Karl-Heinz Rummenigge, dyrektor wykonawczy klubu, uważa, że to niemiecki menedżer stał za głośnym wywiadem Lewandowskiego dla "Der Spiegel", w którym piłkarz skrytykował klub i zarzucił skąpstwo na rynku transferowym.
- Kucharski w naszym kraju nigdy nie odegrał większej roli. To Barthel szedł na zwarcie i był rzecznikiem Lewandowskiego - to z kolei opinia Linkescha z "Kickera".
Lewandowski chyba tracił cierpliwość, że z Bayerem sięgnie po coś więcej niż krajowe trofea. Dlatego w lutym 2018, po ponad dekadzie, jego drogi z Kucharskim rozeszły się na dobre. O interesy napastnika zaczął troszczyć się Pini Zahavi, izraelski agent, jedna z najpotężniejszych osób w tej branży. To on stał choćby za rekordowym w dziejach transferem Neymara z Barcelony do PSG.
- Robert chciał trafić do Realu, dlatego zatrudnił Zahaviego - twierdzi Linkesch. - Chciał sprawdzić swoje możliwości na rynku transferowym - dodaje Niedderer.
Według Kucharskiego jego relacje z Lewandowskim zaczęły się psuć dużo wcześniej. Wersja przedstawiana przez agenta jest taka, że poróżniły ich pieniądze. Dokładnie suma, którą menedżer otrzymał w formie prowizji za przedłużenie umowy z Bayernem w roku 2016 ("Robert zażądał ode mnie dodatkowych pieniędzy", przyznał Kucharski w rozmowie na kanale Futbolownia).

"Na Czarka źle działało, że się rozwijam"

To była ostatnia posługa Kucharskiego w ramach ich piłkarskich interesów. Przy tym publicznie doszedł do gorzkiego wniosku, że Lewandowski chyba nigdy mu w pełni nie zaufał, choć byli partnerami również w biznesie. Kucharski doradzał zawodnikowi w inwestycjach, ponoć na początku też wyłożył swoje prywatne pieniądze. Żeby się uwiarygodnić, że nie zamierza zabawiać się nieswoim portfelem.
- W wielu sprawach przestaliśmy się z Czarkiem zgadzać. I również z tego wynikała moja decyzja. Czarek kiedyś mi powiedział, że zdaje sobie sprawę, że jestem już większy niż to, co może mi zaproponować. Nie wiem, czy powiedział to świadomie, czy nieświadomie, czy było w tym trochę przekąsu (…). Na Czarka źle działało, że ja się rozwijam i jako człowiek, i jako firma. Nie tylko gram w piłkę, ale rozwijam też inne sfery życia i to dla niego... No jemu to nie pomogło - tłumaczył Lewandowski w książce "Krótka piłka".
Kucharski, twardy gracz, który nie odpuszczał nie tylko na boisku, poszedł na zwarcie z być może polskim piłkarzem wszech czasów, co raczej nie przysporzy mu sympatii w oczach kibiców.
Jako menedżer opiekował się karierami również kilku czołowych zawodników w kraju, między innymi Rafała Wolskiego, którego wytransferował do Fiorentiny czy Grzegorza Krychowiaka, którego umieścił w Sevilli. Obecnie, jeśli wierzyć fachowemu serwisowi Transfermarkt, w jego stajni pozostał tylko reprezentant Polski Krystian Bielik.
- Sytuacja konfliktu, zwłaszcza toczonego w świetle jupiterów, nie działa na korzyść żadnej ze stron. No, chyba że z dokumentów jasno wynika, że ktoś zobowiązał się zapłacić kwotę X, a teraz próbuje się z tego wykręcić. To jednak agent musi zawsze być "tym bardziej dyplomatycznym" i z założenia, choć często niesłusznie, postrzegany jest jako krwiopijca. Zakładając, że mamy słowo przeciwko słowu, sytuacja ta mniejszą krzywdą odbije się pewnie względem piłkarza niż agenta - tłumaczy menedżer piłkarski Marcin Matuszewski.
- Na pewno taka rzecz wpływa na postrzeganie menedżera przez piłkarzy, potencjalnych klientów, ale przecież nie neguje jego sukcesów osiągniętych wcześniej w wypromowaniu Lewandowskiego. Nie sądzę, żeby to zamykało Kucharskiemu dalszą drogę w piłkarskim biznesie - kończy.
Autor: Krzysztof Zaborowski / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama