Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Mohamed Salah jest kimś więcej niż tylko twarzą afrykańskiej piłki

Emil Riisberg

25/04/2018, 09:20 GMT+2

Z Chelsea go przegoniono, a w Liverpoolu bije strzeleckie rekordy. Romie w półfinale Ligi Mistrzów wbił dwa gole i asystował przy dwóch kolejnych. W niedawnych wyborach prezydenckich w Egipcie zebrał milion głosów. Oto Mohamed Salah.

Foto: Eurosport

Minęło dobre pół godziny pierwszego półfinału Ligi Mistrzów. Liverpool nacierał, Roma desperacko odpierała ataki. Dopiero nadchodził wielki wieczór Salaha. W 36. minucie otrzymał podanie. Zrobił jeden zwód, ustawiając piłkę na lewej nodze, i strzelił. Precyzyjnie, w samo okienko. Nie jeden zawodnik mógł w takiej chwili stracić głowę, rzucić się do kibiców, ale Egipcjanin, bez większego entuzjazmu, uniósł tylko ręce. Z szacunku dla byłego klubu nie celebrował szczególnej chwili. Podobnie było tuż przed przerwą. Ponownie asystował Roberto Firmino, a Salah, uciekając rzymskim obrońcom, podciął delikatnie piłkę nad bramkarzem.

To nie był koniec popisów. W drugiej połowie dołożył jeszcze dwie asysty. The Reds zwyciężyli 5:2. Tylko katastrofa może im odebrać miejsce w finale w Kijowie, choć Roma nie takie straty już odrabiała w tym sezonie.

- Bez wątpienia jest teraz najlepszym piłkarzem na świecie - skwitował Steven Gerrard, legenda The Reds, dziś wzięty ekspert telewizyjny.

- W obecnej formie jest wyjątkowo dobry, trudny do upilnowania. Pierwszy gol był genialny. W tym sezonie kilka razy robił podobne rzeczy - dodał trener Juergen Klopp.

Salah w środowy wieczór wbił 42. i 43 gola we wszystkich tegorocznych rozgrywkach. Wyprzedza i Cristiano Ronaldo, i Lionela Messiego oraz Roberta Lewandowskiego. W Lidze Mistrzów zdobył dziesięć bramek, w lidze angielskiej - z 31 trafieniami - pędzi po koronę króla strzelców. Pierwszą indywidualną nagrodę już otrzymał. Został wybrany na piłkarza sezonu 2017/2018 w Premier League.

Odrzucony przez Legię. I Mourinho

Latem ubiegłego roku Liverpool wydał na Egipcjanina, robiącego furorę w Romie, rekordowe 39 milionów funtów. Klopp był zachwycony. Podkreślał, że atak jego drużyny będzie mocniejszy, bo Salah - wtedy 24-letni zawodnik - łączył w sobie umiejętności i doświadczenie.

Pierwsze, europejskie szlify, zbierał w Basel. Szwajcarzy zorganizowali dla niego sparing z egipską kadrą do lat 23. Był marzec 2012 roku. W Egipcie rozgrywki ligowe były zawieszone. Miesiąc wcześniej na stadionie w Port Said doszło do tragedii, największej w historii tamtejszego futbolu. 74 osoby zginęły, blisko 1000 zostało rannych w zamieszkach po meczu Al-Masry Port Said z Al-Ahly Kair.

Salah już wtedy błyszczał w El Mokawloon SC. W drużynie seniorskiej zadebiutował jako 17-latek. Godziny spędzał na ciągłych przesiadkach autobusowych, żeby dojeżdżać na treningi z rodzinnej wioski. Ale był zdeterminowany. I przeciwko Basel także zachwycił. Strzelił dwa gole, choć zagrał tylko w drugiej połowie. W kwietniu 2012 był już piłkarzem szwajcarskiego klubu.

Rok wcześniej Salah był proponowany Legii. Kadra Egiptu do lat 20 szykowała się w Portugalii na młodzieżowy mundial. Tomasz Ćwiąkała, komentator stacji Eleven Sports, w felietonie w "Przeglądzie Sportowym" opisywał, że piłkarz był zdesperowany, żeby trafić do europejskiego klubu. Ale warszawianie, nagabywani przez agenta Rafała Żurowskiego, nie byli zainteresowani.

Z Basel zdobywał tytuły, dawał popisy w Lidze Mistrzów i Lidze Europy, gdzie otarł się nawet o finał. Kariera Salaha nabierała tempa. W styczniu 2014 roku Jose Mourinho wykupił go za około 11 milionów funtów do Chelsea. W Londynie piłkarzowi się nie wiodło. Wystąpił tylko w 13 meczach, strzelił dwa gole. O jednego mniej niż w spotkaniach przeciwko The Blues jako gracz Basel.

Aby ratować karierę, rok później poszedł na wypożyczenie do Fiorentiny. Odżył w koszulce z numerem 74. W ten sposób oddał hołd zmarłym na stadionie w Port Saidzie. Znów przegrał w półfinale Ligi Europy, w lidze włoskiej wbił kilka goli i zapracował na awans do Romy.

Pierwszy sezon? 14 bramek w Serie A, jedna w Lidze Mistrzów i łącznie dziewięć asyst. Rzymianie zapłacili za niego 25 milionów euro Chelsea. Salah spotkał trenera Luciano Spallettiego i przy nim stał się jeszcze lepszym piłkarzem, przede wszystkim skuteczniejszym. Kolejny sezon zakończył już z 19 trafieniami i 15 asystami. We Włoszech został gwiazdą - jak sam tłumaczył - zmienił postrzeganie siebie i wyznaczył cel - powrót do Anglii. Dopiął swego. W Liverpoolu bije od kilku miesięcy strzeleckie rekordy.

Milion głosów. W wyborach prezydenckich

Salah jest nie tylko ambasadorem Egiptu, ale twarzą całego afrykańskiego futbolu. "Strzel jeszcze parę goli, a ja również zostanę muzułmaninem" - śpiewają kibice na Anfield Road.

W swoim kraju jest ikoną. Kadrę zaciągnął na pierwszy od 28 lat mundial. W eliminacyjnym meczu wbił reprezentacji Konga dwa gole, tego drugiego - decydującego o zwycięstwie i awansie - w ostatniej chwili z rzutu karnego.

Miesiąc temu dostał ponad milion głosów w wyborach prezydenckich. Oczywiście nieważnych. Wyborcy po prostu dopisywali nazwisko Salaha w karcie do głosowania. Ale piłkarz Liverpoolu rozgłosu nie lubi. Wywiadu udziela, kiedy musi. Woli pomagać. Wybudował szkołę w Bassyoun, gdzie dorastał, ma swoją fundację, wyposażył szpital w specjalistyczny sprzęt, potrzebującym wysyła żywność i odzież.

Chętnie wraca do swojej wioski. Z miejscowymi dzieciakami gra w tenisa stołowego lub w bilard. Cierpliwie rozdaje autografy. Nic się nie zmienił. Według krążącej tam legendy, Salah przekonał swojego ojca, aby ten nie oskarżał aresztowanego mężczyzny, który włamał się do ich rodzinnego domu. Zamiast tego postanowił da mu pieniądze, żeby ten mógł się osiedlić i znaleźć pracę.

- Od początku kariery zawsze chciałem wygrywać. Mam nadzieję, że zostanę najlepszym piłkarzem w historii Egiptu. Każdego dnia pracuję, aby to osiągnąć - opowiadał Salah.
Cel już zrealizował.
Autor: kz/TG / Źródło: sport.tvn24.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama