Finał Ligi Mistrzów bez niespodzianki. Barcelona za mocna dla Juventusu

Nie było niespodzianki w finale Ligi Mistrzów. Juventus podniósł rzuconą przez Barcelonę rękawicę, walczył z nią na berlińskim Olympiastadion dzielnie, ale ostatecznie to Katalończycy wygrali 3:1.
Barcelona zdecydowanym faworytem była właściwie od momentu, gdy dowiedzieliśmy się które zespoły zagrają w finale. Na Hiszpanów stawiali bukmacherzy oraz zdecydowana większość ekspertów i obserwatorów.
Szybki gol Rakiticia
I piłkarze Luisa Enrique szybko potwierdzili, że nie były to przypadkowe głosy. Już w 4. minucie przeprowadzili akcję, w której piłkę dotknął każdy z zawodników z pola, a ostatecznie w polu karnym Andres Iniesta świetnie wypatrzył Ivana Rakiticia i ten nie dał szans Gianluigiemu Buffonowi. Co ciekawe, był to pierwszy od lutego gol Barcelony, przy którym ani strzelcem, ani asystującym nie został Lionel Messi, Luis Suarez ani Neymar.
Zabójczy tercet był bardzo ruchliwy, często wymieniał się pozycjami w okolicach pola karnego Juventusu, ale wiele z tego nie wynikało. Brakowało dokładności, a raz przy strzale Daniego Alvesa świetnie interweniował Buffon. Dobrze spisywali się też stoperzy Starej Damy Leonardo Bonucci i Andrea Barzagli, który zastąpił w składzie kontuzjowanego kilka dni przed meczem Giorgio Chielliniego.
Z każdą minutą coraz śmielej zaczęli też sobie poczynać ofensywni piłkarze mistrzów Włoch. Turyńczycy kilka razy przedarli się pod bramkę rywali, ale w ich strzałach brakowało precyzji i Marc-Andre ter Stegen przy strzałach Arturo Vidala czy Paula Pogby nie musiał nawet interweniować.
Po przerwie mecz się rozkręcił
O ile pierwsza połowa specjalnie zachwycić nie mogła, o tyle po przerwie zrobił się kawał meczu. Barcelona miała doskonałą okazję do podwyższenia, ale przy kontrataku pięciu na trzech strzał Suareza w sytuacji sam na sam świetnie obronił Buffon.
Chwilę później zamiast 2:0 mieliśmy już remis. Carlos Tevez potężnie uderzył, ter Stegen odbił piłkę, ale do pustej bramki dobił ją Alvaro Morata. Juventus zdecydowanie przejął inicjatywę, właściwie nie schodził z połowy Katalończyków, a ci... tylko na to czekali.
Gdy już raz udało im się dojść do głosu, wyprowadzili zabójczą kontrę. Messi sam pociągnął kilkanaście metrów i uderzył zza pola karnego. Buffon co prawda odbił piłkę, ale prosto pod nogi Luisa Suareza, który znów dał prowadzenie Hiszpanom.
Oszust Neymar
Chwilę później piłka znów zatrzepotała w bramce Włochów, ale na szczęście sędzia gola nie uznał. Neymar ewidentnie skierował piłkę do bramki ręką i, choć jeszcze bezczelnie zarzekał się, że wszystko było zgodne z przepisami, Cuneyt Cakir przyznał piłkę Juventusowi.
Zawodnicy Massimiliano Allegriego starali się doprowadzić do wyrównania, a Barcelona czekała na kontrataki. Najlepszą okazję, by zapewnić turyńczykom dogrywkę, zmarnował Roberto Pereyra, który na siódmym metrze nie zorientował się w sytuacji po genialnych zagraniach Pogby i Fernando Llorente.
W 97. minucie kolejny raz nadziali się jednak na kontratak rywali. Tym razem Buffon piłkę z bramki musiał wyjmować po strzale Neymara, tym razem Brazylijczyk zachował się zgodnie z przepisami.
Tym samym Stara Dama jako pierwszy zespół w historii po raz szósty przegrała mecz o Puchar Mistrzów, triumfując "tylko" dwa razy. Barcelona jest zdecydowanie skuteczniejsza - to jej piąte trofeum przy dwóch przegranych finałach.