Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Łukasz Piszczek o pożegnaniu z reprezentacją Polski w piłce nożnej. Wywiad z piłkarzem

Emil Riisberg

18/11/2019, 17:09 GMT+1

Przez blisko dekadę był podporą obrony reprezentacji Polski. Łukasz Piszczek we wtorek ze Słowenią w eliminacjach Euro 2020 zagra z orzełkiem na piersi 66. raz. Ostatni. - Myślę, że wyszło nie najgorzej - podsumował swój reprezentacyjny czas w wywiadzie z Adrianem Mielnikiem z TVN24. Jest w nim o kadrze, ale też o najlepszych momentach kariery i o przyszłości.

Foto: Eurosport

Piszczek zadebiutował w reprezentacji 3 lutego 2007 roku w meczu sparingowym z Estonią, który został rozegrany w hiszpańskim Jerez. Na boisku pojawił się w 61. minucie. Polska wygrała 4:0, ale ówczesny debiutant niewiele pamięta z tamtej konfrontacji. Trema chyba była za duża.
- Z debiutu... widziałem wideo i dopiero to mi odświeżyło pamięć - przyznał zawodnik w rozmowie z TVN24.

"Czułem wielką dumę"

Właśnie wtedy spełniło się jedno z największych marzeń Piszczka.
- Już jako mały dzieciak chciałem reprezentować nasz kraj. Potem pragnąłem awansować na mistrzostwa Europy i świata. Miałem to szczęście, że byłem cztery razy na takich turniejach. Za pierwszym razem w 2008 roku zostałem w ostatniej chwili powołany prosto z wakacji. Potem było Euro w Polsce i udane eliminacje do mistrzostw Europy w 2016 roku oraz do mistrzostw świata dwa lata później. Za każdym razem, kiedy zakładałem koszulkę reprezentacyjną, to czułem wielką dumę - wspomniał obrońca Borussii Dortmund.
Piszczek najlepiej zapamięta całą batalię związaną z mistrzostwami Europy we Francji w 2016 roku. Wówczas fani Biało-Czerwonych po raz pierwszy od wielu lat mogli cieszyć się z awansu do ćwierćfinału wielkiej piłkarskiej imprezy.
- Zapamiętam cały ten okres, kiedy daliśmy tak wiele radości nie tylko sobie, ale i kibicom. Zagraliśmy fajne eliminacje, później sam turniej. To były momenty, które na długo zapiszą się w mojej głowie - zapewnił.

"Wszystko idealnie się zgrało"

Piszczek ma na koncie 65 meczów w kadrze, w których zaliczył trzy bramki i dziewięć asyst. Jak sam przyznaje, bardzo miło wspomina gola, jakiego strzelił dziesięć lat po swoim debiucie - 26 marca 2017 roku w spotkaniu eliminacyjnym z Czarnogórą w Podgoricy. Wspaniałe trafienie Piszczka dało Polakom niezwykle cenne zwycięstwo 2:1. Była to też jego ostatnia bramka w kadrze.

- To jedno z silniejszych wspomnień z kadry. Ogólnie tego dnia czułem się bardzo dobrze. Dalej pamiętam sytuacje boiskowe z tamtego spotkania i to będzie jeden z tych meczów, których nigdy nie zapomnę. Piotrek Zieliński, który wtedy mi asystował, znany jest z tego, że jak ktoś pokaże mu się na pozycji, to ma bardzo fajne otwierające podanie. Nam wtedy wszystko idealnie się zgrało. Zagraliśmy aut z lewej strony, "Lewy" przedłużył piłkę do Piotra, ja ruszyłem w dobrym momencie, dostałem świetną piłkę i zostało mi tylko przelobowanie bramkarza. Futbolówka odbiła się jeszcze od słupka i zdobyliśmy bardzo ważne trzy punkty - skomentował całą akcję "Piszczu" po latach.

"Słuszna i przemyślana decyzja"

Kariera Piszczka w reprezentacji to nie tylko wspaniałe i radosne momenty. Jak to w sporcie, były też porażki. Czy żałuje którejś z nich i coś by zmienił?
- Zawsze mogłoby być lepiej i każdy by chciał, by tak było. Ja na pewno doceniam swój czas w reprezentacji. Cieszę się z tego, że było mi dane przez 11 lat reprezentować nasz kraj. Czasami z lepszymi wynikami, czasami z gorszymi. Jak w życiu - są wzloty i upadki. Trzeba sobie z tym radzić, a ja starałem się w tym odnaleźć i myślę, że wyszło nie najgorzej - zanalizował.
Piszczek w reprezentacji nie gra już od blisko 1,5 roku. Po raz ostatni wybiegł na boisko z orłem na piersi w meczu mistrzostw świata w Rosji z Japonią (28 czerwca 2018). Biało-Czerwoni wygrali 1:0, ale awansu nie uzyskali, co było dla wszystkich sporym zaskoczeniem i rozczarowaniem. Po turnieju doświadczony defensor ogłosił koniec reprezentacyjnej kariery.
- To była słuszna i przemyślana decyzja - przyznał. - Nie była ona podyktowana żadnym impulsem po nieudanym mundialu. Już jak zaczynały się eliminacje, to mówiłem, że to prawdopodobnie moje ostatnie mistrzostwa. Szkoda, że mundial był nieudany. Gdybyśmy wyszli z grupy i powalczyli gdzieś dalej, to pożegnanie byłoby dla mnie milsze. A że się nie udało, to jest trochę przykre. Teraz, jak jest przerwa na reprezentację, to mogę trochę odpocząć od piłki, zająć się innymi sprawami i zresetować głowę. To dużo mi daje. Czuję jeszcze radość z gry w piłkę i dlatego chciałbym przedłużyć kontrakt z Borussią jeszcze o rok - zapowiedział.

Czy zakręci się łezka w oku?

We wtorek Polska zagra ze Słowenią na wypełnionym po brzegi Stadionie Narodowym. Piszczek ma wystąpić od początku spotkania, przez około trzydzieści minut. Na tyle umówił się z trenerem Jerzym Brzęczkiem. Polacy już wcześniej zapewnili sobie awans na mistrzostwa Europy 2020. Okazja do rozegrania ostatniego, 66. meczu w kadrze, wydaje się bardzo dobra.
- Jestem bardzo wdzięczny, że dojdzie do takiego spotkania. Drużyna wykonała świetną robotę i udało się chłopakom awansować na dwie kolejki przed końcem eliminacji. Bardzo to doceniam i cieszę się, że będę mógł zagrać. Trudno powiedzieć, czy zakręci się łezka w oku. Do momentu zejścia z boiska będę skoncentrowany. Kiedy już przyjdzie ten moment, to mam nadzieję, że będę się uśmiechał, a nie płakał - przyznał.
Piszczek powoli myśli też o zakończeniu kariery piłkarskiej i o tym, co będzie po niej robił. Wie, że zajęcia mu nie zabraknie.
- Na pewno z całą rodziną chcemy wrócić do Polski, na Śląsk. Prowadzę dwa projekty: Akademię BVB i pomagam LKS-owi Goczałkowice. Jako chłopak z tej miejscowości pragnąłem coś oddać społeczności, z której się wywodzę. Chcemy dać dzieciom szansę rozwoju, w dobrych warunkach i przy dobrych trenerach. W LKS-ie być może jeszcze trochę pogram, jeśli zdrowie pozwoli. Na tę chwilę to tyle - zakończył Piszczek.
Autor: dasz/twis/kwoj / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama