Katastrofa samolotu z piłkarzami Palmas. Trener wspomina moment, kiedy dowiedział się o wypadku

Wszyscy, którzy byli na pokładzie, zginęli: prezes i czterech piłkarzy czwartoligowego klubu oraz pilot.

Maszyna miała polecieć do oddalonej o około 800 km Goianii na poniedziałkowy mecz z drużyną Vila Nova.

Zawodnicy, którzy podróżowali z szefem klubu samolotem, nie mogli podróżować z resztą drużyny, bo w niedzielę kończyli czas izolacji. Kilkanaście dni temu mieli pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa. Reszta, ich koledzy i trenerzy, udali się na spotkanie normalnym samolotem.

Do wypadku doszło chwilę przed rozpoczęciem treningu głównej części zespołu.

- Kilka minut przed rozpoczęciem zajęć otrzymałem wiadomość o wypadku, jeszcze wtedy nie wiedziałem nic o ofiarach śmiertelnych. Poczekaliśmy chwilę, aż nadeszła informacja, bezpośrednio po której odwołaliśmy trening. Musiałem przekazać ją zespołowi – relacjonuje wydarzenia tragicznej niedzieli Tocantins Gottardo, którego cytuje dziennik "O Globo".

To, co powiedział podopiecznym, wstrząsnęło całą drużyną.

- Wszyscy byliśmy zdruzgotani. Byliśmy mocno związani, dlatego teraz trudno opisać uczucia każdego z chłopców. Ból jest potężny, tego można być pewnym – dodał trener.

Samolot rozbił się ok. godz. 8.30 w niedzielę czasu lokalnego, w Polsce była wtedy 12.30.

"Z relacji świadków wynika, że zderzenie z ziemią miało miejsce kilka sekund po starcie, wkrótce potem doszło do dwóch eksplozji" – konkluduje "O Globo".

Mecz został przełożony.

Maszyna, która uległa katastrofie, to dwusilnikowy samolot turystyczny Baron. Samolot może pomieścić maksymalnie sześć osób.

Autor: twis / Źródło: eurosport.pl