Anita Włodarczyk chciała zakończyć karierę. "Kosmiczny konkurs" wszystko zmienił
Rekord świata i złoty medal igrzysk w Rio. Zobacz niesamowity...
Video: Eurosport Rekord świata i złoty medal igrzysk w Rio. Zobacz...15 sierpnia 2016 roku Anita Włodarczyk oczarowała cały sportowy świat. Polka nie tylko wywalczył złoty medal, ale również pobiła rekord świata, rzucając 82,29 m. Zobacz ten rzut. Natomiast kilkanaście dni później Włodarczyk jeszcze dorzuciła kilkadziesiąt centymetrów. Obecnie rekord świata, ustanowiony przez nią, wynosi 82,98 m.zobacz więcej wideo »Anita Włodarczyk o ceremonii wręczenia medalu
Video: TVN 24 Anita Włodarczyk o ceremonii wręczenia medalu16.08 | Kiedy pani Irena Szewińska wręczała mi medal, to się wzruszyłam i popłakałam - przyznała Anita Włodarczyk, opowiadając o ceremonii wręczenia jej złotego krążka w rzucie młotem podczas igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. Wielkie gwiazdy polskiego sportu po krótkiej rozmowie przytuliły się do siebie.zobacz więcej wideo »Anita Włodarczyk była gościem "Faktów po Faktach"
Video: tvn24 Anita Włodarczyk była gościem "Faktów po Faktach"19.08 | - Jestem najszczęśliwszą młociarką na świecie - zaczęła w "Faktach po Faktach" Anita Włodarczyk. Mistrzyni i jej trener Krzysztof Kaliszewski opowiedzieli, jaki jest przepis na złoto olimpijskiej. Było też oczywiście o Kamili Skolimowskiej, idolce Anity, w której rękawicy startuje i bije rekordy nieprzerwanie od 2009 roku. zobacz więcej wideo »Jak się relaksuje Anita Włodarczyk?
Video: tvn24 Jak się relaksuje Anita Włodarczyk?15.08 | - Najczęściej przy czytaniu książek i spotkaniach ze znajomymi - tak najchętniej spędza wolny czas Anita Włodarczyk, mistrzyni Europy w rzucie młotem. zobacz więcej wideo »Anita Włodarczyk będzie promowała Stadion Śląski i zmienia...
Video: tvn24 Anita Włodarczyk będzie promowała Stadion Śląski i zmienia...5.04 | Dwukrotna mistrzyni olimpijska w rzucie młotem Anita Włodarczyk pomoże promować chorzowski Stadion Śląski. Zmieni też barwy klubowe, przenosząc się ze stołecznej Skry do AZS AWF Katowice. zobacz więcej wideo »Anita Włodarczyk podpisała list intencyjny o współpracy
Video: tvn24 Anita Włodarczyk podpisała list intencyjny o współpracy5.04 | Dwukrotna mistrzyni olimpijska w rzucie młotem Anita Włodarczyk pomoże promować chorzowski Stadion Śląski. Zmieni też barwy klubowe, przenosząc się ze stołecznej Skry do AZS AWF Katowice. zobacz więcej wideo »Anita Włodarczyk po e-Tour de Pologne
Anita Włodarczyk po e-Tour de PologneDwukrotna złota medalistka igrzysk olimpijskich opowiedziała o swoim udziale w wirtualnym Tour de Pologne.zobacz więcej wideo »Anita Włodarczyk na trasie 2. etapu ORLEN eTour de Pologne...
Video: Eurosport Anita Włodarczyk na trasie 2. etapu ORLEN eTour de Pologne...Zobacz, jak radziła sobie Anita Włodarczyk na trasie 2. etapu ORLEN eTour de Pologne Amatorów. Cały wyścig na żywo w Eurosporcie 1 i Eurosport Playerze.zobacz więcej wideo »
Triumf, jaki Anita Włodarczyk osiągnęła podczas igrzysk w Rio de Janeiro, jest jednym z największych i najbardziej spektakularnych w historii polskiego sportu. Złoty medal olimpijski w rzucie młotem został przez nią okraszony fenomenalnym rekordem świata. - Kosmiczny konkurs, konkurs życia - tak po blisko czterech latach Włodarczyk wspomina swoje popisy w rozmowie z eurosport.pl. #Polskatymzyla
Polska tym żyła to cykl najważniejszych wydarzeń polskiego sportu w tym wieku. Przypominamy głośne zwycięstwa, ale też wstydliwe porażki.
Dziewczyna z Rawicza na igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro jechała w roli zdecydowanej faworytki. Wraz ze swoim trenerem Krzysztofem Kaliszewskim stworzyli świetny duet i od lat święcili sukcesy na arenie międzynarodowej. Przed startem brazylijskich igrzysk do niej należało dziesięć najlepszych wyników w historii. I rekord świata - 81,08 m z 2015 roku, uzyskany w Cetniewie.
Wtedy uwierzyła, że wygra
- Mam taką świadomość, że uciekłam konkurencji - mówiła na antenie TVN24 po wygranych mistrzostwach świata w Pekinie w 2015 roku, gdzie ustanowiła rekord imprezy - 80,85 m. - Dobrze, że teraz jestem nie do pokonania. Z drugiej jednak strony chciałabym mieć rywalkę, ponieważ inaczej wtedy się startuje i podchodzi do zawodów. A tak jestem sama dla siebie motorem do treningu i do motywacji. Będę musiała sobie z tym jakoś poradzić - uśmiechała się pani Anita.
Trzykrotna wówczas mistrzyni świata zdawała sobie sprawę ze swojej mocy. Szczerze mówiła, że jedzie do Brazylii po złoto, a być może także po nowy rekord globu. Rywalek obawiała się nieco mniej. Wszystko zależało tak naprawdę od niej samej.
- Faktycznie przed igrzyskami mówiłam otwarcie, że jadę po złoty medal i rekord świata - wspomina obecnie lekkoatletka w rozmowie z eurosport.pl. - Ale tak na sto procent uwierzyłam w to, kiedy tydzień przed startem w Rio mieliśmy treningi rzutowe. Tamtego dnia ćwiczyłam z cięższymi młotami (kobiecy waży w konkursie 4 kg - red.). Rzucając nimi, pobiłam swoje rekordy życiowe. Sześciokilogramowy młot poleciał na odległość około 65 metrów, a kilogram lżejszy - w okolicę 75 metrów. Zobaczyłam, że jestem w rewelacyjnej formie i wiedziałam, że muszę to wykorzystać. To mi także bardzo pomogło pod względem psychicznym podczas samego konkursu - zauważa.
Praca w upale
Włodarczyk przez lata przyzwyczaiła kibiców do seryjnych wygranych. Zawdzięczała to swojemu talentowi, sile psychicznej, ale także wielkiej pracowitości i konsekwencji.
Jak wspomina, przed igrzyskami w Rio trenowała wyjątkowo ciężko. Niezwykle ważne dla jej formy i późniejszego zwycięstwa okazało się zgrupowanie w Republice Południowej Afryki. Tam pracowała w temperaturach dochodzących do 35 stopni. Wiedziała, że w Rio może być podobnie. Konkurs miał być bowiem specyficzny - finał zaplanowano na godzinę 10.40 czasu miejscowego, a nie na wieczór, jak to ma zwykle miejsce.
- Upał był potworny, ale nawet on mi nie przeszkodził. W RPA zdążyłam zaadoptować się do takich warunków. Ale i tak było bardzo ciężko - wspomina po latach zawodniczka.
Finałowy konkurs w Rio de Janeiro został rozegrany w poniedziałek 15 sierpnia 2016 roku. Trzy dni wcześniej Włodarczyk jak burza przeszła eliminacje. Jej wynik 76,93 m był najlepszy, jaki kiedykolwiek osiągnęła w tej fazie zawodów. Polka pokazała, jak bardzo jest silna i już na starcie podłamała rywalki. W finale mogły one już tylko podziwiać jej niespotykaną formę.
Pokazała, kto tu rządzi
- Doskonale pamiętam tamten konkurs, właściwie cały dzień mogłabym sobie przypomnieć - zapewnia po czterech latach Włodarczyk.
