Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Ponad 300 milionów złotych budżetu PZPN. Odbyło się Walne Zgromadzenie Sprawozdawcze związku

Emil Riisberg

17/10/2019, 19:09 GMT+2

Budżet PZPN to ponad 300 milionów złotych. - Siedem lat temu 100 milionów było marzeniem - przyznał szef polskiej piłki Zbigniew Boniek. Było też o tym, dlaczego należy się "trochę wstydzić". W stołecznym Sheratonie odbyło się Walne Zgromadzenie Sprawozdawcze związku.

Foto: Eurosport

Od początku obrad czuć było, że to swego rodzaju pożegnanie obecnych władz PZPN.

- Zdaję sobie bowiem sprawę, że to moje ostatnie wystąpienie w roli prezesa PZPN, gdy mówię o tym, co jest i co będzie w następnym roku - stwierdził Boniek.
Zgodnie z ustawą o sporcie prezes związku może pełnić tę funkcję nie dłużej niż dwie następujące po sobie kadencje.
- Pamiętam, jak siedem lat temu wybraliście na tej sali nowe władze, jakby to było wczoraj. Jeden z działaczy mówił wtedy, że chciałby, aby budżet PZPN wynosił 100 mln zł. To było jego marzenie. Dzisiaj nasz budżet wynosi ponad 300 mln zł - dodał.
To był początek wymieniania liczb, z których władze PZPN są wyraźnie dumne.
Związkowa Komisja Rewizyjna poinformowała, że polska federacja w minionym roku zarobiła 240 mln zł. Sam awans polskiej reprezentacji na mundial w Rosji 39,3 mln, to były pieniądze FIFA. Tyle że 15 milionów z tej kwoty przeznaczono na przygotowania kadry do imprezy w Rosji.
Sporym wydatkiem dla PZPN był również system VAR. Roczne utrzymanie wideoweryfikacji to 18 mln zł. - Polska jest jedynym krajem w Europie, w którym to związek utrzymuje VAR - tłumaczył Boniek.
Na slajdach pokazano kolejne pozycje przychodów: 109 mln zł ze sprzedaży praw sponsorskich, 42 mln zarobione ze sprzedaży biletów.
Jak dowodzono, w sumie PZPN zarobił 25 mln zł więcej niż przed rokiem.

Wina klubów, nie związku

Prezes poruszył temat słabej kondycji polskich drużyn i ich fatalnych wyników na arenie międzynarodowej. Odpowiedzialnością obarczył kluby.
- Jeżeli spojrzymy na to, co w ostatnich pięciu-sześciu latach zrobiły nasze kluby w rozgrywkach europejskich, to wszyscy razem możemy się trochę tego wstydzić - stwierdził Boniek.
Dalej tłumaczył: - To nie jest zgodne z naszymi oczekiwaniami. Od tego czasu do dzisiaj do Polski sprowadziliśmy 852 obcokrajowców, z czego 734 na kontrakcie wolnym i 118 piłkarzy, za których trzeba było płacić. Teraz zadajmy pytanie, ilu z tych 852 piłkarzy grających w ekstraklasie i niższych ligach zapamiętamy? Nasza polityka musi być inna. Trzeba sprowadzać obcokrajowców, ale dobrych, którzy pociągną drużynę i przy których młodsi będą się uczyć.
Boniek zwrócił uwagę na konieczność popularyzacji piłki nożnej kobiet. Zaapelował do większych klubów, aby o tym myślały. Mimo tego usłyszał z sali krytyczne głosy ze środowiska piłki kobiecej.
Szef związku odparł: - W 2012 roku PZPN wydawał na piłkę kobiecą 3 mln, a obecnie 14 mln. Chcemy pomagać, natomiast nie możemy odwrócić piramidy. To nie my szkolimy dziewczyny, my możemy pomóc dofinansowywać.

Kadra nie wróci do Arłamowa

Musiało znaleźć się miejsce na rozmowę o kadrze. Tu znów było o zasługach.
Boniek podkreślił między innymi, że od czasu, gdy "ma wpływ na tę reprezentację", Polacy regularnie grają w wielkich imprezach. Podziękował drużynie Jerzego Brzęczka, selekcjonerowi i ludziom pracującym przy kadrze za awans na Euro 2020.
Przed turniejem Biało-Czerwoni rozegrają mecz towarzyski na wyjeździe. Pierwszy raz od pięciu lat. Przygotowania do przyszłorocznych mistrzostw Europy prawdopodobnie odbędą się za granicą. To oznacza, że kadra nie wróci do Arłamowa, jak robiła to przed Euro 2016 i zeszłorocznym mundialem.
- Uznaliśmy, że coś trzeba zmienić - stwierdził Boniek.
- Jedziemy na mistrzostwa Europy niesamowicie trudne. Na turniej, w którym – jeżeli teoretycznie zakwalifikowałoby się 12 drużyn z krajów gospodarzy – na trzy mecze w grupie musimy aż dwa grać na wyjeździe. Dam przykład: jeżeli trafimy do grupy B, czyli w Kopenhadze i Sankt Petersburgu, to zmierzymy się z Danią i Rosją. Granie w mistrzostwach innych niż zawsze, u przeciwników na ich stadionach, jest sytuacją trudniejszą - uzasadniał.

Moment "buntu"

Sprawozdanie zarządu PZPN za 2018 roku przyjęto zdecydowaną większością głosów, podobnie jak sprawozdanie finansowe.
Do zarządu PZPN ponownie wybrano Mieczysława Golbę, który wprawdzie już w listopadzie 2018 roku zastąpił ustępującego z tej funkcji Artura Kapelkę, ale jedynie do czasu kolejnego walnego zgromadzenia.
Tegoroczny zjazd przebiegał dość sprawnie. Jedyny moment "buntu" części sali podczas zjazdu nastąpił, gdy starsi działacze, którzy przybyli na obrady w charakterze gości, poczuli się zaniepokojeni zapisem w jednej z poprawek do statutu. Chodziło o sprawę zapraszania na zjazd m.in. członków honorowych PZPN.
Pojawiła się obawa, że nowy zapis uniemożliwi części z nich udziału w kolejnych zjazdach. Jeden z gości powiedział nawet, że jeśli federacji nie stać na kawę dla nich, to on wszystkich może zaprosić na własny koszt. Ostatecznie ta poprawka nie przeszła – jako jedyna z łącznie 124.
- Nigdy nie czułem, że funkcja prezesa PZPN mnie stresuje. Stworzyliśmy znakomity zespół, młodych i oddanych ludzi. Aż miło przejść się w pracy po korytarzach. Najsmutniejszą rzeczą będzie fakt, że za rok będę musiał ich opuścić - przyznał prezes.
- Gramy dalej, idziemy do przodu. A członków Klubu Seniora zapraszam na kawę na mój rachunek – zakończył obrady.
Autor: Kls/twis / Źródło: Eurosport, PAP
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama