"Po amputacji dostałam niezłego powera. Żyję piłką"
Międzynarodowe zgrupowanie ampfutbolistek
Łukasz Matusik o amp futbolu kobiet
Video: tvn24 Łukasz Matusik o amp futbolu kobiet12.03 | - Wychodzimy z amp futbolem w świat. Nie robimy tego tylko dla siebie, żeby coś sobie udowodnić - mówiła na antenie TVN24 Jolanta Ożga, reprezentantka Polski w amp futbolu. - Chcielibyśmy w tym roku zagrać pierwszy oficjalny mecz - dodał Łukasz Matusik, koordynator kadry.zobacz więcej wideo »Jolanta Ożga o kobiecej kadrze w amp futbolu
Video: tvn24 Jolanta Ożga o kobiecej kadrze w amp futbolu12.03 | - Wychodzimy z amp futbolem w świat. Nie robimy tego tylko dla siebie, żeby coś sobie udowodnić - mówiła na antenie TVN24 Jolanta Ożga, reprezentantka Polski w amp futbolu. - Chcielibyśmy w tym roku zagrać pierwszy oficjalny mecz - dodał Łukasz Matusik, koordynator kadry.zobacz więcej wideo »
Gdy patrzycie za okno, a jest ponuro i siąpi deszcz, nie chce wam się wyjść z domu, pomyślcie o niej. Marta Oblas, 19 lat, osiem operacji, po nowotworze kości, wreszcie amputacja nogi i walka o życie. Nie zwątpiła, jest uśmiechnięta, zakochana po uszy w piłce nożnej, trenuje z ampfutbolową kadrą Polski kobiet, ma kolejne cele przed sobą. - Czekałam na amputację, to była ulga. Dziś żyję ampfutbolem – przyznaje w rozmowie z eurosport.pl i opowiada, dlaczego życie może być piękne.
Marta Oblas jest z Katowic, to jedna z 14 zawodniczek, które tworzą piłkarską kadrę Polski, pierwszą kobiecą drużynę narodową amfutbolu w Europie. Ampfutbolistki, czyli kobiety po amputacji nogi, grające w piłkę nożną, wspomagając się kulami. Każda ze swoją historią, wielkim dramatem osobistym. Są młode, piękne, bez nogi, ale z wielkimi ambicjami i nieznikającym uśmiechem.
Marta i jej koleżanki pragną zagrać historyczny, pierwszy międzypaństwowy mecz ampfutbolistek. Jest do tego coraz bliżej. Na początku marca w Warszawie zorganizowano zgrupowanie zawodniczek z Polski i innych krajów. Były dziewczyny z Anglii, Niemiec i Hiszpanii.
- Gramy na hali bądź na otwartym na boisku. Mecze trwają po 25 minut, drużyna liczy po sześć zawodniczek plus bramkarka. Nie ma limitu zmian, możemy zmieniać się do woli – tłumaczy Marta różnice między ampfutbolem i tradycyjną piłką nożną.
Ma trenera personalnego, który uczy jej piłkarskiego rzemiosła. Tak trenuje, bo w Katowicach nie ma klubu ampfutbolowego. Zajęcia dwa razy w tygodniu, raz w miesiącu zgrupowanie kadry w Warszawie.
- Tym żyję – mówi.
TOMASZ WIŚNIOWSKI: Możesz opisać siebie dwoma zdaniami?
MARTA OBLAS: Potrafię postawić na swoim, jestem zawzięta, ale to ma dobre strony: dodaje mi siłę do działania. Jestem po prostu pozytywną osobą. Chcę pokazać innym, że amputacja to nie koniec świata, że życie bez nogi to tylko pozostanie w łóżku i rozmyślanie nad sobą. Można robić coś ciekawego i sięgać jak najwyżej.
Poczekaj, przypomnij, ile ty masz lat? Bo brzmi bardzo dojrzale.
Jestem rocznik 2004, mam 19 lat. Jestem w klasie maturalnej.
To teraz dwa słowa ode mnie: wojowniczka i gladiatorka. Trochę naczytałem się o tobie i nie mogę wyjść z podziwu. Miałaś 10 lat, był rok 2014 – wykrycie nowotworu, później leczenie onkologiczne, które trwa kolejny rok. Kończysz podstawówkę, dostajesz się do liceum i po pięciu latach przerzuty do płuc, chemia i usunięcie guza, aż nastąpił rok 2021 – wymiana endoprotezy, w trakcie operacji zostaje uszkodzona tętnica i żyła podkolanowa. Za wiele dramatów jak na jedną osobę.
Wszystko się zgadza. Ten ostatni etap, tak naprawdę walki o moje życie, trwał dwa miesiące. Były dla mnie jak pół roku.
To był błąd lekarzy?
