10/10, "Fussball's coming home". Europa u stóp "LewanGOALskiego"

U Anglików gry słowne, u Francuzów zachwyty jakich nie było od czasu pięciu goli Leo Messiego. Robert Lewandowski czterema bramkami wbitymi Realowi znalazł się na czołówkach niemal wszystkich europejskich gazet i portali. Nie tylko sportowych.
Po pierwsze "L'Equipe" - najważniejsza sportowa gazeta Francji, a dla wielu i świata. Francuzi poszli na całość - w dziesięciostopniowej skali dali Polakowi "10".
Szósty w historii
Dziennik z wystawieniem takiej noty czekał bardzo długo, bo niemal rok. Ostatnim tak ocenionym piłkarzem był Leo Messi, gdy w maju 2012 roku, też w Lidze Mistrzów, strzelał pięć goli Bayerowi Leverkusen. W XXI wieku tylko "Lewy" i genialny Argentyńczyk zasłużyli na najwyższą ocenę, w sumie było tylko sześciu takich piłkarzy!
Po drugie "La Gazzetta dello Sport", czyli codzienna sportowa biblia Włochów. Dziennikarze z Półwyspu Apenińskiego też oceniają Polaka na "dychę". Występ Polaka określa mianem "Pokerowego show".
Lewandowskim żyją też media internetowe. Portal goal.com, który ma swoje oddziały w kilkunastu krajach, tytułuje "Wielki Lewandowski". Od dziennikarzy tej strony napastnik BVB dostał pięć na pięć możliwych gwiazdek. Z Realu nikt nie miał więcej niż trzy.
Była taka piosenka
Wyczyn Polaka odnotowali oczywiście kochający (i utrzymujący, że go wymyślili) Anglicy. Poczytny "Guardian" pisze: "Lewandowski wpakował cztery". "Daily Mail" z kolei łączy pogrom Realu z tym wtorkowym, czyli rzezią Bayernu dokonaną na Barcelonie. Artykuł zatytułowany "Fussball's coming home" ilustrują zdjęciem Polaka pokazującego na palcach, ile strzelił. To parafraza słynnej piosenki nagranej na Euro 1996, gdy dumni Wyspiarze ogłosili, że "Futbol wraca do domu".
SkySports z kolei skraca nazwisko Polaka i pisze o nim "Lew". Anglicy czasami stosują to słowo zamiennie z "lion".