Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Lekkoatletyka - Kamila Lićwinko: rok 2020 był prawdopodobnie najgorszy w mojej karierze

Emil Riisberg

31/12/2020, 07:12 GMT+1

Wyniki w roku 2020? Słabe, nie ma co, bardzo jest tym zawiedziona i rozzłoszczona, przede wszystkim na siebie. Zmobilizowana też. - Sezon 2021 z przełożonymi igrzyskami raczej będzie moim ostatnim. A ja chcę odejść ze sportu zadowolona, na własnych warunkach - mówi w rozmowie z eurosport.pl skoczkini wzwyż Kamila Lićwinko.

Foto: Eurosport

Sukcesów jej nie brakuje. 2014 - złoto halowych mistrzostw świata. 2017 - brąz mistrzostw świata, tych na stadionie.
2020 - niestety, klapa. Pokonane 1,88 m, wysokość skromna, biorąc pod uwagę rekord życiowy Lićwinko - 2,02 w hali - jej ambicje i możliwości.
Po urodzeniu córki w roku 2018 wracała do sportu, trenowana przez swojego męża Michała, z myślą o igrzyskach w Tokio. Sprawy skomplikował wybuch pandemii.
RAFAŁ KAZIMIERCZAK: To prosto z mostu - za tobą zły czy bardzo zły sezon?
KAMILA LIĆWINKO: Daj spokój, prawdopodobnie najgorszy w karierze.
1,90 nie było dla mnie problemem nawet po urodzeniu Hani, a teraz schody zaczynały się i przy 1,80. Po 20 latach skakania pierwszą "zerówkę" zrobiłam, czyli nie zaliczyłam w konkursie żadnej wysokości. Sezon do zapomnienia, jak najszybciej. Przekreśliłam go już grubą krechą. Nigdy więcej.
A dlaczego było tak źle, skoro miał to być sezon olimpijski, najważniejszy?
Trudno powiedzieć, bo ten halowy, na początku roku, wyszedł całkiem nieźle. Zakończył się co prawda urazem, 1,94 jednak skoczyłam. Nic nie zapowiadało tego, że latem będzie tak tragicznie.
Zastanawiałam się na tym. Myślę, że wpływ po trochu miało wszystko - pandemia, brak zawodów, kłopoty z treningiem, przełożenie igrzysk. Wszystko. Bardzo dużo wątpliwości w głowie było, kombinowania. A to odbija się na wynikach.
Sytuacja wyglądała tak, że po sezonie 2020, gdyby igrzysk nie przełożono, karierę raczej bym zakończyła. Hania poszłaby do żłobka, już na spokojnie, bez wyjazdów, bez komplikacji. Koronawirus wywrócił nam plany do góry nogami, a ja sobie z tym chyba nie poradziłam.
Cieszysz się, że dostałaś ten rok sportowego życia ekstra?
Bardzo. W Tokio będzie szansa, by zrewanżować się za Rio de Janeiro. Poza tym nie wyobrażam sobie, że kończę ten rozdział tak fatalnym sezonem, jak ten ostatni. Ja chcę odejść ze sportu zadowolona, na własnych warunkach.
W Rio było 1,93 m i dziewiąte miejsce. Tylko 1,93, tylko dziewiąte miejsce. Bardzo to przeżyłaś?
Oj, bardzo. Myślałam, że trudno będzie mi się po tym podnieść. A udało się, jakoś wspólnymi siłami. I rok później w Londynie miałam brązowy medal mistrzostw świata. Teraz wiem, że jestem twarda. Że nic mnie nie złamie. Wiem też, że na razie mam na skoczni dużo do poprawienia. To, co działo się przez ostatnie miesiące, było tylko wypadkiem przy pracy, tak do tego podchodzę. Igrzyska mnie napędzają, nawet bardzo. Nie zmierzam w nich tylko uczestniczyć, chciałabym wrócić z piękniejszymi wspomnieniami.
Obiekty sportowe długo były zamknięte, kulomioci Michał Haratyk i Konrad Bukowiecki rzutnie wybudowali na podwórkach. Wybudowanie skoczni wzwyż to już trudniejsze zadanie. Gdzie trenowałaś?
No tak, ogródek mamy troszkę za mały. Materac może by się i zmieścił, ale co z rozbiegiem? Chociaż podobno jakiś ogrodowy zestaw, nieco pomniejszony, jednak jest.
Trenowałam na tyle, na ile się dało. Elementy siłowni Michał przywiózł do domu, ćwiczenia techniczne wykonywałam przed domem, w lesie dużo było biegania i skoczności. Ale nie ma co tego porównywać z prawdziwym treningiem. To też przełożyło się na brak odpowiedniej motoryki. I brak wyników.
Jeżeli ruszacie gdzieś na obóz, to we trójkę, z córką?
Oczywiście. Kiedy Hania była malutka, spała obok w wózku, a my mieliśmy trening. Teraz jest trudniej - raz znosi to lepiej, raz gorzej, czasami nie starcza jej cierpliwości. Jakoś sobie radzimy. Komfort miałam w Zakopanem, bo tam pojechała z nami moja siostra i bardzo nam pomagała.
Gdzie pożegnacie ten najgorszy w twojej karierze rok?
W domu, nigdzie się nie ruszamy. Przez obostrzenia nie będzie imprezy, nie będzie zarwanej nocy, co najwyżej herbata z sąsiadami, więc trening czeka nas i 31 grudnia, i 1 stycznia.
Autor: Rafał Kazimierczak / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama