Piłkarze musieli opuszczać stadion w ciężarówce do przewozu koni. "Co za wstyd"

Zostali zaatakowani, kiedy byli jeszcze na boisku. Kilkadziesiąt minut później, bojąc się kolejnych zamieszek, opuszczali stadion w ciężarówce przeznaczonej do transportu koni policyjnych. Do skandalicznych scen doszło tuż po meczu Pucharu Peru. "Co za wstyd" - relacjonuje wydarzenia krajowa stacja RPP.
Spotkanie odbyło się w Cuzco, siódmym co do wielkości peruwiańskim mieście, gdzie swoje mecze rozgrywa Deportivo. Rywalem miejscowych była drużyna o tej samej nazwie z niewielkiej Llacuambaby, która dzięki remisowi 1:1 (w pierwszym meczu wygrała 2:0) awansowała do kolejnej rundy. Na swoje nieszczęście.
Piłką w głowę, potem kopniaki
Goście świętować nie zdążyli, ich radość została przerwana tuż po końcowym gwizdku. Na murawę wparowali wtedy miejscowi kibice, ruszając ławą w kierunku sędziego. Jeden z mężczyzn rzucił piłką w głowę arbitra. W obronie poszkodowanego stanął bramkarz gości. Jego zachowanie jeszcze bardziej rozwścieczyło tłum i na dodatek sprowokowało graczy gospodarzy, którzy włączyli się do bijatyki.
Agresorom nie przeszkadzało nawet to, że do akcji zdążyła wkroczyć policja. W pewnym momencie w rozróbie brało udział kilka grup - interweniujący funkcjonariusze, chuligani, sędziowie, a także piłkarze oraz członkowie obu drużyn.
Sytuację udało się opanować dopiero, gdy policjanci skutecznie odcięli sędziów od napastników. Gracze Llacuambaby byli już wtedy w klubowym budynku.
Przemknęli w tajemnicy
Na tym się nie skończyło. Jak informują peruwiańskie media, miejscowi chuligani czekali na zawodników gości przed stadionem. Chcieli zaatakować ponownie, więc ci musieli wyjechać za bramy obiektu ciężarówką przeznaczoną do transportu koni policyjnych.
Opuszczając stadion, chowali się za torbami ze sprzętem. Wszystko zarejestrował jeden z członków zespołu. Na nagraniu słychać, jak ucisza on swoich kolegów, w obawie, że grupa zostanie zdemaskowana.