Śmiech i łzy. Dwie Polki w finale biegu na 400 metrów

Obie panie są w Dausze bardzo zapracowane, biegały już w sztafecie mieszanej 4 x 400 m - która zajęła piąte miejsce - i w eliminacjach zmagań indywidualnych. Duża dawka wysiłku, a wiadomo, że najważniejsza jest dla nich sztafeta żeńska, w której celować będą w medal. Jak najbardziej mają prawo na taki sukces liczyć, dwa lata temu sięgnęły przecież - na mistrzostwach w Londynie - po brąz.

- Łydki mam teraz do wymiany - przyznała Baumgart-Witan po poniedziałkowych eliminacjach. Święty-Ersetic też mówiła o bolących nogach, od razu jednak uspokajała. - Jesteśmy przygotowane do rywalizacji dzień po dniu - zapewniła.

Trener kobiecej kadry w biegu na 400 m Aleksander Matusiński zapowiedział, że na finał stać obie zawodniczki. A sukcesem byłby sam awans do tego etapu, bo w organizowanych od roku 1983 mistrzostwach świata Polki jeszcze tam nie było.

W półfinałach trzeba było zatem biec na całego, najlepiej po rekordy życiowe.

Baumgart-Witan dała z siebie wszystko. Poprawiła go znacznie, o 0,10 s. Czas 51,02 dał jej trzecie miejsce w serii, co oznaczało, że - przy dwóch zawodniczkach awansujących bezpośrednio - musiała czekać na zakończenie rywalizacji.

Święty-Ersetic w serii trzeciej rekordu życiowego - wynoszącego 50,41 - nie pobiła. Nie musiała. Wynik 50,96 dał jej drugą lokatę. I było jasne, że w finale są obie Polki. - Myślałam, że nie dam rady, że nie przejdę, że to nie wystarczy. A jednak... Bardzo się cieszę. Nie wiem, jak to zrobiłam, chyba pobiegłam sercem - mówiła Eurosportowi wzruszona Baumgart-Witan.

Autor: rk\kwoj / Źródło: eurosport.tvn24.pl