Dali mu złoto i za chwilę zabrali. "Idąc spać, byłem mistrzem. Obudziłem się jako wicemistrz"
Lewandowski: na ten sukces czekałem 12 lat
Video: tvn24 Lewandowski: na ten sukces czekałem 12 lat7.10 | Marcin Lewandowski po powrocie z lekkoatletycznych mistrzostw świata w Dausze. zobacz więcej wideo »Marcin Lewandowski mistrzem Europy na 1500 metrów
Video: Eurosport Marcin Lewandowski mistrzem Europy na 1500 metrówMarcin Lewandowski obronił tytuł halowego mistrza Europy w biegu na 1500 metrów z Belgradu. Reprezentant Polski ukończył bieg z czasem 3:24,84 w Glasgow. Transmisje w Eurosporcie i usłudze Eurosport Playerzobacz więcej wideo »Marcin Lewandowski po biegu na drużynowych ME
Video: Eurosport Marcin Lewandowski po biegu na drużynowych MEOto co do powiedzenia miał Marcin Lewandowski po wygraniu swojego biegu na 1500 m podczas drużynowych mistrzostw Europy w Bydgoszczy.zobacz więcej wideo »Marcin Lewandowski: jesteśmy potęgą w Europie
Video: Eurosport Marcin Lewandowski: jesteśmy potęgą w Europie- Triumf naszej reprezentacji w drużynowych mistrzostwach Europy to coś wyjątkowego. Jesteśmy potęgą w Europie. Cieszymy oko kibica, cieszymy samych siebie. Teraz czas na mistrzostwa świata - powiedział Marcin Lewandowski.zobacz więcej wideo »Tak Marcin Lewandowski zdobył brąz MŚ
Video: Eurosport Tak Marcin Lewandowski zdobył brąz MŚZobacz bieg na 1500 m podczas MŚ w Doha, w którym Marcin Lewandowski zdobył brązowy medal.zobacz więcej wideo »Marcin Lewandowski odebrał brązowy medal MŚ
Video: Eurosport Marcin Lewandowski odebrał brązowy medal MŚDekoracja najlepszych zawodników w biegu na 1500 m na MŚ. Wśród nich Marcin Lewandowski, który zajął trzecie miejsce.zobacz więcej wideo »Marcin Lewandowski przed HME w Toruniu
Video: HME Toruń 2021 Biuro Prasowe Marcin Lewandowski przed HME w Toruniu 02.03.2021 l Marcin Lewandowski przed HME w Toruniu zobacz więcej wideo »
Emocji, tych w sporcie niechcianych i zbytecznych, po tym finałowym biegu było w nadmiarze. Losy złota na dystansie 1500 m goszczących w Toruniu halowych mistrzostw Europy w lekkoatletyce decydowały się przy zielonym stoliku, niestety. - Ja Ingebrigstena nie obraziłem. Walczyłem nie z nim, a z układami. Z polityką - mówi w rozmowie z eurosport.pl ostatecznie srebrny medalista Marcin Lewandowski.
Sport oglądaj w Eurosport Playerze. Trwa promocja
Tak, tak, mówiono na niego "Młody", dawno temu, kiedy do świata wielkiego sportu dopiero wkraczał. Dzisiaj Lewandowski - rocznik 1987 - to gwiazda formatu światowego, z dorobkiem medalowym wzbudzającym i podziw, i szacunek.
Po ten pierwszy sięgnął w roku 2010, w Barcelonie zostając mistrzem Europy na 800 m. Po ostatni - 5 marca w Toruniu, w biegu na 1500 też mistrzostw Europy, ale tych halowych, nie na stadionie. Na metę wpadł jako drugi, za rewelacyjnym Jakobem Ingebrigtsenem. Z otwartą przyłbicą przyznaje, że tam, na bieżni, Jakub - jak Norwega nazywa - był lepszy. I już.
Potem do akcji wkroczyli sędziowie i działacze. Ingebrigtsena zdyskwalifikowano, złoto przyznając Lewandowskiemu. A koniec końców utrzymano wyniki pierwotne. Uff...
Co w Toruniu tak naprawdę się wydarzyło? Co działo się przy zielonym stoliku, kiedy decydowały się losy tytułu?
RAFAŁ KAZIMIERCZAK: Zdenerwowałeś się w tym Toruniu, wkurzyłeś?
MARCIN LEWANDOWSKI: Wtedy były emocje, teraz jest już trochę inaczej. Spokojniej.
Na metę wpadłem drugi. Jakub pierwszy, a wiadomo, że on w tym roku prawie rekord świata pobił, więc wygrać łatwo z nim nie było. Te mistrzostwa, nie tylko biegi średnie, miały poziom megawysoki. A ja medal jednak zdobyłem, z czego bardzo się cieszyłem. Zdobywam je od 2011 roku, długo to już trwa.
Jak to od 2011, w 2010 zostałeś przecież w Barcelonie mistrzem Europy, na 800 m.
No tak, to na stadionie, a ja mówię o medalach w hali. Utrzymać się przez tyle lat w czołówce, wśród takich zawodników... Naprawdę, wbiegając na metę za Jakubem byłem bardzo zadowolony.
A potem zaczęło się zamieszanie.
O tym, że jednak mam złoto, dowiedziałem się z 15 minut po biegu, w mix zonie. To znaczy nie, zaczekaj, od początku.
Najpierw był wywiad dla telewizji, w czasie którego byłem jeszcze wicemistrzem. Tuż potem zaczepili mnie w tej mix zonie ludzie z europejskiej federacji. Powiedzieli, że jestem zdyskwalifikowany, zapytali, czy z nimi o tym porozmawiam.
Ty zdyskwalifikowany? A za co?
Daj spokój, nawet się nie zestresowałem, bo wiedziałem, że ja nic złego nie zrobiłem. Odpowiedziałem im, że spokojnie, to nie może być prawda. Jakiś błąd. Trzy minuty później okazało się, że zdyskwalifikowany jest Jakub.
I do hotelu pojechałeś z hali jako mistrz.
Tak, pojechaliśmy razem z działaczami naszego związku. I tak sobie myślę, że to był błąd. Bo wtedy Ingebrigtsen, jego tata, czyli trener, wkroczyli z działaczami do akcji. Złożyli protest, a nas tam nie było.
Idąc spać, gdzieś tam około 1, byłem mistrzem. Obudziłem się jako wicemistrz.
Wtedy się wkurzyłeś?
Wiesz co... Nie, za długo w tym siedzę. Byłem zły, to na pewno. A bardziej - o widzisz - bardziej ciekaw, o co chodzi. Dlaczego decyzję jednak zmieniono.
Cały czas powtarzam, że na bieżni Jakub tego dnia był lepszy. Nigdy żadnym słowem go nie obraziłem. Ja nie z nim walczyłem, tylko z układami. Z polityką.
Właśnie, sprawa medalu rozstrzygnęła się przy zielonym stoliku. Na gorąco powiedziałeś wtedy, że wobec tego odchodzisz z komisji zawodniczej Europejskiej Federacji Lekkoatletycznej, bo z działaczami nie chcesz mieć do czynienia.
Dokładnie powiedziałem, że nie chcę mieć wspólnego z taki działaczami. To nie jest tak, że ja coś sobie wymyśliłem. Tu nie chodzi o moje zdanie. Nie wychylam się, nie jestem sędzią. A dowiedziałem się właśnie od sędziów, że ich decyzją, właściwie jednogłośną, dyskwalifikacja Ingebrigtsena powinna zostać utrzymana.
Co on tak naprawdę zrobił? Wiadomo, że postawił stopę poza bieżnią od wewnątrz, co już wystarcza do dyskwalifikacji. Co ty widziałeś z bliska?
To wykroczenie poza bieżnię było tylko konsekwencją tego, co Jakub robił wcześniej. Przepychał się, rozpychał. Widać na powtórkach, że na łuku biegł za Michałem Rozmysem, a twierdził, że to Rozmys go popchnął. No jak, niemożliwe. Michał zrobił to dopiero w odpowiedzi, potem, kiedy Jakub zaatakował, widząc przed sobą lukę.
W tej historii ważne jest jeszcze jedno. W roku 2014 u nas, w Sopocie, pobiegłeś po brąz halowych mistrzostw świata na 800 m. I zostałeś zdyskwalifikowany, za postawienie stopy poza torem, co zinterpretowano jako skrócenie dystansu. Nie pamiętam, żebyś się wtedy awanturował czy skarżył.
Popełniłem błąd, za który zapłaciłem. Powiedzieli mi, że zostaję zdyskwalifikowany i tyle.
Marcin, ten przepis - mówiąc wprost - jest głupi. Postawienie stopy poza bieżnię w niczym nie pomaga. Odwrotnie - przeszkadza, wybija z rytmu.
Absolutna zgoda, zaszkodzić tylko i wyłącznie można sobie. Ja zostałem przez to poszkodowany już dwa razy - wtedy, w Sopocie, i teraz, w Toruniu.
Rozmawiałem dzisiaj z Pawłem Czapiewskim, on również uważa ten przepis za durny. A skoro taka głupota funkcjonuje, to dlaczego z tym nie powalczyć? Dlaczego podobne zamieszanie ma się powtarzać w kolejnych mistrzostwach?
Ciekawe, to jak zamierzasz z tym walczyć?
Cały czas jestem w tej komisji zawodniczej, z udziału w której zamierzałem po mistrzostwach zrezygnować. Zastanawiam się, że może jednak lepiej zostać i postarać się o zmianę tych przepisów.
W Toruniu powiedziałeś jeszcze jedno, mocno przygnębiające - że doszło do szantażu.
To jest pewne, byli przy tym działacze, którzy o wszystkim mi opowiedzieli. W czasie składania tego protestu Norwegów dużo krzyku było, ojciec Jakuba też dosyć agresywnie do tematu podchodził. Padły słowa, że ja biegam u siebie i dlatego wyniki zostały zmienione na moją korzyść. Że jeżeli złoto nie zostanie przyznane Jakubowi, to oni się spakują i na 3000 m już nie wystartują.
Skończyło się tym, że na 3000 m nie wystartowałeś ty. Jako przyczynę podałeś uraz pleców. Tylko to zadecydowało?
Tylko. Źle spałem, rano nie mogłem ruszać szyją, o bieganiu nie było mowy. Zgięło mnie, połamało w karku, prawdopodobnie przez ten stres. Te mistrzostwa w ogóle łączyły się z dużym wyzwaniem - odbywały się w Polsce, ja broniłem tytułu, co samo w sobie było obciążeniem.
Spakowałeś się i pojechałeś do domu. Gdzie ten twój dom teraz jest?
W moich stronach, pobudowałem się pod Policami.
Żona, dwie córki, rodzina, skarb.
Tak jest. Nikt mi tego nie odbierze. Jestem spełnionym i sportowcem, i człowiekiem. Wróciłem, żeby pobyć z dziewczynami. Wciąż nie mam na to za dużo czasu.
A jak trafiłeś w ubiegłym roku w czasie przygotowań do Warszawy?
Dwa razy byłem tam na zgrupowaniu.
Słucham? W Warszawie na zgrupowaniu? Średniodystansowiec?
Musiałem, ze względu na pandemię. Granice były pozamykane, więc razem z Adamem Kszczotem postawiliśmy na jeden wielki eksperyment i obóz wysokogórski zrobiliśmy sobie właśnie w Warszawie. Powstało tam kilka pomieszczeń z hipoksją, czyli zmniejszoną ilością tlenu, siłownia, ruchome bieżnie. I tam trenowaliśmy.
Mieszkaliśmy w hotelu, powiedzmy, że na poziomie zero, trenowaliśmy na wysokości 2200, jak w Kenii, a spaliśmy w namiocie tlenowym. Tak to wyglądało.
Niebawem znowu ruszasz do Kenii.
Byłem już w styczniu, teraz uciekamy tam 19 marca, po raz pierwszy z Adamem.
Znowu Nandi Hills, rejon herbaciany, okolice mistrza olimpijskiego z Pekinu na 800 m Wilfreda Bungeia, który dawno temu zaprosił was do Kenii po raz pierwszy?
Nie, nie, od jakiegoś czasu trenujemy w Iten, tam, gdzie kiedyś trenował rekordzista świata David Rudisha. Mieszkamy w hotelu prowadzonym przez Belga, gdzie zatrzymują się i inne reprezentacje.
Czyli nie znajdujecie już w łazience lub kuchni dopiero co zabitych zwierząt, jak bywało u Bungeia?
No nie, takich atrakcji już nie ma. Bardzo przyzwoite warunki tam są, widok na okolicę przepiękny.
Przed styczniem te przygotowania, co by nie mówić, były na pół gwiazdka. Efekty w każdym razie i tak są - pobiłem przecież halowy rekord Polski na 1500 m, zbliżyłem się do tego na 3000, mam kolejny medal. Jakoś to idzie do przodu.
Ciebie i Adama trenuje twój starszy brat Tomek, nic się nie zmieniło?
Tak, Tomek układa nam plany. Nie zawsze może z nami być, więc bardzo pomaga nam trener kadry Piotrek Rostkowski.
Tomka czasami nie ma, bo jest waszym - że tak go nazwę - trenerem prywatnym, skonfliktowany z polskim związkiem jego pracownikiem już nie jest?
Tak, dlatego część obowiązków niekiedy spada na Piotrka. To bardzo zaufana osoba, dajemy sobie radę w tym układzie. Biegniemy w kierunku Tokio, to najważniejsze.
Na igrzyskach wystartujesz na 1500 m?
Tylko i wyłącznie. 800 będę biegał co najwyżej w mityngach, bo szybkość z tego dystansu na 1500 m jest przecież moją bronią.
Czyli rekord Polski Czapiewskiego na 800 m zostawiasz już innym?
Teraz bardziej myślę o rekordach na 3000 i 5000 m, tam naprawdę mogę powalczyć. Sam wyznaczam sobie te kolejne cele, bo na tym etapie kariery bardzo takich bodźców potrzebuję.
A nie chcesz czasami powiedzieć, że na igrzyskach w roku 2024 pobiegniesz na 5000 m?
Na pewno nie, w 2024 nie będzie mnie już w sporcie. Igrzyska w Tokio będą moimi ostatnimi, nawet jeżeli zdobędę tam złoto. Wystarczy tej końskiej roboty. Czas na nowy rozdział, przede wszystkim na rodzinę.