Zawodniczka, jak to ma w zwyczaju, zjadła na śniadanie pięć jajek i wraz z trenerem Kaliszewskim ruszyła w drogę na Estadio Olimpico Joao Havelange. Plan na zawody przygotowała taki sam, co zwykle.
- W ważnych konkursach zawsze stosowałam taką metodę, że pierwszy rzut miał być zaliczony i plasujący mnie w pierwszej ósemce. Po nim mogłam już spokojniej walczyć o zwycięstwo. Wszystko wyszło tak, jak zaplanowałam - zauważa.
Przed pierwszą próbą Włodarczyk przeżegnała się i rzuciła młot na odległość 76,93 m. Od razu pokazała konkurentkom, kto tutaj rządzi. Tym bardziej że uczyniła to tak trochę na rozgrzewkę, jakby od niechcenia. Po tym rzucie Polka objęła prowadzenie w konkursie i nie oddała go do końca.
Pewne złoto, brak sił
Drugi rzut pokazał prawdziwą moc Polki. Kiedy młot jak błyskawica poszybował w powietrze, Włodarczyk wiedziała już, że poleci daleko. Widząc go wysoko w powietrzu, zaczęła skakać z radości. I faktycznie młot huknął w murawę grubo za 80. metrem. Chwila oczekiwania i jest wynik. 80.40 - to musiało zaboleć konkurencję. Po tym rzucie wszyscy na stadionie wiedzieli, że Włodarczyk musi to wygrać. Także ona nie miała co do tego wątpliwości. W końcu uzyskała rekord olimpijski i przekroczyła granicę, która w dziejach tej konkurencji dostępna była tylko dla niej.
- Jak w drugiej próbie uzyskałam 80,40 m, to byłam już przekonana, że wywalczyłam złoty medal - mówi bez ogródek Włodarczyk. - Żadna z konkurentek nie była w stanie tyle rzucić. Od tego momentu musiałam już walczyć sama ze sobą - przypomina.
A walka nie była wcale łatwa. Upał i wilgoć szybko dały się we znaki naszej mistrzyni.
- Było bardzo ciężko. Po drugim rzucie podbiegłam do siedzącego na trybunach trenera i powiedziałam mu, że nie mam już siły rzucać… Na szczęście potrafiłam jeszcze zmobilizować się i efekt był piorunujący. Na pewno dużo energii dodała mi wspaniała publiczność. Było tam około 50 osób, które mi kibicowały. Z moimi rodzicami i przyjaciółmi włącznie. Jak wchodziłam do koła, to doskonale słyszałam ich doping. To mnie niosło jak na skrzydłach - chwali biało-czerwonych fanów.
Rekord jak ze snu
Trzeci rzut wyszedł perfekcyjnie. Szybkie obroty w kole, młot wypuszczony w idealnym momencie. 31-letnia Włodarczyk huknęła jak z armaty. Znowu zaczęła skakać w powietrze i krzyczeć. Pięść miała uniesioną w geście triumfu. Ona od razu wiedziała, że to może być świetny wynik. I nie pomyliła się. 82,29 - nowy, fantastyczny rekord świata! Już piąty w jej kolekcji. Poprzedni poprawiła aż o 1,21 metra. Rewelacja. Deklasacja. Nokaut.
- Po drugim rzucie wiedziałam, że nie mam już nic do stracenia i czas sięgnąć po coś więcej - kontynuuje swoją opowieść Włodarczyk. - W mojej najlepszej próbie od razu poczułam, że będzie dobrze. Jak tylko młot wyleciał z moich dłoni, to wydawało mi się, że będzie rekord świata. Biłam je już wcześniej, na różnych zawodach i mityngach, ale wtedy nie byłam niczego pewna. W Rio od razu wiedziałam. Po igrzyskach wielokrotnie oglądałam tamten rzut. Jak jestem w okresie przygotowawczym, to w ten sposób mobilizuję się do ciężkiej pracy - ujawnia.
A co się działo w jej głowie, kiedy na świetlnej tablicy zobaczyła 82,29 m?
- Tego akurat nie pamiętam. Towarzyszyły mi wyjątkowe emocje i radość. Czułam się, jakbym była w jakimś śnie - zdradza.
Pani Anita nie pamięta tego momentu i na filmach z konkursu faktycznie wygląda, jakby była nieco w szoku. Kiedy tylko zobaczyła rekordowy wynik, raz jeszcze podskoczyła, a potem z niedowierzaniem chwyciła się za głowę. Do kamery telewizyjnej pokazała rękawicę swojej koleżanki i mentorki Kamili Skolimowskiej. Startowała w niej na każdych ważnych zawodach od igrzysk w Londynie w 2012 roku, na cześć przedwcześnie zmarłej mistrzyni olimpijskiej z Sydney (2000 r). Rękawicę podarował Anicie ojciec Kamili - Robert Skolimowski. Teraz po 16 latach złoto igrzysk w kobiecym młocie miało znowu trafić do Polski.
"Kama na zawsze w mojej pamięci. Na każdych zawodach rzucasz ze mną" - napisała Włodarczyk w mediach społecznościowych rok po igrzyskach, w ósmą rocznicę śmierci Skolimowskiej.
Drugi najdłuższy rzut w historii
Po rekordowym rzucie druga w stawce zawodów Chinka Zhang Wenxiu przegrywała z Polką już o ponad sześć metrów. Mimo tak kolosalnej przewagi, to nie był jeszcze koniec walki.
- Po tym rzucie mogłam już właściwie zdjąć buty i spokojnie patrzeć z boku, jak rywalki się męczą. Ale tak nie można przecież zrobić. Chciałam jeszcze dorzucić coś to rekordu świata. Nie byłam daleko od osiągnięcia celu, ale już się nie udało - przypomina.
Czwartą próbę Włodarczyk spaliła. Przed piątym rzutem układała sobie jeszcze raz wszystko w głowie. Palcem zaznaczyła w powietrzu każdy przyszły obrót. Ponownie zacisnęła pięść, raz jeszcze mobilizowała się do kolejnego ekstremalnego wysiłku. Wiedziała, że jest w kosmicznej formie i chciała to wykorzystać. Chciała więcej. Wynik, który osiągnęła - 81,74 - był drugim najdłuższym w historii. W ostatniej próbie, wyraźnie zdekoncentrowana, posłała młot pod linię wyznaczającą 80 metrów (79,60). To nie było już ważne. Polka mogła triumfować i z wielkim uśmiechem na twarzy ruszyć na rundę honorową wokół stadionu olimpijskiego.
Medal od legendy
Na radość starczyło jeszcze trochę sił, ale idąc na konferencję prasową, Włodarczyk słaniała się na nogach.
- Pamiętam, że kiedy dotarłam na spotkanie z dziennikarzami po konkursie, to byłam skrajnie wyczerpana - wspomina. - Do tego stopnia, że buty i skarpetki musiał mi pomóc zdjąć mój fizjoterapeuta. Byłam jak w innym świecie. Wszystko zaczęło we mnie buzować. Nigdy wcześniej nie startowałam w takim upale. Na murawie stadionu były chyba ze 33 stopnie Celsjusza - zauważa młociarka.
Po wielkim wysiłku przyszedł zasłużony odpoczynek, a później wyczekiwana nagroda - dekoracja olimpijska. Najwyższy stopień podium. Mazurek Dąbrowskiego. I jeszcze nieoczekiwany bonus.
- Na dekorację jechaliśmy z trenerem wieczorem i w autokarze przez głowę przeszła mi myśl, że doskonale by było, jakby to pani Irena Szewińska wręczyła mi medal - tłumaczy Włodarczyk. - Nie wiedziałam wówczas, kto z oficjeli weźmie udział w ceremonii. To złoto było moim największym marzeniem. To był upragniony medal, którego nie miałam. Kiedy do tego zobaczyłam, że w moim kierunku idzie pani Irena, to dreszcze przeszły mnie od stóp do głowy. Ogromnie się wzruszyłam i popłakałam. Cieszę się, że w tym najważniejszym dla mnie dniu w karierze otrzymałam złoto olimpijskie od takiej legendy światowego sportu - zauważa.
