Kibice Lecha nie weszli na trybuny. Nie chcieli podporządkować się decyzji straży pożarnej

Emil Riisberg

02/05/2022, 14:48 GMT+2

W poniedziałek na PGE Stadionie Narodowym rozegrano finał Pucharu Polski. Na mecz Lecha z Rakowem sprzedano komplet biletów. Sektor przeznaczony dla kibiców z Poznania do końca starcia pozostał pusty. Miało to związek z zakazem wnoszenia dużych flag, który wydała Komenda Miejska Państwowej Straży Pożarnej.

Foto: Eurosport

W zeszłym tygodniu PZPN poinformował, że na mocy postanowienia straży pożarnej podczas finałowego starcia Lecha z Rakowem nie będzie możliwości wnoszenia flag o wymiarach większych niż 2x1,5 m. Było to najpewniej spowodowane pamięcią o tym, co działo się w latach poprzednich.

Palił się dach Stadionu Narodowego

W 2018 roku kibice Arki Gdynia i Legii Warszawa wielokrotnie odpalali race. Używanie środków pirotechnicznych spowodowało duże zadymienie na trybunach i murawie. Na dodatek ogień pojawił się na dachu stadionu. Na szczęście nie na długo. W takich sytuacjach tzw. sektorówki na trybunach stanowić mogą dodatkowe niebezpieczeństwo. Nie mówiąc już o tym, że zapewniają anonimowość łamiącym przepisy kibicom.
PZPN odwoływał się od decyzji straży pożarnej do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, a prezes związku Cezary Kulesza rozmawiał na ten temat z władzami Warszawy. Nie pomogło. Opinia straży pozostała negatywna.



Flagi i tak przywieźli

Fani z Poznania nie zamierzali podporządkować się tym decyzjom i do stolicy przyjechali z wielkim flagami. Nie zostali zatem wpuszczeni na stadion. Mówiło się, że na obiekcie miało pojawić się nawet 20 tysięcy kibiców Lecha.
Większość z nich do samego końca spotkania pozostała na błoniach stadionu, a niektórzy weszli i zajęli miejsca na tzw. sektorach neutralnych, czyli bliżej środka boiska.
Sektory przeznaczone dla fanów Rakowa też długo były puste, ale równo z pierwszym gwizdkiem sędziego Szymona Marciniaka zapełniły się. Kibice lidera ekstraklasy na początku intonowali głównie wulgarne przyśpiewki i okrzyki wobec PZPN, prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego czy policji.
"Co to za finał, Kulesza, co to za finał", "Piłka nożna dla kibiców" - brzmiały te cenzuralne.



Na reprezentacyjny obiekt w Warszawie decydujące spotkanie Pucharu Polski wróciło po przerwie wynikającej z pandemii COVID-19. Dwie poprzednie edycje kończono w Lublinie, w tym raz przy pustych trybunach.
Autor: Srogi/br / Źródło: eurosport.pl, PAP
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama