Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Diego Maradona nie żyje. Michał Listkiewicz sędziował jego mecze, wspomina piłkarza

Emil Riisberg

26/11/2020, 07:14 GMT+1

Michał Listkiewicz w 1990 roku był w gronie najlepszych arbitrów świata. Jako sędzia liniowy pracował m.in. w półfinale i finale mistrzostw świata we Włoszech. Argentyna przegrała z Niemcami 0:1. W tym meczu zagrał zmarły w środę w wieku 60 lat Diego Maradona.

Foto: Eurosport

- Miałem zaszczyt i honor sędziować na linii dwa mecze z udziałem Maradony, tzn. półfinał i finał mistrzostw świata w 1990 roku. Chyba bardziej dramatyczny był półfinał (Argentyna wygrała w Neapolu z Włochami po rzutach karnych - red.), ponieważ tam jeszcze mieliśmy podtekst. Maradona był bohaterem Neapolu, grał z sukcesami w miejscowym klubie - przypomniał Listkiewicz.

Chyba miał rozterki

Były prezes PZPN przyznał, że Maradona musiał mieć wtedy rozdarte serce.
- Długo przed tym półfinałowym starciem pojawił się ogromny transparent: "Diego, kochamy Cię, ale dzisiaj wygra Italia". I on miał chyba rozterki. Kochał i Neapol, i Argentynę. Mecz skończył się dobrze dla reprezentacji jego kraju.
- Natomiast w finale w Rzymie, przegranym z niemiecką drużyną 0:1, było zupełnie inaczej. Uważam, że Argentyńczycy byli najlepszą drużyną mistrzostw, ale akurat ten mecz okazał się ich najsłabszym występem. Przegrali po golu w 85. minucie z rzutu karnego. Ich wściekłość i rozgoryczenie skumulowały się też trochę na sędziach, bo po spotkaniu oblegali szatnię, słychać było nawet jakieś kopanie w drzwi... - wspomniał Listkiewicz.
Według niego charyzma Argentyńczyka była czymś, co od razu rzucało się w oczy.
- Niewielu takich piłkarzy spotkałem w życiu. To było od razu widać. Maradona wprowadził specjalną "celebrę". Na przykład na rozgrzewkę wybiegał ostatni, jakieś 10-15 sekund po kolegach. Wiadomo, o co chodziło. Wybitny aktor wychodzi na scenę przy oklaskach. Maradona robił to samo.
- Usuwał w cień wszystkich swoją klasą, osobowością. Umiał się tym delektować. Nawet jako trener. Pamiętam, jak wychodził na murawę już jako selekcjoner reprezentacji Argentyny. Rozgrzewał się z zawodnikami, ale po to, żeby - jak później tłumaczył - zdjąć z nich presję i skupić uwagę na sobie. Popisywał się różnymi sztuczkami, żeby trochę rozluźnić swoich podopiecznych. Na tej rozgrzewce był oczywiście największą gwiazdą, mimo że przecież prowadził znakomitych piłkarzy - podkreślił Listkiewicz.
Były sędzia międzynarodowy oraz działacz FIFA i UEFA nie ma wątpliwości, że Argentyńczyk był najlepszym piłkarzem w historii.
- Zdecydowanie. Ja już dawno na pytanie o największe osiągnięcia z mojej pracy arbitra odpowiedziałem, że m.in. sędziowanie meczów z udziałem najlepszego piłkarza w historii. To było jakieś 10 lat temu, lecz od tej pory nic się zmieniło. Nie ma lepszego od niego. Dwa razy mi się zdarzyło, że trochę zapomniałem o swoich obowiązkach sędziowskich i gapiłem się z otwartą gębą na piłkarza. Raz to był Maradona, a drugim razem... Mirosław Okoński - w czasach, gdy w grał w Lechu Poznań - zakończył Listkiewicz.
Maradona, mistrz świata z 1986 roku, skończył 60 lat 30 października. Przyczyną śmierci był zawał serca.
Autor: srogi/TG / Źródło: eurosport.pl, PAP
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama