"Musiałem wszystko postawić na pierwszy rzut, bo skręciłem kostkę"

Moskwa, Pekin, Londyn, Dauha i Eugene - we wszystkich tych miastach Fajdek zdobywał złota. Pięć razy z rzędu był mistrzem świata. I gdyby do tej listy udało się dopisać Budapeszt, Polak kolejny raz wywalczyłby sobie miejsce na kartach historii. Sześć tytułów z rzędu potrafił wywalczyć tylko legendarny tyczkarz Siergiej Bubka.

Tyle że ten sezon nie układał się po myśli mistrza. Kolejne problemy zdrowotne sprawiły, że na docelową imprezę przyjechał z wynikiem daleko odbiegającym od tych, które osiągali rywale. Kolejny tytuł byłby niespodzianką, bo nie sensacją. Przecież chodziło o Pawła Fajdka.

Eliminacje poszły jak z płatka. Jeden rzut i można było odpoczywać. I znów pech, już po eliminacjach młociarz nabawił się urazu. - Musiałem wszystko postawić na pierwszy rzut, bo wczoraj skręciłem kostkę, która bardzo boli. Niestety, po pierwszym rzucie zaczęła boleć bardziej. Trudno, już po sezonie. W przyszłym roku igrzyska - mówił po niedzielnym finale w rozmowie z Kacprem Merkiem z Eurosportu. W tym pierwszym rzucie osiągnął 80 metrów i skończył tuż za podium.

- Wiedziałem, że żeby zdobyć medal, trzeba będzie rzucać 81 metrów. Byłem przygotowany, ale ta seria zdarzeń, która mnie dopadła w tym roku… Trudno, widocznie tak miało być. Za rok są igrzyska – więcej motywacji. Powinienem te osiemdziesiątki zacząć rzucać na początku sezonu, a nie na końcu. Fajnie, że tu mi się udało, bo to jest kawałek wyniku, ale dziś dało to czwarte miejsce - dodał.

Srebrny medal - pierwszy dla Polski w Budapeszcie - wywalczył w niedzielę Wojciech Nowicki. Polak dość niespodziewanie przegrał z 21-letnim Kanadyjczykiem Ethanem Katzbergiem.

(pqv/br)