Nikt oficjalnie tego tak nie nazwał. Lekarze znaleźli w mojej nodze fragment kości. Być może moje kości były już na tyle słabe, że pękały i mogło dojść do przecięcia tętnicy. Doskonale wiem, jak wyglądają operacje takich wymian czy wszczepienia endoprotezy. Jest używana potężna siła, lekarze mają jakiś młotek. Może podczas tej procesu i użycia tej siły ktoś uszkodził moją kość? Nie wiemy. Lekarze przeprosili za to, co się stało, ale nie potrafili wskazać przyczyny. Owszem, mogliśmy iść z tym do sądu, ale czy byśmy wygrali? Nie wiem. Konsultowaliśmy sprawę z prawnikiem, powiedział, że to może długo trwać, ciągnąć się i ciągnąć. Od początku mówiłam, że chcę to jak najszybciej zakończyć, odciąć się i o tym nie myśleć.
Czujesz żal do lekarzy?
Nie myślałem tak o tym. Tydzień przed operacją wymiany endoprotezy czułam, że szykuje się coś złego, że stracę nogę i wrócę do Katowic bez niej. Stało się.
To był najgorszy czas?
Tak, ale nie psychicznie, bardziej fizycznie. Byłam zmęczona, czekałam na dzień, kiedy będzie choć odrobinę lepiej. Po tych wszystkich operacjach byłam wycieńczona, nafaszerowana lekami, byłam w innym świecie.
Ile było wszystkich operacji?
Od grudnia 2021? Siedem. Nie, poczekaj. Osiem. Tak, osiem w dwa miesiące. Wymiana endoprotezy, później pięć to wykonanie by-passów, by udrożnić naczynia doprowadzające krew do stopy. Niestety, żaden by-pass nie chciał działać. Konieczna była amputacja trzech palców, później amputacja nogi.
Dobrze, a ile przeszłaś cyklów chemioterapii?
Przy pierwszej chorobie miałam takich cyklów osiem. Miało być dziewięć, nowotwór tak się wycofał, że starczyło tylko osiem.
Tylko?
Tak to nazwijmy. Przy drugiej chorobie było ich sześć.
Widzisz, nie kłamałem. Wojowniczka.
Dziś po prostu uważam, że to, co mi odebrano, trzeba brać teraz ze zdwojoną siłą i z tego korzystać. Amputacja dla mnie to nie była ostateczność, jak się często uważa. Po tylu operacjach czekałam na nią. Nie mogłam poruszać nogą, nie miałam czucia. Pomyślałam sobie: przecież widziałam ludzi, którzy mają protezy i żyją, lepiej poruszają się ode mnie. W mojej sytuacji lepiej było amputować nogę. Gdy nadeszła ta decyzja, to się ucieszyłam. To była ulga.
Pamiętasz ten dzień, gdy obudziłaś się z narkozy po amputacji?
Tak, 8 lutego. Obudziłam się i dostałam niezłego powera. Odżyłam. Lekarz prowadzący nie dowierzał, że można po takiej ciężkiej operacji dostać tyle energii. Śmiałam się, chciałam rozmawiać, jadłam, a trzeba przyznać, że przez tygodnie poprzedzające operację miałam z tym problem. Czekałam, aż przejdzie znieczulenie kręgosłupowe, bym mogła sama iść do łazienki. Jakie to było uczucie! Niby głupia rzecz, ale coś, co mogę zrobić bez bólu.
Co było najtrudniejsze po amputacji? Nauka na nowo chodzenia i ubierania się?
To nie było nic nowego. Od 2014 roku uczyłam się chodzić bez jednej nogi. Szybko załapałam, o co w tym chodzi. A po amputacji udowodniłam, że można dojść do siebie w miesiąc.
A co z bólami fantomowymi?
Zdarzają się do dzisiaj, na początku były bardzo silne, musiałam brać leki przeciwbólowe. Zastanawialiśmy się nad tym, z czego wynikają. No bo jak to? Boli cię w miejscu, w którym nogi już nie ma? Chyba to kwestia psychiki. Nie przejmuję się tym, idę dalej.
Był czas, że zamknęłaś się w domu?
Było dużo takich sytuacji. Największe załamanie miało miejsce w czasie pierwszej choroby, jako dziesięciolatka pewnych rzeczy nie rozumiałam, dlaczego muszę siedzieć w szpitalu i dlaczego po takich lekach źle się czuję. Wymioty, człowiek nie ma sił, nie chce się jeść, sam zapach jedzenia mnie drażnił. Byłam przybita. Przy drugiej chorobie inaczej do tego podeszłam. Odliczałam dni do końca cyklu chemioterapii. Pięć, cztery, trzy. I tak to przetrwałam. Było trudno, ale obyło się bez większego załamania.
A po amputacji?
Nie. Chciałam się tylko wyspać, bo przez dwa miesiąca bardzo mało spałam. Żadnego załamania. Ucieszyłam się, czekałam, kiedy pojadę w końcu do protetyka, kiedy wybiorę sobie protezę, jak będzie działać. To mnie napędzało.
Ile czasu minęło od amputacji do pierwszego treningu?
Amputacja była w lutym, a pierwsze zgrupowanie 1 lipca. Pięć miesięcy, chyba krótki czas.
Kto cię namówił do ampfutbolu?
Łukasz Matusik, który jest koordynatorem kadry kobiet. Napisał do mnie, prawdopodobnie dowiedział się o mnie, gdy usłyszał o mojej zbiórce internetowej na protezę. Napisał do mnie w marcu, zaprosił na zgrupowanie ampfutbolistek, które miało odbyć się w następnym miesiącu. Odmówiłam. Powiedziałam: no gdzie, ja? Przecież jestem dopiero miesiąc w domu, potrzebowałam jeszcze odpoczynku. Następne zgrupowanie miało być w lipcu. Łukasz przypomniał się i przekonał. Pojechałam do Warszawy z rodzicami. Nie wiedziałam, na jakiej zasadzie to polega. Stresowałam się, ale niepotrzebnie. Poznałam dziewczyny, były przekochane. Wprowadziły mnie w ten świat.
Łatwiej zaakceptować siebie, gdy widzi się dziewczyny, które również są po amputacji?
Tak, każda ma swoją historię, u każdej też amputacja była w innej części kończyny. Uczymy się od siebie nawzajem. Nie jesteśmy w tym wszystkim same, wiem, że jeśli coś by się zadziało, to mogę liczyć na każdą z nich, dziewczyny pomogą.
Interesowałaś się wcześniej piłką?
Oczywiście, od dziecka oglądałam mecze z tatą. Jestem ze Śląska, kibicuję Ruchowi Chorzów. Piłka to coś, co mnie nakręca.Zdecydowanie, żyję piłką i ampfutbolem. Takiej aktywności bardzo mi brakowało. Długo miałam to zakazane, a jestem taką osobą, która uwielbia się ruszać. Zakazali mi lekarze. To było po wszczepieniu endoprotezy. Zabraniali mi dosłownie wszystkiego. Nie mogłam jeździć na rowerze, biegać czy grać w siatkówkę. Twierdzili, że krzywda mi się stanie, że wysiłek mi zagraża. Jedyną moją aktywnością, zaakceptowaną przez lekarzy, było pływanie. Jednak ile można? Po pewnym czasie nudzi się. Buntowałam się. Taka jestem. Lubię postawić na swoim. Zakazywali jeżdżenia na rowerze, a ja i tak robiłam na nim po dziesięć kilometrów.
Piłka cię nakręca. A kto z ludzi? Najbliżsi, rodzice i siostry?
Chyba sama się nakręcam. Jestem pozytywnym promyczkiem w mojej rodzinie. Gdybym nie miała pozytywnego humoru, to moi rodzice by sobie z tym nie poradzili. Radosne podejście jest sposobem na radzenie sobie z takimi sytuacjami. Rodzice najmocniej to przeżywali. Z siostrami, a mam je trzy, wszystkie są starsze ode mnie, było inaczej. Spędzałyśmy wolny czas tak, by o tym nie myśleć. To ja podtrzymywałam rodziców na duchu. Widzieli czarne scenariusze, u mnie było odwrotnie – kolejne przeciwności dawały mi siłę, żeby pokazać im, że tak nie jest, że muszę się sprzeciwić, by wiedzieli, że to nie musi się źle skończyć, że można żyć uśmiechniętym.
Czy kiedykolwiek czułaś na sobie spojrzenia innych? Słyszałaś, jak mówią: "Patrz, to ta"?
Właśnie nie. W podstawówce przebiegało to bardzo łagodnie. Odnosiłam wrażenie, że każdy mnie zna, każdy się ze mną witał. Nikt nie dał mi odczuć, że jestem inna. W liceum było trochę inaczej, bo poznaje się wielu nowych ludzi, ale też nie czułam się odrzucona.
Jesteś w klasie maturalnej. Co później?
Już zdecydowałam. Zrobię sobie roczną przerwę. Chcę podróżować, zobaczyć Polskę. Chcę skupić się na sobie. Chcę nadrobić to, co odebrała mi choroba. Listy miejsc do obejrzenia jeszcze nie mam, to przede mną. U mnie to zwykle spontan jest. Mam myśl, pakuję się i jadę.
Kiedyś powiedziałaś, że rak kojarzy ci się ze śmiercią. A dziś?
Potraktowałabym to za kolejne wyzwanie, żeby udowodnić sobie i wszystkim, że sobie poradzę. Na pewno to nie śmierć.
Amp Futbol Polska zaprasza chętnych do treningów - akces można zgłosić za pośrednictwem stronylub bezpośrednio pod numerem 795 966 016