Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Krajobraz reprezentacji po awansie do Euro 2020. Co powinien zrobić Jerzy Brzęczek - eliminacje Euro 2020. Piłka nożna

Emil Riisberg

15/10/2019, 11:14 GMT+2

Cel - awans na Euro 2020 - został zrealizowany, ale pytań jest więcej niż odpowiedzi. - Reprezentacja jest w dziwnym punkcie. Były takie momenty, że pokazywała się z dobrej strony i takie, że nic o niej nie wiedzieliśmy - podsumowuje w rozmowie z eurosport.pl Michał Żewłakow, były kapitan kadry. Eksperci są zgodni. Pracy do wykonania przed turniejem jest dużo, zwłaszcza w ofensywie, która kuleje

Foto: Eurosport

Sześć zwycięstw, remis i porażka, do tego trzynaście goli strzelonych i dwa stracone - to bilans drużyny Jerzego Brzęczka w kwalifikacjach Euro 2020. Niedzielna wygrana na Stadionie Narodowym z Macedonią Północną (2:0) zagwarantowała Polakom udział w turnieju. W ekspresowym tempie - jako jednej z pierwszych ekip na kontynencie.

Euforii u piłkarzy nie było. Po meczu szampany wystrzeliły, w szatni były śpiewy, choć widać było, że to nie to samo, że już to kiedyś przerabiali i że to tylko wstęp do czegoś dużego. Okolicznościowe koszulki też przypominały, że to trzeci kolejny awans na wielką imprezę.

Kadra w dziwnym punkcie

Plan zrealizowali, w końcu byli losowani z pierwszego koszyka. Na tle rywali, przeciętnych albo bardzo słabych, byli murowanym faworytem.

Ale zawodnicy pod wodzą Brzęczka wykuwali awans w okolicznościach intrygujących.

- Drużyna narodowa jest w dziwnym punkcie. Były takie momenty, że pokazywała się z dobrej strony i takie, że nic o niej nie wiedzieliśmy - uważa w rozmowie z eurosport.pl Michał Żewłakow, były kapitan, który w reprezentacji rozegrał 102 spotkania.

Polscy piłkarze wygrywali głównie w stylu mało przekonującym. Irytująco często męczyli kibiców i samych siebie. Robert Lewandowski miał pretensje do trenera o dobór niewłaściwej taktyki, dając do zrozumienia, że lepiej wrócić do sprawdzonych schematów. Atmosfera gęstniała z każdym niemrawym występem, a sam Brzęczek był odsądzany od czci i wiary. Ostatnio Kamil Glik, zdradzający zapędy kapitańskie, zrugał kolegów, oczywiście bez wymieniania nazwisk, że przeciwko beznadziejnym Łotyszom grali pod siebie.

- Te eliminacje nie były pasmem sukcesów odnoszonych w efektownym stylu. Ale broniąc selekcjonera, jego zespół nawet grając źle, potrafił punktować. A to najważniejsze w piłce - twierdzi Żewłakow.

I dodaje: - Dlatego ta grupa piłkarzy może w końcu eksplodować. Mecz z Macedonią Północną pokazał w moim odczuciu, że kadra była głodna, zdeterminowana, pewna, że prędzej czy później dopadnie rywala. I tak się stało.

Kreowanie sytuacji kuleje

Ale mankamentów jest przynajmniej kilka.

Według Marcina Baszczyńskiego, też byłego reprezentanta kraju, szwankuje przede wszystkim płynność w grze.

- Oczywiście zrywy są ważne, zwłaszcza w trudnych chwilach, ale warto byłoby złapać stabilizację – wyjaśnia były obrońca Wisły Kraków.

Sposób gry reprezentacji w kończących się eliminacjach bywał mało wyrafinowany. Piłka, zazwyczaj długa, do Lewandowskiego i w zasadzie tyle. Kapitan często zresztą musiał się po nią cofać, więc brakowało go tam, gdzie być powinien - w polu karnym. W dwóch poprzednich cyklach europejskich kwalifikacji zostawał królem strzelców (13 goli w walce o Euro 2016, 16 w bojach o MŚ 2018). Teraz uzbierał ich raptem pięć, choć bilans może jeszcze poprawić. Może mu być trudno dogonić prowadzącego w klasyfikacji najskuteczniejszych, Izraelczyka Erana Zahaviego - dziesięć bramek.

- Kadra musi kreować więcej sytuacji - mówi Marek Jóźwiak, reprezentant Polski w latach 90. - Defensywa jest naszą najmocniejszą stroną. Dlatego przed mistrzostwami trzeba popracować nad kreatywnością w drugiej linii, wykorzystać potencjał piłkarzy na ich naturalnych pozycjach - zaznacza.

- Żeby zaskoczyć mocniejszego przeciwnika nie można bazować tylko na umiejętnościach konkretnych piłkarzy, w naszym przypadku Lewandowskiego. Trzeba mieć wypracowanych kilka schematów - dodaje Baszczyński.

Młodzież na plus

A za co można pochwalić Brzęczka? Na pewno za próby odmładzania drużyny. W meczach z Łotwą i Macedonią Północną obiecująco wypadł Sebastian Szymański, uczestnik czerwcowego Euro U-21, który przed sezonem został wytransferowany z Legii Warszawa do Dynama Moskwa.

We wrześniowych, nieudanych bojach ze Słowenią i Austrią jednym z niewielu pozytywów były występy Krystiana Bielika, również lidera młodzieżówki trenera Czesława Michniewicza.
- Oni są przyszłością pierwszej reprezentacji. Nie ma na co czekać, już powinni grać - uważa Baszczyński, ale zwraca też uwagę na coś innego.
- Plus dla Brzęczka za odzyskanie w końcówce eliminacji Milika - dodaje.

Napastnik Napoli, przeżywający kłopoty we włoskim klubie, wbił pierwszego gola w eliminacjach (łącznie zagrał przez 87 minut w czterech meczach). Z Macedonią Północną przypieczętował zwycięstwo i, celebrując bramkę, wyrzucił z siebie całą frustrację. Być może dostał paliwo na kolejne miesiące.

Nie pora na eksperymenty

W listopadzie - na koniec kwalifikacji - Polaków czekają spotkania z Izraelem (na wyjeździe) i Słowenią (w Warszawie). Teoretycznie można w nich do woli eksperymentować, ale Brzęczek zapowiedział walkę o pełną pulę. Gra toczy się bowiem o jak najlepsze rozstawienie przed losowaniem grup turnieju.

- Nie decydowałbym się na eksperymenty. Reprezentacja to reprezentacja. Niektórzy piłkarze są dla niej niezbędni. Nowych, których trener będzie chciał sprawdzić, lepiej zaprezentują się, gdy kręgosłup zespołu zostanie zachowany - uważa Żewłakow.
W eliminacjach Brzęczek powołał w sumie 33 zawodników, z czego 23 wpuścił na boisko przynajmniej w jednym meczu. Roszad było sporo. Selekcjoner ani razu nie wystawił tej samej jedenastki w dwóch kolejnych spotkaniach.
- Co do Euro nie chcę pisać czarnych scenariuszy, bo za osiem miesięcy wszystko może się zmienić. Możemy mieć trzech napastników w wybornej formie strzeleckiej, do tego Piotra Zielińskiego również w wysokiej dyspozycji. My mamy dobrych piłkarzy. Kwestia tylko, żeby na siłę nie przedobrzyć - dodaje.

Brzęczek wyznał po awansie, że czuje dumę, na równi z tą, gdy nosił opaskę kapitańską jako piłkarz. Teraz ma czas na spokojną pracę, czego nie doświadczył obejmując posadę, gdy od razu musiał walczyć w rozgrywkach Ligi Narodów.

Pytań jest więcej niż odpowiedzi. Jak to w naszym futbolu bywa. Jego poprzednik na stanowisku, Adam Nawałka, biorąc pod uwagę tylko Euro 2016, zawiesił Brzęczkowi poprzeczkę bardzo wysoko. Ale później i on z spadł z hukiem z piedestału.
Autor: Krzysztof Zaborowski / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama