Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Nie żyje Elżbieta Krzesińska, z domu Duńska

Emil Riisberg

29/12/2015, 12:10 GMT+1

Bardzo smutna wiadomość. "W nocy z 28 na 29 grudnia po długiej chorobie zmarła Elżbieta Krzesińska" - poinformował Polski Związek Lekkiej Atletyki. "Złota Ela", wybitna lekkoatletka, 11 listopada skończyła 81 lat.

Foto: Eurosport

Ten blond warkocz...
W 1952 roku, w Helsinkach, 17-letnia Ela Duńska debiutowała na arenie olimpijskiej - w skoku w dal. Poszybowała daleko, bardzo daleko. Kiedy wylądowała w piasku, jej długi, imponujący warkocz, zostawił za nią ślad. Sędziowie przerwali zawody, musieli się naradzić, co robić. I niestety uznali, że warkocz jest częścią ciała, więc to od niego należy zmierzyć odległość skoku. Ela straciła na tym około 60 cm! Zamiast srebrnego medalu, było 12. miejsce.

W duecie z Andrzejem

Ambitna była bardzo. Studiowała medycynę i trenowała w Spójni Gdańsk, a łączenie tego na pewno nie było łatwe. W 1952 roku rozpoczęła współpracę z Andrzejem Krzesińskim, czołowym polskim tyczkarzem. On nie miał doświadczenia trenerskiego, jej to nie przeszkadzało. Postawili się wszystkim i okazało się, że stworzyli znakomitą parę. Co więcej, 1 stycznia 1955 roku zostali małżeństwem.
Smykałkę do sportu Ela miała ogromną, choć bywało, że unikała lekcji gimnastyki. Nie zajmowała się tylko skakaniem dal. Skakała też wzwyż, biegała przez płotki, porywała się na wielobój, wszystko z sukcesami, wszystko na poziomie rekordów Polski i medali.

W męskich, za dużych butach

Ale to skok w dal był najważniejszy, w tym była najlepsza na świecie. W roku 1956 w Melbourne została mistrzynią olimpijską, pierwszą polską mistrzynią olimpijską po II wojnie światowej. Wyrównała tam własny rekord świata, uzyskując odległość 6,35.
A przeciwności miała po drodze pod dostatkiem. Do Australii nie pojechał jej mąż i trener, bo działacze za nim nie przepadali. Już na miejscu, po treningu, zagapiła się i zostawiła na stadionie buty, zwane kolcami. Nie odzyskała ich, w finale musiała startować w męskich butach, na dodatek sprinterskich i za dużych. I wygrała! W jednej z prób uzyskała niebotyczne 6,70, jednak sędziowie uznali, że próba była minimalnie spalona.
Cztery lata później, na dwa miesiące przed igrzyskami w Rzymie, doznała kontuzji stopy - wydarzyło się to podczas skoku treningowego na zgrupowaniu w Spale. Potrzebny był zabieg.
W finale olimpijskim i tak prowadziła. Jej rywalka, Wiera Kriepkina, nie radziła sobie z techniką. Polka do niej podeszła, udzieliła kilku wskazówek. I zawodniczka Związku Radzieckiego pokonała ją o 10 cm.

Trenerka i stomatolog

Zawsze mówiła to, co myślała, działacze toczyli z nią wojny i wojenki. Podczas wyjazdów zagranicznych, które były wtedy przywilejem sportowców, spotykała się z emigrantami, choć miała to - jak wszyscy - zabronione. W 1951 roku w Moskwie wymknęły się z koleżanką z hotelu. Działacze wykluczyli je za to zawodów.
Na sportowej emeryturze była trenerką i stomatologiem. Mieszkali z mężem w Warszawie. Po igrzyskach z Moskwie trener Krzesiński został zwolniony z pracy. Natychmiast dostał propozycje z Wielkiej Brytanii i USA, blisko 20 lat spędzili w amerykańskim Eugene. Do Polski wrócili w 2000 roku.
Autor: rk / Źródło: sport.tvn24.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama