HMŚ w Birmingham. Polski wicemistrzyniami w sztafecie
05/03/2018, 06:45 GMT+1
Od kilku lat sztafeta 4x400 metrów kobiet starała się poprawić rekord Polski. Udało się to w Birmingham, a czas 3,26,09 dał im srebrny medal halowych mistrzostw świata. - Nareszcie się udało – skomentowała jedna z bohaterek Justyna Święty-Ersetic.
Zawodniczka AZS AWF Katowice nietypowo dla siebie rozpoczynała sztafetę. Zazwyczaj to ona właśnie ją kończy.
- Miałam za zadanie zejść jako druga, troszeczkę mi się to nie udało, bo dziewczyny poszły va banque pierwsze 200 metrów, ale nieco ich to później kosztowało. Walczyłam do samego końca – przyznała.
O halowym rekordzie Polski nawet nie marzyła. - Zawsze spinałyśmy się na ten rekord, zawsze trochę brakowało, a tutaj pobiłyśmy go o trzy sekundy, to cieszy. Tym bardziej, że wywalczyłyśmy po raz kolejny srebro halowych mistrzostw świata - dodała.
Druga – Patrycja Wyciszkiewicz, musiała na swojej zmianie trochę przepychać się łokciami.
- Był straszny kocioł. Taktycznie przeczekałam, cofnęłam się, zrobiłam miejsce Justynie, one się tam biły, ja sobie kulturalnie stałam i czekałam na pałeczkę – relacjonowała.
- Miałam za zadanie zejść jako druga, troszeczkę mi się to nie udało, bo dziewczyny poszły va banque pierwsze 200 metrów, ale nieco ich to później kosztowało. Walczyłam do samego końca – przyznała.
O halowym rekordzie Polski nawet nie marzyła. - Zawsze spinałyśmy się na ten rekord, zawsze trochę brakowało, a tutaj pobiłyśmy go o trzy sekundy, to cieszy. Tym bardziej, że wywalczyłyśmy po raz kolejny srebro halowych mistrzostw świata - dodała.
Druga – Patrycja Wyciszkiewicz, musiała na swojej zmianie trochę przepychać się łokciami.
- Był straszny kocioł. Taktycznie przeczekałam, cofnęłam się, zrobiłam miejsce Justynie, one się tam biły, ja sobie kulturalnie stałam i czekałam na pałeczkę – relacjonowała.
Miała złapać się w pociągu
Od trenera Aleksandra Matusińskiego dostała za zadanie - jak później opowiadała - by "złapać się w pociągu i biec za pierwszymi zespołami. Byłyśmy świadome, że Stany Zjednoczone na pewno będą przed nami".
Biało-czerwone metę minęły jako trzecie – za Amerykankami i Jamajkami, ale „skorzystały” na błędzie tej drugiej ekipy, która za przekroczenie strefy zmian została zdyskwalifikowana.
- Myślę, że z trzecią zmianą poradziłam sobie o wiele lepiej niż z ostatnią dzień wcześniej. Wiedziałam, że Patrycja ma dużą przewagę, dlatego też byłam dość spokojna i mogłam pobiec swoje – oceniła.
Biało-czerwone metę minęły jako trzecie – za Amerykankami i Jamajkami, ale „skorzystały” na błędzie tej drugiej ekipy, która za przekroczenie strefy zmian została zdyskwalifikowana.
- Myślę, że z trzecią zmianą poradziłam sobie o wiele lepiej niż z ostatnią dzień wcześniej. Wiedziałam, że Patrycja ma dużą przewagę, dlatego też byłam dość spokojna i mogłam pobiec swoje – oceniła.
Analiza w pokoju
Sztafetę kończyła Małgorzata Hołub-Kowalik. To nietypowe ustawienie, o którym trener Matusiński poinformował dziewczyny w niedzielę.
- Strasznie się zestresowałam. Pomyślałam, że ja nie mam takiej końcówki jak Justyna, co to będzie. Ale przyszłam do pokoju, przeanalizowałam. Wiedziałam, że dziewczyny pobiegną rewelacyjnie, tak też było i miałam czystą sytuację. Trener mi powiedział, że jeżeli będę na medalowej pozycji mam ruszyć szybko, żeby rywalkom, które są za mną odechciało się mnie gonić – przyznała.
Hołub-Kowalik od lat biega w polskiej sztafecie. Ma w dorobku brązowy medal ze stadionu i srebrny sprzed dwóch lat z hali – obie imprezy to mistrzostwa świata.
- Zdecydowanie najważniejszym medalem dla mnie jest ten z Londynu. Natomiast jeżeli mam porównywać ten krążek z tym zdobytym dwa lata temu w Portland, to uważam, że ten jest zdecydowanie bardziej cenny. Sam wynik mówi za siebie. Myślę, że rywalki widząc napis Polska już wiedzą, że będzie to ciężki bieg z nami i nie będzie nas tak łatwo pokonać - podkreśliła.
Polacy w Birmingham wywalczyli w sumie pięć medali.
- Strasznie się zestresowałam. Pomyślałam, że ja nie mam takiej końcówki jak Justyna, co to będzie. Ale przyszłam do pokoju, przeanalizowałam. Wiedziałam, że dziewczyny pobiegną rewelacyjnie, tak też było i miałam czystą sytuację. Trener mi powiedział, że jeżeli będę na medalowej pozycji mam ruszyć szybko, żeby rywalkom, które są za mną odechciało się mnie gonić – przyznała.
Hołub-Kowalik od lat biega w polskiej sztafecie. Ma w dorobku brązowy medal ze stadionu i srebrny sprzed dwóch lat z hali – obie imprezy to mistrzostwa świata.
- Zdecydowanie najważniejszym medalem dla mnie jest ten z Londynu. Natomiast jeżeli mam porównywać ten krążek z tym zdobytym dwa lata temu w Portland, to uważam, że ten jest zdecydowanie bardziej cenny. Sam wynik mówi za siebie. Myślę, że rywalki widząc napis Polska już wiedzą, że będzie to ciężki bieg z nami i nie będzie nas tak łatwo pokonać - podkreśliła.
Polacy w Birmingham wywalczyli w sumie pięć medali.
Autor: twis / Źródło: PAP
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama