26-latka z Suwałk i tak ma się czym pochwalić. Ubiegły sezon był przełomowy w jej karierze. Podczas zawodów w Splicie Andrejczyk rzuciła oszczepem na odległość 71,40 m, ustanawiając tym samym rekord Polski. Był to również trzeci wynik na świecie w historii tej dyscypliny.

Na igrzyska do Tokio pojechała z jasnym celem - zdobyć medal. Mierzyła w złoto, ale skończyło się na drugim miejscu, co jest jej życiowym sukcesem.

Zaskakujące rozstanie

Teraz, tuż przed rozpoczęciem letniego sezonu, którego najważniejszą imprezą będą mistrzostwa świata w Eugene, Andrejczyk zdecydowała, że czas na zmiany. Biorąc pod uwagę poprzedni rok, ten ruch wydawał się dość zaskakujący.

"Każdy rok, każdy sezon niesie ze sobą zmiany. Z początkiem kwietnia wspólna, trwająca 14 lat współpraca moja i trenera Karola Sikorskiego dobiegła końca. Chcę serdecznie podziękować trenerowi za wszystkie sezony i wspólne wspinanie się na światowy TOP. To był niesamowity etap kariery. Zawsze będę wdzięczna za wiedzę i doświadczenie, jakie zebrałam, rozpoczynając przygodę ze sportem pod okiem trenera" - napisała na Facebooku Andrejczyk.

"Mam największą świadomość tego, że taki moment na zmiany pod żadnym względem nie jest optymalny, ale wszyscy dobrze wiemy, że w życiu nic nigdy nie dzieje się we właściwym czasie. Przede mną nowe - jestem ciekawa, szczęśliwa i podekscytowana swoim nowym rozdziałem w karierze. Trzymajcie proszę kciuki" - dodała lekkoatletka.

Znany Fin nowym trenerem Andrejczyk

Po tej informacji w mediach błyskawicznie rozgorzała dyskusja na temat tego, kto zostanie nowym trenerem Andrejczyk. Spekulacje szybko uciął jednak menedżer, a prywatnie partner 26-latki.

"Ale co jest top secret? Z kim Maria będzie trenować? Tutaj nie ma nic do ukrycia - opcja zagraniczna, Fin Petteri Piironen" - napisał na Twitterze Marcin Rosengarten.

W świecie lekkiej atletyki Piironena nie trzeba nikomu przedstawiać. 46-latek jest cenionym fachowcem. Współpracował m.in. z wicemistrzem olimpijskim z Rio de Janeiro (2016) i złotym medalistą mistrzostw świata w Pekinie (2015) Kenijczykiem Juliusem Yego.