Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Eliud Kipchoge znowu zaatakuje barierę dwóch godzin w maratonie

Emil Riisberg

06/05/2019, 11:53 GMT+2

Zadania Eliud Kipchoge podejmuje się wielce ambitnego, na granicy szaleństwa - pokonać trasę maratonu, czyli dokładnie 42 km 195 m, poniżej dwóch godzin. Już raz przed takim wyzwaniem stanął, zbliżając się do magicznej granicy bardzo. - Tamta pierwsza próba była znakomitą lekcją. Teraz wiem, że mogę pobiec jeszcze szybciej - zapowiada 34-letni Kenijczyk.

Foto: Eurosport

166 cm, 55 kg - ciało perfekcyjnie zbudowane i przygotowane do długotrwałego wysiłku. Próżno tam szukać zbędnego grama tłuszczu. W warunkach radzi sobie każdych - w upale, wietrze i deszczu. Kiedy nadlatuje ból, a w maratonie nadlatuje zawsze - Kipchoge zaczyna się uśmiechać. Biegnie i szczerzy zęby. Żelazna psychika. Przerażająca maszyna.

Rywale wiedzą, że pozostaje im walka o drugie miejsce. Szanują go bardzo. I to oni mają mu pomóc w zrobieniu historycznego kroku.

Jakaś sentencja Konfucjusza

Miejsce imprezy znane nie jest. Data też nie. Na razie wiadomo tyle, że do wydarzenia - pod nazwą Ineos 1:59 Challenge, co o celu, jaki Kenijczykowi wyznaczono, mówi wszystko - dojdzie we wrześniu lub październiku.

Kipchoge już raz podjął się podobnie szalonej próby. W sezonie 2017 na zaproszenie jeden z firm sportowych próbował pokonać maraton poniżej dwóch godzin na torze Monza, gdzie ścigają się bolidy Formuły 1. Do pomocy miał zająców, czyli dyktujących tempo, reprezentujących poziom olimpijski. Zmieniali się rotacyjnie, co jakiś czas. A Kipchode zasuwał na całego. 2.00,25 - zabrakło niewiele. Wyniku uznać nie można było, bo nie został uzyskany w zawodach.

- Nie pamiętam dokładnie, co Eliud powiedział tuż za metą, ale była to jakaś sentencja Konfucjusza - wspomina zaangażowany w tamten projekt doktor Andrew Jones. A Kipchoge sam przyznał, że zaczytuje się w filozofach, w ich dziełach szuka odpowiedzi na nurtujące go pytania.

"Bieganie nie ma nic wspólnego z nogami"

- To wtedy, po biegu na Monzy, byłem z siebie najbardziej dumny - twierdzi Kenijczyk. Mówi to człowiek, którego sukcesy są oszałamiające - mistrzostwo olimpijskie 2016, maratony wygrane w Londynie (cztery razy), Berlinie (trzy) i Chicago (raz). Do niego, od września ubiegłego roku, należy rekord świata - czasem 2.01,39 aż o minutę i 18 sekund poprawił w Berlinie osiągnięcie sprzed czterech lat swego rodaka Dennisa Kimetto. Wyliczono, że każde 200 m pokonywał po drodze w 34,60 s. Każde, przez ponad 42 km.
Zadziwiające jest jedno - Kipchoge nigdy nie przesadza z treningiem. Nie zajeżdża organizmu, daje z siebie 80, co najwyżej 90 procent. Kumuluje moc, by na całość pójść dopiero w dniu startu. A to daje piorunujące efekty. Wierzy bardzo, że uporanie się z granicą dwóch godzin to kwestia czasu, zającami znowu zostaną inni wielcy maratonu.
- Bieganie nie ma nic wspólnego z nogami, liczą się serce i umysł. Ludzki organizm nie zna ograniczeń - zapewnia.





Autor: rk / Źródło: eurosport.tvn24.pl, bbc.com
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama