Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Lekkoatletyczne ME w Berlinie. Polska poskarżyła się na program

Emil Riisberg

04/08/2018, 16:38 GMT+2

Bardzo krótka przerwa między finałem biegu na 400 metrów kobiet i sztafetą 4x400 metrów oraz przeniesienie konkursu kulomiotów - to wzbudza wśród polskich lekkoatletów największe emocje przed rozpoczynającymi się w poniedziałek mistrzostwami Europy w Berlinie. - Interweniowaliśmy w tej sprawie - przyznał szef szkolenia Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Krzysztof Kęcki.

Foto: Eurosport

- Po raz pierwszy chyba się zdarzyło, żeby dziewczyny musiały w tak krótkim odstępie czasu dwa razy biegać na czterysta metrów i walczyć przy tym o medale. Nasze protesty jednak na nic się zdały – stwierdził Kęcki.

Jak dodał, European Athletics tłumaczyła się tym, że zatwierdzono już programy telewizyjne oraz bilety zostały wykupione.

- Nie ma żadnych racjonalnych powodów dla ułożenia takiego terminarza. Ktoś popełnił duży błąd – zaznaczył Kęcki.

Ogromny wysiłek

Takiej postawy władz europejskiej federacji i organizatorów nie rozumieją też polskie zawodniczki. Dwie, a może trzy mają duże szanse, żeby znaleźć się w finale biegu indywidualnego. To by oznaczało, że nawet trzy czwarte składu sztafety musiałoby rywalizować niespełna dwie godziny później o medale w sztafecie.

- Staram się o tym nie myśleć. Jeśli będę w finale, wtedy będę się tym martwić, ale nie ukrywam, że perspektywa biegania dwóch biegów w przeciągu niecałych dwóch godzin, to nie jest łatwa sprawa. Wiąże się to z ogromnym wysiłkiem. Nie wyobrażam sobie na razie tego. Mam nadzieję, że jeśli do tego dojdzie w Berlinie, to ta fala euforii będzie mi towarzyszyła w biegu indywidualnym, poniesie mnie także w sztafecie – skomentowała liderka polskiej ekipy Justyna Święty-Ersetic.

Święty-Ersetic jest najbardziej doświadczoną zawodniczką w ekipie Aleksandra Matusińskiego. Ma już doświadczenie biegania dwa razy 400 m w ciągu jednego dnia, ale nie z tak małą przerwą.

- Nie biorę na razie pod uwagę, że któregoś z finałów nie pobiegnę. Chyba, że czułabym się bardzo źle. Nie mam nawet pojęcia, co robi się w ciągu tych dwóch godzin przerwy. Pewnie człowiek leży, nic nie robi i się modli, żeby się wszystko skończyło. Raczej druga rozgrzewka nie jest potrzebna, ewentualnie parę rytmów - stwierdziła.

Krzywdzące

Małgorzata Hołub-Kowalik, inna z biegaczek, nie ma wątpliwości. - Program jest bardzo dla nas krzywdzący. Ktoś, kto ułożył terminarz, chyba nie do końca to przemyślał. Bardzo dużo dziewczyn, nie tylko Polek, ale chociażby też Brytyjki, może być w finale - podkreśliła.

Także i ona uważa, że na decyzje przyjdzie jeszcze czas. Trzeba poczekać na to, ile Polek znajdzie się w finale 400 m i jak to dalej rozwiązać.

- Wtedy będzie trzeba przeanalizować, w jakiej jesteśmy dyspozycji i jak się czujemy. Ja już byłam raz w takiej sytuacji. W halowych mistrzostwach Europy w Belgradzie podjęłam decyzję, żeby słabiej pójść w biegu indywidualnym, by potem móc się skupić w stu procentach na sztafecie. Myślę, że każda z nas, jeśli będzie czuła, że nie zdobędzie medalu, a raczej ma szansę na siódme-ósme miejsce, wtedy będzie się trochę oszczędzać – dodała.

Kulomioci przeniesieni

Z trochę innym problemem będzie się zmagać trzech polskich kulomiotów: Michał Haratyk, Konrad Bukowiecki i Jakub Szyszkowski. Organizatorzy – podobnie zresztą jak i dwa lata temu w Amsterdamie – postanowili część konkurencji przenieść do miasta. Tak stało się też z eliminacjami pchnięcia kulą. Nie byłoby to kłopotliwe, gdyby nie samo koło. W mieście powstanie sztuczne, drewniane. A o medale zawodnicy powalczą na stadionie, na betonowym. Różnica jest spora.

- Staram się tym nie przejmować. Myślę, że jestem w stanie pchnąć taką odległość, która da mi awans do finału. Na pewno jest to dziwne, że raz pchamy na drewnie, raz na betonie. Wydaje mi się, że jednak mistrzostwa powinny być rozgrywane na stadionie. Rozumiem mityng komercyjny, ale nie wtedy, kiedy jest walka o medale. One powinny być w normalnych warunkach. Czy to przeszkoda? Okaże się niebawem - stwierdził Haratyk, który jest liderem europejskiej tabeli tegorocznych wyników.

Jaka jest różnica między pchaniem na drewnie, a na betonie? - Na drewnie nie czuję się tak pewnie. Na betonie mi się dobrze pcha, bo jestem w stanie przyspieszyć, wszystko fajnie się układa. Na drewnie but mi wyjeżdża, mam specyficzne wejście i stąd się to bierze. Tracę przez to cały impet i całe pchnięcie – wyjaśnił.

Jedyne, co go martwi to fakt, czy organizator na pewno zadba odpowiednio o bezpieczeństwo. - Mam nadzieję, że będzie przestrzeń po prawej i lewej stronie. Pchnięcie zawsze może nie wyjść i wtedy kula leci trzy-cztery metry za promień. To dla widzów staje się niebezpieczne - wspomniał.

Mistrzostwa Europy rozpoczną się w poniedziałek i potrwają do 12 sierpnia. W Berlinie wystąpi 86 Polaków. To najliczniejsza reprezentacja w historii.
Autor: twis / Źródło: PAP
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama