Ochrzczona została jako Stefania. Po sekcji zwłok zostały wątpliwości
W biegu na 100 m Stanisława Walasiewicz sięgnęła po...
Video: Getty Images W biegu na 100 m Stanisława Walasiewicz sięgnęła po...30.10 I W biegu na 100 m Stanisława Walasiewicz sięgnęła po olimpijskie złoto i srebro.zobacz więcej wideo »Suzanne Lenglen, skandalistka, tenisistka wybitna
Video: Getty Images Suzanne Lenglen, skandalistka, tenisistka wybitna06.06 | Suzanne Lenglen zrewolucjonizowała tenis.zobacz więcej wideo »Nikt nie grał tak, jak robiła to Suzanne Lenglen
Video: Inconnu Domaine public, getty images Nikt nie grał tak, jak robiła to Suzanne Lenglen17.07 | Suzanne Lenglenzobacz więcej wideo »Betty Robinson została pierwszą mistrzynią olimpijską w biegu...
Video: Getty IMAGE Betty Robinson została pierwszą mistrzynią olimpijską w...25.09 I Betty Robinson została pierwszą mistrzynią olimpijską w biegu na 100 metrów.zobacz więcej wideo »Wilma Rudolph sięgnęła po trzy olimpijskie złota
Video: GettyImages Wilma Rudolph sięgnęła po trzy olimpijskie złota09.10 I Wilma Rudolph sięgnęła po trzy olimpijskie złota w sprincie.zobacz więcej wideo »Jadwiga Jędrzejowska, pierwsza polska gwiazda tenisa
Video: gettyimages.com, domena publiczna Jadwiga Jędrzejowska, pierwsza polska gwiazda tenisa16. 10 I Jadwiga Jędrzejowska, pierwsza polska gwiazda tenisa.zobacz więcej wideo »
W tej historii proste nie jest nic. Te plotki szeptane za plecami, te niewybredne żarty, te pytania w końcu, stawiane samej sobie, na które odpowiedzi nie znała i nigdy nie znalazła. W sporcie, w królewskiej lekkoatletyce, Stanisława Walasiewicz - choć imię się nie zgadza, bo na chrzcie dostała inne - sięgnęła gwiazd, zdobyła wszystko, co było wtedy do zdobycia. Ile bólu kosztowało ją życie poza stadionem, ile łez, ile emocji?
Po narodzinach uznana została za dziewczynkę, czego świadectwem jest akt chrztu. W ciele kobiety przeżyła 69 lat. Kobietą czuła się zawsze, za kobietę uważała, z kobietami rywalizowała, sięgając po sukcesy rozmiarów ogromnych, z olimpijskimi medalami na czele.
Gdyby nie tragiczna śmierć, świat o jej tajemnicy nic by nie wiedział. O jej dramacie.
"Została dziś zamordowana"
4 grudnia, rok 1980, Cleveland.
Stella Walsh jest bardzo zajęta. Zadowolona też, rozemocjonowana - do USA przyleciały polskie koszykarski, by rozegrać mecz z reprezentacją Kent State University. A ona robi wszystko, by ugościć je jak najlepiej.
Po południu pędzi do domu, musi sprawdzić, jak czuje się jej matka staruszka. Potem jedzie do centrum handlowego, po wstążki, z których mają powstać biało-czerwone opaski dla zawodniczek. Ładnie będą w nich wyglądać.
Po zakupach wraca na parking, zbliża się do swojego samochodu. Zapada zmrok. Widzi dwóch biegnących mężczyzn, w jej kierunku. Prawdopodobnie dochodzi do walki. Pani Stella - według opowieści znajomych - wciąż była w znakomitej formie.
Pada strzał. Bandyci uciekają.
Kiedy na parkingu zjawia się policjant, Walsh jest nieprzytomna. Wezwana karetka łapie gumę, do St. Alexis Hospital odwieziona zostaje zatem radiowozem. Lekarze przegrywają tę walkę.
- Jedna z najwybitniejszych kobiet sportu została dziś zamordowana - podaje w wieczornych wiadomościach prezenter stacji CBS. Ponieważ zginęła tragicznie, zgodnie z prawem przeprowadzona zostaje sekcja zwłok. Dzień przed pogrzebem lokalna telewizja informuje - co później jest prostowane - że Stella Walsh była mężczyzną.
Jaka jest prawda?
Stefania, nie Stanisława
Według wspomnień znajomych z dzieciństwa i młodości drwiono z niej dosyć często. Że taka muskularna, że taka silna, że przypomina chłopaka. Bolało, piekło, uwierało. Co zrobić.
Podobno pojawiło się i określenie "Stella the Fella", czyli "Stella Koleś".
Po jej śmierci Beverly Perret Conyers - koleżanka z tamtych czasów - wspomniała w rozmowie z dziennikarzami jedną scenę sprzed lat. Zobaczyła Stellę pod prysznicem. Ta zorientowała się, że jest obserwowana. - Czy to Bóg mi to zrobił? - miała zapytać.
Urodziła się 3 kwietnia 1911 roku we wsi Wierzchownia koło Górzna. Bieda, zacofanie. Ochrzczona została jako Stefania Walasiewicz, nie Stanisława. Świat wkraczał w wiek dwudziesty. W niewiadome. Niebawem wybuchnie wielka wojna, która pochłonie wiele istnień. Polska odzyska niepodległość.
Państwo Walasiewiczowie - Julian i Weronika - kilka miesięcy po narodzinach dziecka wyruszają za wielką wodę, do Ameryki, za chlebem. Zamieszkują w Cleveland, stan Ohio, gdzie on dostaje pracę w miejscowej stalowni. Miasto rozwija się w szalonym tempie, w roku 1914 ulice oświetlane są elektrycznymi latarniami.
Tam rodzą się dwie siostry Stefanii, przez wszystkich nazywaną Stasią, Zosia i Klara. W domu mówią po polsku.
Kiedy najstarsza z dziewczynek idzie do szkoły, zostaje Stellą Walsh. Jej prawdziwe imię i nazwisko są dla Amerykanów językowym łamańcem. Nie do wymówienia. Po latach, odwiedzając ojczyznę po raz pierwszy, zadziwiać będzie doskonałą polszczyzną, choć ślady gwary i tak będzie w niej słychać.
O reprezentowaniu Polski nie myślała
Smykałkę do sportu miała od samego początku. Koszykówka, bejsbol - proszę bardzo, dorównywała w tym chłopakom, a z czasem zaczęła ich ogrywać. To wzbudzało niechęć, nienawiść, te wszystkie okropne, złośliwe komentarze.
Najlepsza i tak była w biegach. Pędziwiatr, złapcie ją, jeśli potraficie.
W roku 1928 sportowcy z całego świata zjechali do Amsterdamu, gdzie rywalizować mieli w Igrzyskach IX Olimpiady.
Stella lat liczyła sobie 17. Marzyła, by zostać częścią tego wielkiego wydarzenia. Tylko tyle. Kwalifikację zdobyła, a marzenie, jak się szybko okazało, i tam wyrzucić musiała do kosza. Powód? Brak amerykańskiego obywatelstwa oraz nieukończony 21. rok życia, stanowiący warunek, by je otrzymać.
O tym, by reprezentować Polskę, nie myślała. Jeszcze nie.
W Amsterdamie złoto - pierwsze w olimpijskiej historii dla Biało-Czerwonych - zdobyła dyskobolka Halina Konopacka. To na Stelli zrobiło piorunujące wrażenie, być może zadecydowało. Postanowiła, że zapisze się do polonijnego klubu "Sokół". I już w roku następnym wystartowała w zawodach w Poznaniu.
- Wypytywałam, jak to się stało, że po tak długim pobycie w innym kraju mówi dobrze po polsku. "Jestem Polką - odpowiadała - wychowałam się w polskim domu. W Ameryce z siostrą Klarą zawsze rozmawiam po polsku". Czy twoja siostra będzie też biegać tak jak ty? - byłam ciekawa. "Biega. I to dużo - informowała Stasia. - Za chłopcami, gdyż jest ładną dziewczyną". Zaśmiewałyśmy się do łez - wspominała tamten czas Jadwiga Wajs, przyszła srebrna medalistka igrzysk w rzucie dyskiem.
"Urodziłam się w Polsce"
W kraju pozostała przez rok, trenując w warszawskim klubie "Sokół-Grażyna". Działacze Polskiego Związku Lekkiej Atletyki wiedzieli, że to skarb. Diament.
Dom Stelli był jednak w Ameryce, na dodatek zbliżały się igrzyska, które odbywać miały się właśnie tam, w Los Angeles. Wróciła za ocean i stanęła przed decydującym wyborem.
Po latach podjętą wtedy decyzję wyjaśniła w audycji z cyklu "Z Ziemi Polskiej".
- W 20-ósmym roku startowałam w Mistrzostwach Ameryki, w których była wybrana drużyna do reprezentacji Ameryki w Amsterdamie. Byłam przyjęta do drużyny sztafetowej 4x100 m pań, ale gdy sędziowie sprawdzili zgłoszenia, a w zgłoszeniu trzeba było zaznaczyć, gdzie się zawodnik albo zawodniczka urodziła, więc ja podpisałam - urodziłam się w Polsce, tak, jak było - i właśnie dlatego, że się urodziłam w Polsce, nie byłam przyjęta do drużyny amerykańskiej i nie pojechałam do Amsterdamu. Więc gdy nadeszła już następna olimpiada, w trzydziestym drugim roku, ja to zapamiętałam i to była jedna z przyczyn, że gdy miałam zdecydować, w jakich barwach będę startowała, zdecydowałam się ostatecznie startować w barwach Polski - opowiadała.
Amerykanie byli na nią wściekli, tracili właśnie szanse i na medale, i na rekordy. Stella zwolniona została z kompanii kolejowej, do czego przyczynił się i szalejący kryzys. Problem stanowiło to dokuczliwy, skoro sport był wtedy amatorski, a sportowcy - zgodnie z wielce surowymi przepisami - zarabiać na życie musieli gdzie indziej. Gdyby za bieganie dostała pieniądze, choć kilka dolarów, igrzyska byłyby dla niej niedostępne.
Zatrudnił ją polski konsulat w Nowym Jorku. I po kłopocie. Igrzyska miała na wyciągnięcie ręki.
"Wokół Stasi domysły i sensacje"
Przełom lipca i sierpnia, rok 1932. Los Angeles.
Do Stanów, do tej magicznej krainy, polscy olimpijczycy dotarli statkiem "Pułaski", wysłużonym, zwodowanym 20 lat wcześniej, częściowo sfinansowanym przez carycę Marię Romanową. Podróż przez Atlantyk trwała prawie dwa tygodnie. Stella na rodaków czeka w Nowym Jorku, powitanie przez Polonię jest królewskie.
- Niespotykana gościnność na każdym kroku. Wokół Stasi domysły i sensacje. Czy rzeczywiście wystąpi w barwach polskich, czy zmieni decyzję i wystartuje w drużynie amerykańskiej? Wpadliśmy w inny rytm życia. Szybko, szybko, szybko. Ogromne nowoczesne hotele, biurowce, Statua Wolności, autostrady, to wszystko tylko migało przed nami. Niesłychanie serdeczne powitanie w Chicago. Potem podróż przez całe Stany pociągiem - za oknem lasy, rozległe pola, łąki, pustynne tereny, górskie wąwozy, żar, upał, i wreszcie, i wreszcie bardziej umiarkowany klimat Los Angeles. Zmęczenie i frajda - relacjonowała Wajs.
Eliminacje dla Walasiewicz to formalność. Półfinał też, wyrównuje rekord świata - 11,9 s.
Do rywalizacji o medale staje ich sześć. "Amerykanki staną na głowie, żeby pokonać swą polską rywalkę, której nikt w Ameryce darować nie może, że została w zespole polskim" - zapowiada korespondent tygodnika "Raz, Dwa, Trzy".
Nie dają rady, choć Walasiewicz spóźnia się na starcie. Goni je, stratę odrabia, na metę znowu wpada w czasie 11,9 s. Ma złoto.
- Zawsze czułam się Polką, gorąco pragnęłam, aby dla mnie i moich rodaków, którzy wyemigrowali do Ameryki, zagrano w Los Angeles Mazurka Dąbrowskiego i wciągnięto na maszt polską flagę. Dla nas, dla Polonii amerykańskiej, była to sprawa honoru i wynagrodzenia za wiele trudnych chwil, jakie niejednokrotnie przeżywaliśmy na obczyźnie - mówi mistrzyni olimpijska.
Startuje jeszcze w konkursie rzutu dyskiem. Zajmuje szóste miejsce.
Małżeństwo przetrwało dwa miesiące
Cztery lata później w Berlinie finał stumetrówki kobiet zakończył się skandalem. Walasiewicz złota nie obroniła, została wicemistrzynią, choć pobiegła szybciej niż w Los Angeles. Wygrała Amerykanka Helen Stephens.
Przedstawiciele "Kuriera Porannego" nie mogli się z tym pogodzić, nie dawali wiary. Domagali się - tak, dokładnie - wykonania testu płci, aby dowieść, że Stephens nie jest kobietą.
Badania wykonano, Amerykanka przeszła je pomyślnie.
Uwagę zwrócił na nią oglądający zawody z loży honorowej Adolf Hitler. - Przyszedł i wykonał ten nazistowski salut. Odpowiedziałam, dając mu stary, dobry uścisk dłoni, jak u nas w Missouri. Potem złapał mnie za szyję, a następnie za tyłek. Zaczął ściskać i szczypać, a potem mnie objął. Powiedział: "jesteś prawdziwym aryjskim ideałem. Powinnaś biegać dla Niemiec" - opowiadała Stephens.
Wojnę, kiedy Hitler podpalił niebawem świat, Walasiewicz spędziła w Stanach Zjednoczonych. Do Polski przybyła szybko po jej zakończeniu, w mistrzostw Polski 1946 w Krakowie zgarnęła aż siedem tytułów. Na arenie międzynarodowej błyszczeć nie dała już rady.
Mieszkała w Cleveland, ojczyznę odwiedzała regularnie.
Wyszła za mąż za byłego pięściarza Harry'ego Neila Olsona, małżeństwo przetrwało jednak tylko dwa miesiące.
Jako pani po pięćdziesiątce była barmanką, a będąc w pracy lubiła siłować się z mężczyznami na rękę. I patrzeć na ich miny, kiedy przegrywali.
4 grudnia roku 1980 pojechała do sklepu po wstążki.
Męskie i żeńskie cechy płciowe
Stanisława Walasiewicz była osobą interpłciową. Posiadała, w dużym uproszczeniu, i żeńskie, i męskie cechy płciowe. Władze sportowe - Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) i Międzynarodowy Komitet Olimpijski - nigdy nie odniosły się do tej sprawy. Jej rekordów i medali nie anulowano, choć ewidentnie w jej urodzie można dopatrzyć się męskich rysów, co -to trzeba podkreślić - o niczym nie przesądza.
W roku 2009 wybuchła sprawa Caster Semenyi, kiedy ta 18-letnia wtedy reprezentantka RPA sensacyjnie została w Berlinie mistrzynią świata na dystansie 800 m. Zarządzono testy płci, ich wyniki utajniono. We wrześniu 2020, po lawinie sądowych batalii, Semenya przegrała apelację w szwajcarskim Sądzie Najwyższym. Jeżeli chce startować w imprezach rangi mistrzowskiej, musi przyjmować środki farmakologiczne obniżające poziomu testosteronu, jak inne zawodniczki z zaburzeniami rozwoju płci. Uwaga, dotyczy to tylko tych rywalizujących na dystansach od 400 m do jednej mili (1609 m), bo badania wykazują hormonalną przewagę właśnie tam. Zawiłe, skomplikowane.
Walasiewicz była sprinterką, królowała na 60, 100 i 200 m.
Korzystałem z książki "Sportsmenki. Pierwsze polskie olimpijki, medalistki, rekordzistki" autorstwa Krzysztofa Szujeckiego.