Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Koronawirus w Polsce. Iza Koprowiak, dziennikarka z "Przeglądu Sportowego", przeszła COVID-19

Emil Riisberg

29/10/2020, 09:11 GMT+1

- Mam wrażenie, że skutki COVID-19 będę odczuwała jeszcze przez dłuższy czas. Czuję się zdrowa, ale nie w skali zdrowego człowieka, a w swojej skali. Jestem bardzo osłabiona - mówiła Iza Koprowiak w programie "Wstajesz i wiesz" na antenie TVN24. Dziennikarka "Przeglądu Sportowego" opowiedziała o tym, jak ciężko przeszła zakażenie koronawirusem.

Foto: Eurosport

"Po raz pierwszy płakałam z przerażenia. Czułam, jakby wbijano mi w płuca, nerki i serce igły. Coraz mocniej, coraz głębiej" - pisała dziennikarka w mediach społecznościowych 19 października. W rozmowie z Szymonem Jadczakiem z tvn24.pl przyznała wtedy, "że ma nadzieję, że będzie już z górki".
Po kolejnych dziesięciu dniach rzeczywiście jest lepiej. Koprowiak opowiedziała o swoich doświadczeniach w programie "Wstajesz i wiesz" na antenie TVN24.

"Właśnie poczułam, jak trudno mi do was mówić"

- Mam wrażenie, że skutki COVID-19 będę odczuwała jeszcze przez dłuższy czas. Czuję się zdrowa, ale nie w skali zdrowego człowieka, a w swojej skali. Jestem bardzo osłabiona. Właśnie to poczułam, jak trudno mi do was mówić. Bo dawno z nikim nie gadałam - rozpoczęła dziennikarka.
Jak przyznała, pierwsze objawy choroby różniły się od tych, o których "przeczytała w internecie". U niej choroba wcale nie zaczęła się od utraty węchu i smaku.
- To był ogromny ból pleców. Jakby ktoś mnie w nocy bardzo mocno skopał. Obudziłam się całkowicie obolała. Wzięłam jedną tabletkę, drugą. Czułam ból w klatce piersiowej. Jakby ktoś wbijał mi igiełki. Jest to paraliżujące, przerażające - opowiadała na antenie TVN24, zaznaczając, że objawy pojawiły się rano, o godzinie szóstej tuż po przebudzeniu. W wieczór poprzedzający objawów nie miała żadnych.

Tego dnia Koprowiak miała jechać do Gdańska, gdzie zaczynało się zgrupowanie piłkarskiej reprezentacji Polski. Czuła się fatalnie, ale długo biła się z myślami. Ostatecznie służbowy wyjazd odwołała.
- Nie należę do osób, które łatwo się poddają. Pomyślałam sobie: pewnie się przeziębiłam. Nie miałam problemów, o których czytałam. Z każdą godziną czułam się jednak gorzej, bo dochodziło otumanienie. Ja z tych dwóch-trzech tygodni nie pamiętam nic - opowiadała.
Dziennikarka, która wróciła właśnie do pracy, dodała, że w ostatnich dniach kasowała nagrania z dyktafonu. Znalazła tam rozmowę z Grzegorzem Mielcarskim przeprowadzoną w drugim dniu choroby. - Nie pamiętam z niej ani zdania - przyznała szczerze.

Z chorobą walczyła w domu

- Nie wiem, gdzie była granica i jak to się mogło posunąć. Najgorzej było czwartego, piątego dnia choroby, bo pojawiły się problemy z oddychaniem. Uczucie, jakbyś miał w pełni zaciśnięte gardło. Najgorsza była samotność. Uzmysławiasz sobie, że jeśli się przewrócisz, przestaniesz oddychać, to nikt nie będzie ci w stanie pomóc. Byłam w domu i do tej pory nie wiem, czy dobrze zrobiłam, że nie zadzwoniłam po karetkę. W internecie brakowało mi rozmowy z lekarzem, który powiedziałby mi, czy to już jest stan, który zagraża mojemu życiu - wspominała.
Powiedziała, że "miała przeświadczenie, że jest tyle osób, które potrzebują łóżka w szpitalu, a ja przecież jeszcze oddycham".
Koprowiak bardziej bała się w dzień. Nie miała problemów ze snem, zdarzało się nawet, że przesypiała 20 godzin na dobę. - Ale bałam się zasnąć, bo kiedy oddech jest wielkim i świadomym wysiłkiem, pojawiają się myśli, czy mój organizm nie przestanie oddychać - mówiła.
Miałam takie myśli, że chciałabym już przejść zakażenie, bo przecież jestem młoda i silna, i dlaczego miałabym się męczyć. Teraz jest mi głupio za takie podejście - przyznała szczerze.
Dodała, że ma wrażenie, że "przespała ostatnie 21 dni, była w letargu".
Autor: pqv/TG / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama