Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Piotr Lisek zdobył brąz w skoku o tyczce. Mistrzostwa Świata w Lekkoatletyce 2019

Emil Riisberg

01/10/2019, 18:36 GMT+2

Szybko zostało ich w tym finale tylko trzech. Medal każdy już miał, a emocje dopiero się zaczynały, bo panowie na całego walczyli o ten najcenniejszy. Cel osiągnął Amerykanin Sam Kendricks. Srebro w skoku o tyczce dla Szweda Armanda Duplantisa, brąz dla Piotra Liska.

Foto: Eurosport

Sprawa wygląda tak - Lisek nie poddaje się nigdy, dla Liska nie ma rzeczy niemożliwych. Wprost mówi, że w jego robocie konieczna jest szczypta szaleństwa, bez niej na rozbieg nie ma po co wychodzić. - Wszystkie lekkoatletyczne konkurencje są w miarę bezpieczne. Poza naszą. Dlatego tyczkarze muszą być trochę walnięci. I nie pękają - opowiada.
Tyczki łamane są co sezon, a to zagraża nie tylko zdrowiu, ale i życiu zawodnika. - Przyzwyczaiłem się do tego w jakimś stopniu. Uodporniłem. Jeżeli pęka, to biorę następną i heja. Ta adrenalina jest jednak super - zapewnia.
Naprawdę inni są ci ludzie.

Lisek czyta i rozmawia

W kwalifikacjach zaliczył dające awans 5,75 m. Odpadli jego kumple z reprezentacji Paweł Wojciechowski i Robert Sobera, odpadł też Francuz Renaud Lavillenie, szczycący się halowym rekordem świata, wynoszącym nieprawdopodobne 6,16.
Z mistrzostw świata Lisek przywoził już brąz - 2015 - i srebro - 2017, doświadczenia mu zatem nie brakuje. To on uporał się też z magiczną, dostępną absolutnie dla nielicznych barierą 6 m - po raz pierwszy w roku 2017 w hali. Nie zatrzymał się, w lipcu 2019 pofrunął w Monako na 6,02.
Doświadczenie doświadczeniem, Polak - co przyznaje z otwartą przyłbicą - stres i tak odczuwa. Zawsze. Zwalcza go prostymi metodami, czytając lub rozmawiając z najbliższymi. A tuż przed skokiem krzyczy tak głośno, że słychać go w każdym punkcie stadionu, a może i poza nim.
We wtorkowym finale też krzyczał. Jak zawsze pomagało.
Rywali, tych mocnych i bardzo mocnych - nie brakowało. Był Kendricks, czyli obrońca tytułu. Byli i 19-letni mistrz Europy Duplantis, i mistrz olimpijski Brazylijczyk Thiago Braz.
Emocje zapowiadały się ogromne.

Liczyło się złoto

Lisek zaczął walkę od 5,55, pokonał tę wysokość z ogromnym zapasem. 5,70 - zaliczone, nie tak spokojnie, nie z taką łatwością, ale zaliczone.
Konkurs dopiero się rozkręcał.
5,80. Już sporo, bez miejsca na błędy. Kapitalna próba, ogromna pewność siebie. Za pierwszym razem - oprócz niego - osiągnęli ją i Duplantis, i Kendricks. A wkrótce wyszło na to, że w konkursie zostają już tylko oni, co oznaczało, że we trzech są na podium.
Walka ruszała na całego.
Duplantis przeskoczył 5,87 za drugim podejściem. Lisek wyszedł na rozbieg po nim, krzyknął przeraźliwie i przefrunął nad poprzeczką. Kendricks zrzucił, poprawił się dopiero za trzecim podejściem. Wciąż wszystko było możliwe.
Amerykanin szybko to potwierdził, bo jako jedyny z nich uporał się z 5,92 w pierwszym skoku. Jak na to odpowiedzą Polak i Szwed? Duplantis dał radę w próbie trzeciej. Lisek dwie przełożył na 5,97. Liczyło się tylko złoto.
Jak mało zabrakło, jak bardzo się zdenerwował na siebie, bo na kogo? Została jeszcze jedna szansa. Dawaj, w górę. Poprzeczka spadła. Ma brąz. Zawsze można na nim polegać.
Duplantis poszybował na 5,97. Kendricks też, więc mistrz wciąż nie był znany. 6,02 nie pokonał już nikt, tym samym zwycięzcą został Amerykanin. Obronił tytuł.
Medaliści skoku o tyczce mężczyzn

1. Sam Kendricks (USA) 5,97
2. Armand Duplantis (Szwecja) 5,97
3. Piotr Lisek (Polska) 5,87
Transmisje z mistrzostw w Eurosporcie 1 oraz usłudze Eurosport Player.
Autor: rk / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama