Igrzyska olimpijskie w Pekinie w Eurosporcie i Playerze

Maliszewska jechała do Pekinu z nadziejami na medal. Po wcześniejszych perypetiach związanych z pozytywnymi wynikami testu na koronawirusa i tygodniowej izolacji w piątek wystartowała w ćwierćfinale na 1000 m. Niestety przewróciła się na ostatnim okrążeniu i nie awansowała do półfinału igrzysk.

Oglądasz

Trening w pokoju hotelowym

- Chciałabym przede wszystkim podziękować swojej zawodniczce za postawę w trakcie całych tych zawodów - powiedziała przed kamerami Eurosportu trenerka Maliszewskiej Urszula Kamińska. - Za to, że wytrzymała te wszystkie sytuacje, które były naprawdę dla niej niekorzystne. Przyjechała tutaj z nastawieniem, że zdobędzie medal na igrzyskach na swoim koronnym dystansie, do którego nie została w ogóle dopuszczona - przypomniała.

Na 1000 metrów Maliszewska nie była faworytką. Tym bardziej że jej przygotowania do zawodów były niezwykle utrudnione.

- Pozostał jej dystans 1000 metrów, na którym pokazała się z mocnej strony - oceniła Kamińska. - Natomiast brak treningów w tym ostatnim okresie był jednak kluczowy. Tego czasu zabrakło, aby zawodniczkę odbudować. Łyżwiarstwo nie jest naturalną formą ruchu. To nie jest bieg i tego nie można zastąpić w żaden sposób, siedząc w pokoju hotelowym. Można wykonywać ćwiczenia imitacyjne i skoki, natomiast nie ma czucia lodu, nie ma ślizgu. Tego się niczym nie zastąpi - wyjaśniła.

PEKIN 2022. WSZYSTKO O IGRZYSKACH

- Nie ukrywajmy, że Natalka tak naprawdę czasami wygrywa biegi przez jedną dziesiątą, jedną setną czy jedną tysięczną sekundy - kontynuowała trenerka. - A tutaj wypadła na osiem dni z treningu. Inne zawodniczki ślizgały się, poznawały lód, optymalizowały swój potencjał, pracowały na dużej intensywności na lodzie. Tego się nie da zrobić w pokoju. Jest mi bardzo przykro, że Natalii została odebrana szansa godnego zaprezentowania się na tych zawodach. Szkoda, że testy na koronawirusa, które były pozytywne, sprawiły, że była w izolacji tak bardzo drugo - przypomniała.

Oglądasz

Maliszewska jak Korzeniowski

Mimo braku sukcesu sportowego Kamińska niezwykle chwali swoją podopieczną.

- Jestem z niej dumna i zadowolona z tego, że wróciła. Nie załamała się i postanowiła walczyć na tym dystansie, który nie jest jej najlepszym. Ma jeszcze przed sobą 1500 metrów, które będzie dla niej zupełnie nowe. Zobaczymy, na ile damy radę ją odbudować do środy. Na pewno nie będzie czarnym koniem i nikt nie liczy na to, że może coś wygrać. Ale kto wie, co ta sportowa złość w niej wzbudzi.

- Myślę, że to jest początek jej przygody - stwierdziła trenerka. - Robertowi Korzeniowskiemu też dawano dyskwalifikację kilka razy, a później wrócił na kolejne igrzyska i zdobył złote medale. Myślę, że taki sam charakter ma Natalia. Ona się nie poddaje, będzie chciała pokazać swoje pazury. Pokaże rywalkom, że się liczy, a to był tylko wypadek przy pracy. Ktoś jej nie dopuścił do startu, ale w przyszłości będzie walczyć. Na to liczę. Wiem, że taka jest - zapewniła.

Po piątkowym występie Maliszewska była załamana. Polały się łzy.

- Kiedyś jeden trener powiedział mądre słowa: "porażki zapominaj szybko, a zwycięstwa jeszcze szybciej, bo tylko to będzie ciebie nakręcało do dalszej walki". Każdy zawodnik powinien przeżyć taką swoją małą żałobę. Bez tego nie pójdzie dalej. Musimy pozwolić Natalii na te łzy, na tę słabszą chwilę, na jej własną żałobę, aby mogła powrócić silniejsza. Myślę, że ona potrzebuje takiego wewnętrznego oczyszczenia - podkreśliła Kamińska.

Oglądasz