Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Juventus mógł świętować mistrzostwo. Przegrał z beniaminkiem SPAL

Emil Riisberg

13/04/2019, 15:11 GMT+2

Do sporej niespodzianki doszło w Serie A. Juventus Turyn przegrał na wyjeździe z broniącym się przed spadkiem SPAL 1:2. W przypadku remisu piłkarze Starej Damy mogli już cieszyć się z mistrzostwa Włoch. Świętowanie muszą jednak odłożyć na później.

Foto: Eurosport

Juventus miał szansę, by rekordowo wcześnie, bo na sześć kolejek przed końcem rozgrywek, zapewnić sobie tytuł mistrzowski. Warunkiem było zdobycie punktu w sobotnim meczu ze SPAL lub brak zwycięstwa Napoli w wyjazdowym meczu z Chievo w niedzielę. Jeśli ekipa Piotra Zielińskiego i Arkadiusza Milika nie wygra, "podaruje" tytuł liderowi.
Przed 32. kolejką Serie A Juventus zdecydowanie prowadził w tabeli. Nad Napoli miał aż 20 punktów przewagi. Ósmy z rzędu i 35. w historii tytuł Starej Damy był na wyciągnięcie ręki. Niespodziewanie turyńczycy w sobotę po niego nie sięgnęli.

Czekali na to 62 lata

- Chcemy zamknąć sprawę mistrzostwa, aby skupić się na Lidze Mistrzów - mówił przed spotkaniem obrońca Juve Leonardo Bonucci.
Jego pewność siebie była uzasadniona. Juventus w tym sezonie przegrał tylko raz - 17 marca na wyjeździe z Genoą. Z kolei klub z Ferrary tylko raz w historii pokonał Starą Damę, a stało się to... 62 lata temu.

Inny Juventus

Mimo wagi spotkania, w meczu ze SPAL trener Massimiliano Allegri postanowił dać odpocząć większości piłkarzy, którzy trzy dni wcześniej grali w Lidze Mistrzów z Ajaksem Amsterdam (1:1).

W porównaniu ze środowym spotkaniem w pierwszym składzie doszło do dziewięciu zmian, a w jedenastce pozostali tylko Rodrigo Bentancur i Joao Cancelo. W miejsce Wojciecha Szczęsnego, który doskonale spisał się w spotkaniu z Ajaksem, pojawił się Mattia Perin.
Tak wielka liczba zmian nie mogła nie wpłynąć na postawę Juventusu. Od początku konfrontacji przewagę mieli gospodarze, którzy wyczuli swoją szansę. Thiago Cionek i jego koledzy ze SPAL z animuszem przeprowadzali kolejne akcje. Brazylijczyk z polskim paszportem strzelał nawet na bramkę gości, ale został zablokowany.

Miejscowi przeważali, ale nie potrafili zdobyć bramki. W 30. minucie nadziali się na kontrę, którą sprytnym strzałem wykończył Moise Kean. To nie załamało miejscowych, którzy ciągle naciskali. Dopięli swego już w drugiej połowie. Na listę strzelców wpisali się Kevin Bonifazi oraz Sergio Floccari i sensacja stała się faktem.
Autor: dasz,TG / Źródło: eurosport.pl, PAP
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama