Hertha znów zabójcza po przerwie. Piątek znów tylko z ławki

W otwierających 27. kolejkę Bundesligi derbach Berlina Hertha rozbiła na własnym terenie Union 4:0. Podobnie jak przed tygodniem w wyjściowym składzie gospodarzy zabrakło Krzysztofa Piątka, który pojawił się na murawie dopiero na ostatni kwadrans. W bramce gości od pierwszych minut wystąpił Rafał Gikiewicz.
Tak relacjonowaliśmy mecz Hertha - Union w Eurosport.pl
W piątkowy wieczór na opustoszałym Stadionie Olimpijskim mierzyli się sąsiedzi z ligowej tabeli. Przed rozpoczęciem tej serii spotkań Hertha plasowała się na 11. pozycji i o punkt wyprzedzała rywali zza miedzy.
Gikiewicz robił co mógł
Gospodarze rozgrywali drugi mecz pod wodzą nowego szkoleniowca Bruno Labbadii. Po okazałym zwycięstwie 3:0 nad Hoffenheim trener nie chciał mieszać w wyjściowym ustawieniu, więc Piątek mógł spodziewać się, że znów rozpocznie tylko na ławce rezerwowych. Miejsce na szpicy ataku ponownie zajął doświadczony Vedad Ibisević, który był jednym z bohaterów wspomnianej potyczki z Hoffenheim. Wraz z upływem kolejnych minut przekonaliśmy się zresztą, że oba spotkania miały więcej podobieństw.
Pierwsza odsłona nie obfitowała w wielkie emocje. Gracze Herthy mieli optyczną przewagę, lecz niewiele z niej wynikało. W dużej mierze za sprawą Gikiewicza, który w tej części gry był najmocniejszym punktem swojej drużyny. Polak zatrzymał kilka groźnych akcji rywali, m.in. wygrywając sytuację sam na sam z Dodim Lukebakio. Niestety jego partnerzy z Unionu w ofensywie ograniczali się jedynie do nielicznych prób ze stałych fragmentów gry, więc do przerwy goli nie oglądaliśmy.
Pokaz siły
Po zmianie stron gospodarze przystąpili do ataków ze zdwojoną siłą i na efekty nie musieli długo czekać. Już po sześciu minutach drugiej połowy Hertha cieszyła się z prowadzenia po trafieniu Ibisevicia.
Gol strzelony przez Bośniaka zupełnie rozbił zespół przyjezdnych. Po rozpoczęciu gry ze środka boiska goście błyskawicznie stracili piłkę i w efekcie kolejną bramkę. Tym razem Gikiewicza pokonał Lukebakio. Nie był to jednak koniec katastrofy Unionu, gdyż zaledwie kilka minut później do siatki trafił Matheus Cunha.
Piątek tylko podziwiał
Scenariusz meczu układał się więc identycznie, jak ostatnio w konfrontacji Herthy z Hoffenheim, gdy wszystkie gole padły po przerwie. Podobnie jak wówczas, Piątek zameldował się na boisku, gdy losy rywalizacji były już rozstrzygnięte. Tym razem polski napastnik dostał od szkoleniowca nieco więcej czasu, konkretnie kwadrans, lecz nie zdołał zabłysnąć w ofensywie. Wynik spotkania na 4:0 ustalił tymczasem stoper gospodarzy Dedryck Boyata.
Wobec imponującej skuteczności berlińczyków, Piątka bez wątpienia czeka sporo pracy, by zyskać zaufanie nowego szkoleniowca. Kolejna szansa już w nadchodzącą środę, gdy Hertha zmierzy się na wyjeździe z RB Lipsk.
Hertha BSC - Union Berlin 4:0
1:0 - Vedad Ibisevic 51'
2:0 - Dodi Lukebakio 52'
3:0 - Matheus Cunha 61'
4:0 - Dedryck Boyata 77'