Słynny Argentyńczyk chciał minionego lata opuścić Barcelonę. Jednym z wielu powodów niezadowolenia słynnego piłkarza miało być niepłacenie przez kataloński klub zobowiązań wobec niego.

Szczegóły kontraktu

"La Vanguardia" opublikowała szczegóły dotyczące ostatniego kontraktu Messiego z listopada 2017 roku. Ujawniają one premie, które miał otrzymać zawodnik, niezależnie od gigantycznej pensji.

Jak podano, na mocy umowy na koncie Messiego ląduje blisko 100 milionów euro rocznie. W 2017 roku do tego doszły jeszcze dwie premie o łącznej wartości 78 milionów euro! Miały one zostać spłacone w dwóch równych ratach.

Pierwsza z nich to bonus za przedłużenie kontraktu. Z czasem jego wypłacenie było wielokrotnie opóźniane przez zarząd Dumy Katalonii. W marcu ubiegłego roku wywołało to zresztą kryzys na linii klub - piłkarz. Ostatecznie dokonano wpłaty w lipcu, czyli prawie trzy lata po podpisaniu kontraktu. Cała sytuacja pokazała jednak wszystkim zaangażowanym, że w Barcelonie nie ma płynności finansowej.

 

Spłacą go w 2025 roku

Według "La Vanguardia" druga połowa zadłużenia wobec Messiego została rozłożona na raty, przy akceptacji piłkarza. Wypłacanie zaległych 39 milionów euro premii lojalnościowej ma rozpocząć się pod koniec sezonu 2020/21. Całość powinna zostać uregulowana w ośmiu ratach w ciągu czterech lat. To oznacza, że cały proces ​​zakończy się dopiero w 2025 roku.

Messiemu pod koniec obecnego sezonu wygasa kontrakt i  będzie mógł odejść za darmo. Nawet jeśli to nastąpi, gigantyczne zobowiązania wobec niego będą się ciągnęły za katalońskim klubem przez lata.

Nierealny budżet

To fatalne informacje dla nowego zarządu Barcelony, który ma przejąć pałeczkę po byłym już prezesie Josepie Marii Bartomeu. W 2017 roku przedstawił on z dumą najwyższy budżet klubowy na świecie, który wynosił 897 milionów euro. W kolejnym roku sięgnął nawet 960 milionów. W sezonie 2019/20 miał przekroczyć mityczny miliard. Wtedy jednak przyszła pandemia COVID-19.

Barcelona budowała swoje zyski w dużej mierze w oparciu o bilety na mecze. Czerpała także wielkie dochody ze sprzedaży koszulek, pamiątek, a także z wpływów z reklam. Pandemia w bolesny sposób przerwała morze gotówki.

Jak podaje "La Vanguardia", w ubiegłym roku dług Barcelony urósł do 900 milionów euro i nie maleje. Dodatkowo Bartomeu i jego współpracownicy przygotowali budżet na obecny sezon, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Przewiduje on dochody w wysokości 791 mln euro. Zakłada jednak m.in., że Camp Nou od grudnia wypełni się w 25 procentach kibicami, a od lutego stadion będzie pękał w szwach od fanów. W obecnej sytuacji epidemiologicznej to jednak tylko mrzonki.