Dynastia kontynuowana. Wyjątkowy debiutant w Milanie
W niedzielne popołudnie Milan zaledwie zremisował na San Siro z Hellasem Verona 1:1, przerywając serię trzech zwycięstw we włoskiej ekstraklasie. Wobec absencji Zlatana Ibrahimovicia, szansę debiutu w czerwono-czarnych barwach otrzymał 18-letni Daniel Maldini, syn legendarnego obrońcy mediolańskiego klubu Paolo Maldiniego.
Młodzieżowy reprezentant Włoch pojawił się na murawie w doliczonym czasie gry, zmieniając Samu Castillejo. Niedawno przedłużył kontrakt z ekipą z San Siro do 2024 roku.
Wyjątkowy debiutant
W trwającym sezonie nastolatek kilkukrotnie znajdował się już w kadrze pierwszego zespołu w Serie A oraz Pucharze Włoch, lecz w żadnym z nich nie opuścił ławki rezerwowych. W niedzielę dostąpił zaszczytu ligowego debiutu w ekipie Rossonerich, jako pierwszy zawodnik urodzony po 2000 roku.
Daniel Maldini dotychczas zbierał doświadczenie w młodzieżowych zespołach Milanu. Jest bardziej usposobiony ofensywnie od swojego ojca. Najczęściej występuje na pozycji podwieszonego napastnika. Jego głównymi atutami są szybkość oraz znakomite wyszkolenie techniczne. W dziewięciu meczach tego sezonu ligi młodzieżowej tego sezonu zdobył sześć bramek.
Dynastia
To już trzecie pokolenie rodu Maldinich w ekipie Milanu na poziomie Serie A. Debiut Daniela przypadł 3899 dni po ostatnim występie Paolo we włoskiej ekstraklasie. Znakomity defensor reprezentował barwy Rossonerich przez całą karierę w latach 1984–2009. Siedmiokrotnie wygrywał z tym zespołem rozgrywki ligowe, pięciokrotnie zdobywał Puchar Mistrzów. Obecnie zasiada w zarządzie klubu.
W latach 1954–1966 na chwałę mediolańskiego klubu pracował również dziadek Daniela - Cesare Maldini, który podobnie jak Paolo grał na pozycji obrońcy.
Starszy z synów Paolo, Christian także stawiał pierwsze piłkarskie kroki w zespole z San Siro, lecz nigdy nie zdołał przebić się do kadry pierwszej drużyny. Obecnie 23-latek jest graczem ekipy Pro Sesto rywalizującej na poziomie Serie D.
Bez Ibry ani rusz
Pomijając debiut kolejnego członka rodu Maldinich, fani Rossonerich nie będą dobrze wspominać niedzielnej potyczki z Hellasem. Pod nieobecność zmagającego się z grypą Ibrahimovicia, Milan nie zdołał przedłużyć swojej serii zwycięstw i to pomimo faktu, iż goście z Werony od 68. minuty musieli radzić sobie w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Sofyana Amrabata. Przyjezdni objęli prowadzenie w 13. minucie dzięki trafieniu Marco Faraoniego. Jeszcze w pierwszej odsłonie wyrównał Hakan Calhanoglu.