"Kosmiczny konkurs"
Polacy na igrzyskach w Rio de Janeiro wywalczyli jedenaście medali, ale tylko dwa z najcenniejszego kruszcu. Obok Włodarczyk uczyniły to jeszcze wioślarki Magdalena Fularczyk-Kozłowska i Natalia Madaj w dwójce podwójnej. Rekord świata pani Anity przetrwał tylko 13 dni. Siłą rozpędu poprawiła go na Memoriale Kamili Skolimowskiej w Warszawie. 28 sierpnia 2016 roku rzuciła 82,98 m. Do dzisiaj pozostaje to najlepszy wynik w historii.
- To był kosmiczny konkurs, konkurs życia, nokaut - analizuje ówczesna zawodniczka Skry Warszawa. - Po czterech latach jestem już bardziej świadoma tego, co zrobiłam. Dopiero teraz to do mnie dotarło. I jeszcze bardziej doceniam tamto złoto z rekordem świata. Jestem bardzo dumna, że z trenerem Kaliszewskim przygotowaliśmy w punkt szczyt formy. Rekordy świata biłam kilka razy. Po każdym bardzo się cieszyłam. Ale jednak nie każdemu sportowcowi jest dane, by na igrzyskach pobić rekord globu - triumfuje.
Chciała kończyć karierę, czeka na Tokio
Tamten fenomenalny występ zaważył też na przyszłości naszej doskonałej zawodniczki.
- Przed igrzyskami miałam takie myśli, by zakończyć karierę sportową - zdradza Włodarczyk. - Naprawdę brałam pod uwagę, by po Rio zająć się czymś innym. Ale po tamtym idealnym konkursie i rekordzie świata stwierdziłam, że skoro mam takie możliwości, to nie mogę tego zaprzepaścić i dlatego trenuję dalej - wyznaje.
Obecnie Włodarczyk powinna być na ostatniej prostej przygotowań do igrzysk w Tokio i walki o trzecie olimpijskie złoto (po dyskwalifikacji Rosjanki Tatiany Łysenko przyznano Polce złoto za IO w Londynie). Z powodu pandemii COVID-19 impreza czterolecia w Japonii została jednak przeniesiona na rok 2021. Dla Włodarczyk to doskonała informacja. Dochodzi jeszcze bowiem do formy po zabiegach kolana. Jest także w trakcie zmiany trenera, po rozstaniu z Krzysztofem Kaliszewskim. Nazwisko nowego szkoleniowca nie jest jeszcze znane.
- Kiedy dowiedziałam się, że igrzyska zostały przesunięte, to byłam chyba jednym z nielicznych sportowców na świecie, który się autentycznie ucieszył - przyznaje wybitna lekkoatletka. - Ten dodatkowy rok traktuję jako wielką szansę, by znowu perfekcyjnie się przygotować. Oczywiście trzecie olimpijskie złoto to jest szczyt moich marzeń. Czeka mnie mnóstwo pracy. Przede wszystkim chcę być zdrowa, by w pełni wykonać plan treningowy, jaki mi nakreśli nowy trener. Mentalnie na pewno sobie poradzę z tym wszystkim, bo mam duże doświadczenie. Jestem bardzo optymistycznie nastawiona. W Tokio marzy mi się taki sam konkurs jak w Rio - kończy Włodarczyk.
Poprzednie teksty z cyklu Polska tym żyła:
W końcu bił się dla Polski. "O zdradzie zaczęli mówić, jak odniosłem sukces"
"Zapytałem, jak to zrobił. Odpowiedział: ja pie****ę, sam nie wiem"
Gang Nawałki namieszał, ale wracał przybity. "W szatni smutek i złość"
W tyle gotuje się jajko na twardo. Lewandowski wywrócił świat do góry nogami
"Mózg powiedział: rzucaj!". Do cudu wystarczyła "jedna Wenta"
"Rafał, nie oglądaj się! Pchamy, pchamy!". Majka nie dał się pożreć Rekinowi
Walka, której nie było. "Gołota mógł Tysona znokautować"
"Tylko ostatni idiota zrobiłby coś takiego". Bracia uznani za oszustów
Rok wcześniej otarł się tam o śmierć. Kubica wrócił i wygrał