Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Kopron trenuje z dziadkiem Witoldem. "Mogę być czarnym koniem zawodów"

Emil Riisberg

05/08/2017, 13:46 GMT+2

Malwina Kopron jest w życiowej formie, a udowodniła to w eliminacjach rzutu młotem mistrzostw świata w Londynie. W pierwszej próbie uzyskała 74,97 m i awansowała do finału. - Jak dołożę półtora metra, to mogę być czarnym koniem tych zawodów – stwierdziła.

Foto: Eurosport

- Przyjechałam na eliminacje, miałam zacząć mocno i się udało. Teraz jestem... bardzo głodna – mówiła bezpośrednio po zejściu ze Stadionu Olimpijskiego.

Zabrakło wyrzutu

Najważniejsze – jej zdaniem – było puszczenie luźno barków.

- Nie widziałam jeszcze tej próby, ale wiem, że zabrakło wyrzutu. Jestem bardzo dobrej myśli. Od dwóch tygodni czekam na poniedziałek i na finał, jeszcze dwa dni, ale wiem, że będzie się bardzo dłużyć – przyznała.

Kopron już w trakcie rozgrzewki czuła się bardzo dobrze.

- Luźne barki, spokojna głowa i to wszystko. A głowa to w tym roku mój atut. Dotychczas miałam tendencję do szarpania. Teraz czuję sprzęt, na treningach jest świetnie. Poprawiam rekord życiowy we wszystkim – opowiadała.

Złoto dla Anity

Bardzo dużo się zmieniło, odkąd wróciła do Puław - skąd pochodzi - i znowu trenuje ze swoim dziadkiem Witoldem.

- Cały czas pracuję też z psychologiem Nikodemem Żukowskim. Na obozie w Spale powiedział mi, że nie widział mnie jeszcze nigdy tak dobrze przygotowanej i skoncentrowanej. On też był zaskoczony – zdradziła.

O medalu na razie nie chce mówić. - Złoto jest przeznaczone dla Anity Włodarczyk. Walka toczyć się będzie o srebro i brąz. Jeżeli zakręcę dobrze, a myślę, że tak się stanie, to może się zdarzyć wszystko – zaznaczyła.

Pod skrzydła dziadka

Plan jest taki, żeby mocno zacząć poniedziałkowy finał. - I może rywalki się trochę speszą. Stadion oczywiście robi wrażenie, ale mnie to nie rusza. Nie myślę o tym. Wchodzę do koła, wyłączam się - zapewniła.

Po czterech latach treningów z Czesławem Cybulskim, Kopron postanowiła wrócić do korzeni. Poznań zamieniła na Puławy i znowu trafiła pod skrzydła dziadka Witolda.

- To była bardzo dobra decyzja. Jestem rodzinną osobą, a to, że przebywam wśród najbliższych, wiele dla mnie znaczy. Trenuję w komfortowych warunkach. Chciałabym tylko, żeby ktoś do mnie dołączył, bo ćwiczyć samej, zwłaszcza zimą, jest trudno – dodała.
Autor: rk / Źródło: PAP
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama