Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Legia Warszawa - Jagiellonia: wynik meczu i relacja - Ekstraklasa 2020

Emil Riisberg

22/02/2020, 18:27 GMT+1

Na Łazienkowskiej wszystko po staremu. Legia na własnym boisku to Legia bardzo mocna, zgarniająca komplety punktów kolejka po kolejce. Tym razem warszawski zespół zdemolował Jagiellonię. Skończyło się na 4:0.

Foto: Eurosport

Białostoczanie przyjechali do stolicy jak na skazanie. W dwóch meczach po zimowej przerwie nie strzelili choćby gola, do dorobku dopisując ledwie punkt.
Aktualna forma Jagi to jedno, a drugie to wyniki Legii na własnym boisku. Wicemistrzowie Polski wygrali przy Łazienkowskiej sześć ostatnich meczów, zwykle aplikując rywalom pokaźny worek bramek. Tym razem 7:0 - jak z Wisłą Kraków - nie było, ale gospodarze po raz kolejny odesłali przeciwników z niczym.

Dwa ciosy przed przerwą

Strzelanie rozpoczęło się błyskawicznie, acz dla Legii bardzo szczęśliwie. Już w siódmej minucie fortuna szeroko uśmiechnęła się do Marko Vesovicia, który sprzed pola karnego uderzył ni to mocno, ni precyzyjnie, ale z pomocą przyszedł mu rykoszet. Trybuny świętowały po raz pierwszy.
Odpowiedź Jagiellonii? Absolutnie. Goście nie mieli zupełnie żadnych argumentów, by chociaż przenieść grę na połowę rywali. I tak Legia budowała atak za atakiem. Nie zawsze składnie, ale konsekwentnie zbliżała się do założonego celu. Trafiła po półgodzinie, kiedy idealnie dośrodkował Arvydas Novikovas, a główkował Jose Kante. Euforia na trybunach wybuchła po raz drugi.
Przyjezdni schodzili do szatni z nosami spuszczonymi na kwintę. I to wcale nie dlatego, że przegrywali 0:2. Raczej dlatego, że nie mieli żadnego pomysłu, by z tarapatów się wykaraskać.

Dwa ciosy po przerwie

Po przerwie zmieniło się tylko jedno - drużyny zamieniły się połowami boiska. Obraz gry był identyczny. Legia znów jak wytrawny bokser szykowała się do nokautującego ciosu.
Zadała go przed upływem godziny gry. Ale powiedzieć, że nie był to gol piękny, to nie powiedzieć nic. W szamotaninie na linii bramkowej udział brali Paweł Wszołek, Mateusz Wieteska i Kante, który ostatecznie przepchnął piłkę do siatki. Z pewnością nie będzie to trafienie kolejki, ale czy to ważne? Gol jest golem. Kibice Legii świętowali po raz trzeci, a trener Jagiellonii Iwajło Petew, gdyby tylko mógł, pewnie rzuciłby na murawę biały ręcznik.

Czech przywitał się golem

Mało? Nie legionistom. Na kilkanaście minut przed zakończeniem spotkania na murawie pojawił się Tomas Pekhart, dla którego był to debiut w warszawskiej ekipie. A debiut warto uczcić golem. I tak też Czech zrobił, wykorzystując idealne dogranie Luquinhasa.
Tyle Legii wystarczyło, choć można było odnieść wrażenie, że gdyby wicemistrzowie kraju potrzebowali kolejnych goli, to strzelaliby je bez większego wysiłku.
Są liderem i na razie się to nie zmieni. Taki sam dorobek na swoim koncie może mieć Cracovia, jeśli wieczorem wygra w Gliwicach z Piastem. Jagiellonia? Obecnie jest dziewiąta i wisi nad nią widmo występów w grupie spadkowej.
Legia - Jagiellonia 4:0
Bramki: Vesović (7'), Kante (30', 57'), Pekhart (90')
Autor: pqv/twis / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama