Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Kuriozalny wynik w niemieckiej lidze regionalnej

Emil Riisberg

20/09/2016, 15:47 GMT+2

Posłuchajcie, bo warto. Ta historia jest prawdziwa, zdarzyła się całkiem niedawno, w Niemczech, w połowie września. Piłkarze drugiej drużyny SV Vonderort przegrali na wyjeździe z PSV Oberhausen 0:43. Pięć dni po dramacie po bramkarza przegranej ekipy przybyli uzbrojeni policjanci. I tyle go widziano. A to nie koniec tej dziwnej opowieści.

Foto: Eurosport

25-letni Marco Kwiotek, w niektórych gazetach przedstawiany już jako Marco K., został zabrany przez stróżów prawa z treningu. Kiedy go odprowadzano do radiowozu, krzyknął do kolegów, że panowie chcą tylko wyjaśnić pewne sprawy.

Od tego czasu słuch po Kwiotku zaginął. A policja odmawia komentarza, dlaczego piłkarz został aresztowany.

Dokładnie 23 kibiców

Kreisliga C, której przedstawicielami są obydwa zespoły, to najniższa klasa rozgrywkowa w Niemczech. Widziano tam dużo, takiego meczu nie pamiętają jednak najstarsi kibice. Na żywo śledziły go dokładnie 23 osoby.

Zanim bramkarz trafił za kraty, wyznał dziennikarzom, że trudno się pozbierać po takim wyniku. Ma też nadzieję, że taki pogrom nigdy się nie powtórzy.

Yvonne Liesenfeld, trenerka SV Vonderort, dostała około 500 wiadomości w mediach społecznościowych, mających ją wesprzeć i pocieszyć. - Nie wiem, co w tej sprawie robi policja. Marco najpierw wpuścił 43 gole, potem został zabrany przez funkcjonariuszy. A gdyby nie on, byłoby znacznie gorzej - wyznała.
Dyrektor klubu Christian Schröer stwierdził, że to dla nich czarny okres. - Policja nic nam nie chce powiedzieć, a telefon Marco milczy - tłumaczy.

Piwa nie zabrakło

Jak ten mecz wyglądał? Już po stracie czterech bramek jeden z zawodników SV Vonderort - w czasie gry - niespodziewanie zbiegł z murawy i zniknął w klubowym budynku. Wrócił szybko, wcisnął trenerce do ręki kartkę. Okazało się, że to natychmiastowe wypowiedzenie. A że goście przyjechali tylko w jedenastu, musieli walczyć w osłabieniu. Na dodatek w składzie mieli kilku weteranów, wezwanych w ostatniej chwili.

Do przerwy było 0:20. Wtedy pani trener doradziła swoim piłkarzom, by nie wracali na boisko. Nie posłuchali, bo duch sportu jest najważniejszy. Fauli i kontuzji posypało się potem tak dużo, że obydwa zespoły kończyły spotkanie w ósemkę.

Zwycięzcy zadbali o to, by - tuż po ostatnim gwizdku sędziego - nie zabrakło piwa. I dla nich, i dla pokonanych.

Dla SV Vonderort była to siódma porażka w siódmym meczu. Stosunek bramek - 2:91.

- Teraz dodamy gazu - zapowiedziała Liesenfeld.
Autor: rk / Źródło: bild.de. welt.de, thesun.co.uk, sport.tvn24.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama