Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Furman i Romanczuk zakopali topór. "Wyjaśniliśmy to i podaliśmy sobie ręce"

Emil Riisberg

21/02/2019, 18:52 GMT+1

Dominik Furman z Wisły Płock i Taras Romanczuk z Jagiellonii Białystok wydali wspólne oświadczenie, w którym informują, że podali sobie ręce, na razie "wirtualnie". W trakcie sobotniego meczu tych zespołów w 21. kolejce ekstraklasy doszło do spięcia obu piłkarzy.

Foto: Eurosport

W spotkaniu Jagiellonii z Wisłą Romanczuk i Furman nie tylko ostro walczyli na boisku, ale jak sami przyznali w oświadczeniu, doszło między nimi również do "bitwy na słowa". Piłkarz Jagi stwierdził, że rywal z murawy tuż po meczu nazwał go "banderowcem", czemu Furman zaprzeczył w niedzielę. Pomocnik płocczan wyznał, że nie użył słów o charakterze nacjonalistycznym. Jednak Komisja Ligi Ekstraklasy S.A w poniedziałek wszczęła postępowanie wyjaśniające i zawodnikowi Wisły grozi kara.

Podali sobie ręce

By oczyścić atmosferę, piłkarze zdecydowali się wydać wspólne oświadczenie, które zostało zamieszczone w serwisie laczynaspilka.pl. Czy zostanie to wzięte pod uwagę przez Komisję Ligi?
"Niestety padły wyrażenia, które nigdy nie powinny paść… Oczywiście, każdy kto grał w piłkę nożną (nawet na najniższym poziomie), wie jak trudno zapanować nad emocjami, zwłaszcza tymi złymi, niegodnymi szanującego się sportowca" – czytamy.
"W związku z tym chcielibyśmy przeprosić wszystkich tych, którzy obserwowali ten mecz i całą polską rodzinę piłkarską. Zdajemy sobie sprawę, jak złe wrażenie wywołała nasza «dyskusja». Wyjaśniliśmy to między sobą i podaliśmy (na razie wirtualnie) sobie ręce" – podkreślili.

Do takich incydentów już nie dojdzie

Obaj zgodnie zaznaczają, że z ich udziałem już nigdy więcej nie dojdzie "do takich incydentów, jak ten w Białymstoku".
"Jesteśmy piłkarzami od lat, gramy w ekstraklasie i dobrze wiemy, że na naszej postawie wzoruje się wielu młodych adeptów piłki. Nie możemy dawać takiego przykładu" – tłumaczą.
"Ktoś kiedyś powiedział, że futbol jest grą błędów. Dobrze o tym wiemy, chcemy szczerze przyznać się do błędów, naprawić je, przeprosić wszystkich zainteresowanych i wybaczyć sobie wzajemnie" – dodali.

"To brak szacunku"

Mający ukraińskie korzenie, ale od roku polski obywatel Romanczuk tuż po meczu przyznał dziennikarzom, że był szczególnie dotknięty określeniem "banderowiec".
- Moja rodzina była zamordowana również przez "banderę" i on mnie tak nazywa. To brak szacunku, myślę, że dziś ostatni raz podałem mu rękę - mówił wówczas zawodnik Jagiellonii.
Furman bronił się w niedzielę: "Chciałem stanowczo i kategorycznie zaprzeczyć, by w trakcie całych zawodów z moich ust padły w stronę Tarasa Romanczuka cytowane po meczu przez przedstawicieli Jagiellonii obraźliwe słowa".
W trakcie spotkania nie brakowało ostrych spięć między piłkarzami obu zespołów. Sędzia pokazał w sumie pięć żółtych kartek, w tym Romanczukowi i Furmanowi. Kartka dla tego ostatniego wyklucza go z kolejnego meczu – w niedzielę Wisła Płock zmierzy się na wyjeździe z Miedzią Legnica.
Autor: po, PAP, kwoj / Źródło: laczynaspilka.pl, eurosport.pl, PAP
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama