Edward James "Eddie" Hart i Reynaud "Rey" Robinson bohaterami największej pomyłki w historii igrzysk
📝Eurosport
Akt. 29/04/2024, 09:30 GMT+2
Nie były to zawody lokalne, a te największe, najbardziej prestiżowe. Pędzili na złamanie karku, wozem transmisyjnym amerykańskiej telewizji. Zabrakło niewiele, strzał startera usłyszeli w tunelu prowadzącym na stadion. Strzał, który oznaczał, że ich marzenia runęły właśnie w przepaść - spóźnili się, choć mieli walczyć o olimpijskie złoto w biegu na 100 metrów. Co stało się w Monachium w 1972 roku?
Igrzyska olimpijskie Paryż 2024 oglądaj w Eurosporcie i serwisie Max
Na przełomie lipca i sierpnia 2024 roku odbędą się igrzyska olimpijskie w Paryżu. Na eurosport.pl publikujemy cykl artykułów i reportaży opisujących wyjątkowe osiągnięcia i rekordy, przełomowe chwile z historii igrzysk, wreszcie przypominające najpiękniejsze momenty polskich sportowców.
Aktorów dramatu było trzech.
Edward James "Eddie" Hart, urodzony 24 kwietnia 1949.
Reynaud Syverne "Rey" Robinson, urodzony 1 kwietnia 1952.
Stanley Vandorne Wright, rocznik 1921, trener, który obwiniony zostanie za wszystko.
Hart i Robinson to mocarze sprintu, dwa miesiące przed igrzyskami w olimpijskich eliminacjach wyrównali rekord świata w stumetrówce, uzyskując w Eugene 9,9 s, mierzone wtedy do dziesiątych części sekundy. Byli faworytami, to oczywiste, zastanawiano się, który z nich sięgnie w Monachium po złoto.
31 sierpnia, godzina 16 z minutami.
Hart spaceruje po olimpijskiej wiosce. Ma za sobą poranne eliminacje, przed sobą bieg ćwierćfinałowy. Relaksuje się, daje odpocząć głowie. W jednym z telewizorów widzi mężczyzn szykujących się do startu na 100 m. Przystaje, chce rzucić okiem, myśli, że to powtórka. Patrzy i z przerażeniem orientuje się, że to przekaz na żywo, ćwierćfinały właśnie ruszają.
Pędzi do pokoju, wrzeszczy do kolegów, natychmiast muszą jechać na stadion. W szalonym tempie podwozi ich tam samochód amerykańskiej telewizji. Dla Harta i Robinsona jest za późno, ich serie już się odbyły. Trzeci z Amerykanów, Robert Taylor, zdążył w ostatniej chwili, nie ma jednak czasu na rozgrzewkę. Niedowierzanie. Szaleństwo. Groza.
Protest złożony przez amerykańską ekipę zostaje odrzucony. Co się stało? Jak to możliwe?
"Jestem ich trenerem, ale jestem też ich przyjacielem"
Wina spadła na trenera. Wright tłumaczył, że otrzymał harmonogram, zgodnie z którym biegi ćwierćfinałowe ruszyć miały tuż przed 19. Harmonogram, który potwierdziły władze olimpijskie. Okazało się, że była to stara wersja, przed zmianami.
Amerykański Komitet Olimpijski wszczął dochodzenie, które Wrighta oczyściło. W raporcie wykazano, że zmiany wprowadzono do harmonogramu za późno, a lekkoatletyczne władze nie przekazały ich niektórym trenerom.
Co mówił Wright? - Nie potrafię opisać tego, co czują Ray i Eddie. Nie ma słów, które mogłyby odpowiednio wyrazić moje uczucia. Jestem ich trenerem, ale jestem też ich przyjacielem. Wierzyli mi, ufali...
W telewizyjnym wywiadzie winę wziął na siebie, tłumaczył jednak, że zrobił to z jednego powodu - by sprawę jak najszybciej zakończyć, by biegacze wciąż i wciąż nie byli zarzucani pytaniami o to, co się stało.
- Stanley bardzo to przeżył, nigdy nie był już sobą. Poszkodowanych powinni przeprosić wszyscy działacze - powie potem czterystumetrowiec John Smith.
Brytyjski arystokrata i amerykański filantrop
Był i ten czwarty, w tej historii bardzo ważny, też gwiazda. Walerij Borzow, lat 22, Ukrainiec z Samboru, reprezentujący oczywiście ZSRR, mający w dorobku dwa tytuły mistrza Europy w stumetrówce - 1969, 1971 - i jeden na dystansie 200 m - 1971. Dla przypomnienia - mistrzostw świata w lekkoatletyce wtedy nie organizowano, ich pierwsza edycja odbyła się w roku 1983. Za sportowe osiągnięcia Borzow odznaczony zostanie Orderem Lenina, Orderem Przyjaźni Narodów i Orderem "Znak Honoru".
W Monachium to on był nadzieją obozu wschodniego na pokonanie "zgniłego Zachodu". Zadanie wykonał, awansował do półfinału, awansował i do finału. Tam - 1 września - najszybszy był zdecydowanie, wpadając na metę w czasie 10,14 s. Drugie miejsce - 10,24 - wywalczył Taylor, ten, który na ćwierćfinału pędził razem z Hartem i Robinsonem, na linię startu docierając w ostatniej chwili.
4 września Borzow triumfował i na 200 m - równe 20 s - przed innym z Amerykanów, Larrym Blackiem - 20,19.
Czy stary, nieaktualny harmonogram mógł do ekipy USA trafić celowo, by najgroźniejszych rywali Borzowa wyeliminować?
Światowa federacja lekkoatletyczna powstała w roku 1912, pod nazwą International Amateur Athletic Federation - dzisiaj to World Athletics. W latach 1946 - 1976, a zatem w czasie monachijskich igrzysk, jej prezydentem był brytyjski arystokrata David George Brownlow Cecil, 6. markiz Exeter, najstarszy syn Williama Cecila, 5. markiza Exeter, i Myry Orde-Powlett, córki 4. barona Bolton. Tytuł markiza odziedziczył w 1956 roku, wcześniej nosił tytuł lorda Burghley i używał nazwiska David Burghley, pod którym sięgnął po olimpijskie złoto w biegu na 400 m przez płotki w Amsterdamie (1928).
Prezydentem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego był wtedy Amerykanin Avery Brundage, były lekkoatleta - wieloboista i dyskobol, olimpijczyk ze Sztokholmu (1912) - kolekcjoner sztuki i filantrop. W roku 1972 to on podjął decyzję, by po zamachu organizacji Czarny Wrzesień na reprezentację Izraela igrzysk nie przerywać. A wkrótce po zakończeniu igrzysk z funkcji zrezygnował.
Wątpliwe, a właściwie niemożliwe, by ci dwaj prezydenci, brytyjski arystokrata i amerykański filantrop, wpłynęli na wyniki w stumetrówce. Co więcej, Borzow przyznał, że na bieg ćwierćfinałowy też ledwo zdążył.
10 września sprinterzy rywalizowali jeszcze w sztafecie 4x100 m, Hart i Borzow wreszcie spotkali się na bieżni, biegnąc na ostatnich zmianach. Górą zdecydowanie byli Amerykanie, czasem 38,19 s bijąc rekord świata. ZSRR przypadło srebro - 38,50. Polacy (Stanisław Wagner, Tadeusz Cuch, Jerzy Czerbniak, Zenon Nowosz) miejsce zajęli szóste - 39,03. Nowosz indywidulanie był na 100 m siódmy - 10,46.
"To znacznie ważniejsze od medalu olimpijskiego, nawet złotego"
Złych historii związanych z tamtymi igrzyskami jeszcze nie koniec. Złoto wywalczone w sztafecie zostało Hartowi skradzione we włamaniu. Rok później jakiś mężczyzna znalazł je w rogu szafy, w mieszkaniu, do którego akurat się wprowadzał. - To prawie cud - przyznał właściciel medalu. Ran nigdy nie rozdrapywał, nie dociekał, kto w Monachium zawinił, nie roztrząsał, co poszło nie tak. Po co, skoro nic by to nie zmieniło? Odwiedził Wrighta w domu. - Kocham cię, jesteś świetnym trenerem - powiedział.
Wrócił na uczelnię, uzyskał dyplom, przez kilkanaście lat był tam nauczycielem WF-u i trenerem. Jego żona została Gwen Carter, szkolna miłość. Mają dwoje dzieci, syna i córkę. U córeczki zdiagnozowano wadę serca, musiała przejść operację.
Hart zawsze uważał się za człowieka szczęśliwego i spełnionego. - Jestem mężem, ojcem i dziadkiem, a to znacznie ważniejsze od medalu olimpijskiego, nawet złotego - oświadczył. W roku 2017 ukazała się jego biografia, zatytułowana "Disqualified: Eddie Hart, Munich 1972, and the Voices of the Most Tragic Olympics".
Robinson też nie miał do Wrighta pretensji, choć on z Monachium wracał z niczym, bo do sztafety go nie wyznaczono. Też został akademickim trenerem, a Waltera Diksa doprowadził do brązowych medali olimpijskich na 100 i 200 m, w roku 2008 na igrzyskach w Pekinie, gdzie królować w sprincie zaczął Jamajczyk Usain Bolt.
rk/twis
dołącz do Ponad 3 miliony użytkowników w aplikacji
Pobierz
Zeskanuj
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama