Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Polski siłacz, nadzieja na olimpijski medal: jak to święty Mikołaj nie istnieje?

Emil Riisberg

24/12/2020, 10:55 GMT+1

Talentem dysponuje ogromnym. W młodszych kategoriach wiekowych dominował, teraz - choć młody jest bardzo, a na poziom trafił najwyższy w historii - walczy o swoje w gronie najlepszych i najmocniejszych w świecie. - Na igrzyska w Tokio pojadę po zwycięstwo, takie mam nastawienie - mówi rozmowie z Eurosport.pl kulomiot Konrad Bukowiecki.

Foto: Eurosport

Na początek rekord życiowy, budzący szacunek, powalający. 22,25 m, z roku ubiegłego. 22 metry przekroczone o 25 cm. Co ten wynik oznacza? Tomasz Majewski, sportowiec wybitny, dwukrotny mistrz olimpijski, najdalej w karierze pchnął kulę na odległość 21,95. Na tym poziomie, dostępnym dla nielicznych, to dużo, nawet bardzo.
Bukowiecki czasu, by sięgać po sukcesy, ma pod dostatkiem - w marcu skończy dopiero 24 lata. On chce już, chce teraz. Na razie w gronie seniorów został wicemistrzem Europy na stadionie i mistrzem Europy w hali.
To dopiero rozbieg, zapowiedź tego, na co go stać.

"PIEROGI TO JEST TO"

RAFAŁ KAZIMIERCZAK: Kiedyś powiedziałeś, że kochasz jeść. Coś się w tym temacie zmieniło?KONRAD BUKOWIECKI: Nic a nic.
To święta są dla ciebie i pod tym względem dobrym czasem. Możesz pójść na całość.Niby tak, ale ja o świętach nie myślę w kategoriach jedzenia i picia bez umiaru. Liczy się atmosfera. Chociaż tak, potrawy świąteczne lubię bardzo. Najbardziej pierogi. Pierogi to jest to. Na dodatek babcia robi je nie pyszne, a przepyszne.
Konrad Bukowiecki
Masz rekord w tej dziedzinie?No nie, nie liczę. Dużo. Bardzo dużo. Ważę się codziennie, będę więc kontrolował, czy mogę zjeść jeszcze jednego. Zawsze czekam też na ciasto orzechowe mojej mamy. Mama robi je z powidłami śliwkowymi, to chyba jej autorski przepis. O, sałatkę keczupową też lubię, to z kolei autorski przepis cioci. Z ryżem, trochę jak sałatka gyros, tylko bez mięsa i sto razy lepsza. Tak nam wszystkim zasmakowała, że co święta jest, tylko raz w roku.
Najbardziej lubię jednak to, czego w tym roku zabraknie - spędzać czas z rodziną. Niestety, sytuacja jest, jaka jest. Dużego zjazdu nie będzie, święta spędzimy w bardzo okrojonym gronie.
Będę w rodzinnym domu, w Szczytnie. Na pewno przyjadą brat z narzeczoną, choć wiadomo, że oni będą musieli ten czas pogodzić na naszą i jej rodzinę. Moja dziewczyna pojechała do swoich rodziców.
A jak święta wyglądały u was przed pandemią?Zazwyczaj u jednych dziadków była pierwsza wigilia, a druga u drugich. A zdarzało się i tak, że wszyscy przyjeżdżali do nas. To było najfajniejsze.
Kiedy przestałeś wierzyć w świętego Mikołaja?Jak to przestałem wierzyć? To Mikołaja nie ma?
Aha, to szybko zmienię temat. Mariusz Czerkawski z pierwszymi łyżwami, które dostał pod choinkę, nawet spał, tak się z nich cieszył. Masz prezent, o którym wciąż pamiętasz?Kurczę, nie powiem, że byłem rozpieszczany, ale ja miałem takie dzieciństwo, że niczego mi nie brakowało. Co sobie zażyczyłem, to dostawałem. Absolutnie tego nie nadużywałem, nie miałem jakichś szokujących pomysłów.

"SAMOCHÓD NA OSIEMNASTKĘ"

Znasz tę historię, że twojemu koledze z rzutni Michałowi Haratykowi w początkach kariery finansowo pomagała babcia? Że dzięki niej wytrwał w sporcie?Pierwsze słyszę.
Ty chyba zawsze byłeś na tyle dobry, że jakieś stypendium miałeś.Niekoniecznie. Poza tym stypendia ministerialne, obowiązujące do dzisiaj, zostały ustalone dawno temu, na podstawie obowiązującej wtedy płacy minimalnej. To nie są wielkie pieniądze, ja za szóste miejsce mistrzostw świata dostaję 2400 zł na rękę. Absolutnie nie narzekam, nie żalę się, kokosy to jednak nie są.
A kiedy zacząłeś zarabiać na sporcie?Kiedy zacząłem osiągać jakieś tam sukcesy, czyli w 2013 roku. 16 lat wtedy miałem.
Poczułeś się ważny, że sam zarabiasz?To było super. Jako licealista nie prosiłem o pieniądze rodziców. Mieszkałem z nimi, oni mnie utrzymywali, mogłem coś sobie kupić, coś zaoszczędzić. Pamiętam, że po zajęciu w mistrzostwach świata juniorów młodszych piątej lokaty dostałem stypendium od marszałka województwa warmińsko-mazurskiego, bo stypendium ministerialnego za to nie ma. Nie pamiętam, ile to było, pewnie kilkaset złotych. Odkładałem, odkładałem i na osiemnastkę kupiłem sobie samochód, nawet mało używany. Fajny był, skoda octavia III.

"TATA POWIEDZIAŁ, ŻE MNIE KOCHA"

Pewnie nie jest to dla ciebie miłe wspomnienie. Mistrzostwa świata 2019, Tomas Walsh wchodzi do koła i pierwszej kolejce, na dzień dobry, pcha na 22,90 m, okolice rekordu świata. Widzisz to i co sobie myślisz?Byłem wtedy megadobrze przygotowany, wiedziałem, że mogę pchnąć powyżej 22,50. Że stać mnie na taki wynik.
Chwila - powyżej 22,50 czy 21,50, bo nie wiem, czy dobrze usłyszałem.22,50, w ostatnim starcie przed mistrzostwami miałem przecież próbę na 22,25. A treningi wykazywały, że forma jest. Byłem przygotowany i fizycznie, i psychicznie.
A tu Walsh i jego 22,90.Pomyślałem, że są jeszcze srebro i brąz.
Ostatnia kolejka to szaleństwo w czystej postaci - Ryan Crouser 22,90, Joe Kovacs 22,91. Dla Walsha tylko brąz. Krótko - mnie opadła szczęka.Tak, poziom był kosmiczny. Te wszystkie pchnięcia robiły wrażenie, ale to Crousera z miejsca, w którym gdzie akurat stałem, wydawało się najdalsze. Byłem przekonany, że walnął rekord świata.
Z biegiem konkursu dopadała mnie demotywacja, nie ukrywam tego. Wiedziałem, że gdybym dał z siebie wszystko, a nawet więcej, to medalu i tak nie będzie. Że będę piąty, może czwarty. Naprawdę czułem się bardzo zdemotywowany.
I ile to uczucie trwało. Tygodnie? Dni?Nie, aż tak, to nie. Do końca dnia już mi przeszło.
A co zrobiłeś po konkursie? Reese Hoffa powiedział, że po zawaleniu finału olimpijskiego w Pekinie, gdzie wygrał Tomek Majewski, prosto ze stadionu pojechał do fastfoodu i - tu cytat - zmasakrował się jedzeniem i napojami. Nawet z żoną, która przyleciała ze Stanów, nie chciał się wtedy spotkać.No nie, luz, aż tak tego nie przeżywałem. Gdyby złoto dał wynik 21,50, a ja bym pchnął 21,30, to byłbym wściekły. Na siebie, tylko na siebie. A ja tak naprawdę nie miałem tam nic do powiedzenia. 21,46 dało mi szóste miejsce. Spotkałem się z menedżerem i z bratem. Kilka słów zamieniłem też z tatą.
Tatą, który jest twoim trenerem. Co powiedział po tym historycznym konkursie?Oj, dokładnie to nie pamiętam już. Że i tak jest ze mnie dumny. Że mnie kocha. Żebym się nie przejmował. Słowa na otarcie łez, wiadomo, że tata chce dla mnie jak najlepiej. Chciałby, żebym zawsze wygrywał.
To proste pytanie: jak tych mocarzy dogonić?Odpowiedź też jest prosta, nawet bardzo: ciężką pracą, innej drogi nie ma. Treningiem.
Ale tu za chwilę padnie granica 23 metrów. Obłęd. Wierzysz w takie wyniki w swoim wydaniu?
Jasne. Mam doświadczenie z lat juniorskich, wiem, że nie ma rekordów nie do pobicia. Cały czas twierdzę, że skoro najpierw kulą 5-kilogramową, a potem 6-kilogramową byłem w stanie pchnąć ponad 23 metry, to zrobię to i tą ważącą 7,26 kg, dla seniorów. Kiedy przyjdzie mój czas, to dam radę.
A jak z siłą jest teraz, te wasze rekordy w wyciskaniu na klatkę naprawdę robią wrażenie.Szykuję się do sezonu halowego, więc nad siłą pracuję rzeczywiście sporo. Choć nie jest to czas sprawdzianów. Moja "życiówka" to 230 kg. Teraz na spokojnie jestem wstanie wycisnąć 225. Z 230 mógłbym się trochę pobawić.
Z tych mocarzy który jest najmocniejszy?Joe Kovacs, myślę, że on. Nie znam jego rekordu, ale 300 kg to u niego jest na śniadanie. Darlan Romani, ten, który w mistrzostwach świata był czwarty, tyle wyciska na pewno, bo mi mówił. Joe, jestem tego pewien, wyciska sporo więcej.
Konrad, to nie jest normalne.No nie, ale pchanie na 23 m też nie jest.
Robicie pojedynki na rękę?Nie, nie, nie lubię, nie polecam, bardzo głupia zabawa. Kupę lat temu właśnie przez taką głupotę załatwiłem sobie bark, na szczęście lewy, choć potem i tak nie mogłem ćwiczyć. To zabawa niepotrzebna zawodowym sportowcom, zdecydowanie.
Kiedy przeprowadzał się dyskobol Piotr Małachowski, w sprawie noszenia mebli zadzwonił po kulomiota Tomasza Majewskiego, swojego przyjaciela. Albo odwrotnie, już nie pamiętam. Do ciebie znajomi też dzwonią?Ostatnio to akurat ja się przeprowadzałem, dzwoniłem więc po brata i przyjaciół, między innymi po kolegę z grupy treningowej Sebastiana Łukszę. Przyjechali, pomogli. Ja też nie odmówię.
Wiesz, że za 20 lat, albo i wcześniej, po takiej dawce treningu bolało będzie wszystko?Za 20? Mnie już boli.
To dlaczego postawiłeś w życiu na sport?A to pytanie musiałbyś mi zadać, jak miałem lat... Nawet nie wiem, ja sport uprawiam od zawsze. Od zawsze jest sport i nauka.
Twoi rodzice uprawiali lekkoatletykę, ty zacząłeś od piłki nożnej. Całe dwa tygodnie w nią grałeś. Szybko ci przeszło.No tak, trochę z głupiego powodu. W jakimś meczu pobiegłem pod bramkę. Nie wiedziałem, co zrobić. Dostałem piłką w głowę, głowa mnie rozbolała i powiedziałem, że wystarczy. O, taka historia.
Pływanie, siatkówka, judo, ju-jitsu, boks. Wszystko wymieniłem?Chyba tak. Najdłużej na pewno trenowałem pływanie. Judo z pięć lat. Boks może przez rok. Siatkówka, bo byłem w klasie o tym profilu. W pływaniu coś tam osiągałem, ale nic szczególnego, wybitnego. A w kuli, kiedy już trafiłem do lekkoatletyki, okazało się, że od razu jestem najlepszy w Polsce, w swojej grupie wiekowej. To mnie przekonało i napędziło.

"RADZIĆ MUSIAŁ SOBIE KAŻDY"

Zadowolony byłeś z przełożenia igrzysk na rok 2021?Teraz, w grudniu 2020, zadowolony jestem z tego bardzo. Wiem, że po tym, jak ten sezon wyglądał, nie dałbym rady z przygotowaniami, przynajmniej takimi, które by mnie zadowalały.
Bo pandemia, bo pozamykane ośrodki treningowe, bo brak startów?To raz. Dwa - urazy. Gdyby igrzyska odbyły się zgodnie z planem, nie awansowałbym tam do finału.
Haratyk rzutnię wybudował obok domu. Ty co wymyśliłeś?Każdy musiał sobie radzić. Z garażu zrobiłem siłownię, technikę też ćwiczyłem na podwórku. Na szczęście pchnięcie kulą nie wymaga skomplikowanej infrastruktury. Było ciepło, jako tako mogłem trenować.
Widzisz siebie na olimpijskim podium, już w Tokio, wśród tych szalonych wyników?Gdybym nie widział, cała ta praca nie miałaby sensu. Nie chcę jechać na igrzyska, by zająć tam dziesiąte, piąte czy czwarte miejsce. Pojadę, żeby wygrać, a w wypadku najgorszym zdobyć medal. Takie mam nastawienie. Takie muszę mieć.
Autor: rozmawiał Rafał Kazimierczak / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama